czwartek, 18 października 2012

Zzzzimno!

Dziś Ida długo, długo nie chciała rano iść spać, więc do około 12 bawiłyśmy się. Jej ulubione zajęcie to ostatnio zrzucanie wszystkiego co się jej da. Chyba uważa, że to fajna zabawa, choć wydaje mi się, że jeszcze za wcześnie żeby rozumiała, że coś zrzuca, a my podnosimy… A może jednak rozumie? W końcu to takie mądre dziecko ;D



Kiedy już w końcu poszła spać to nie mogłam się na Nią napatrzeć. Jest taka fajna! Okrągła buzia ze szpiczastą bródką kiedy podnosi głowę albo robi minkę, nogi jak baleroniki, a takie były chude i wiotkie! I stopy grubsze niż dłuższe hihihi a na początku miała takie chude plaskacze, jak płetwy, w dodatku jedna krzywa – teraz? Ledwo wciskam do bucików, takie okrągłe! Włosków mi strasznie szkoda. Uwielbiałam tą jej czarną gęstą czuprynkę, pachnące, mięciutkie włoski – teraz pozostała już „grzywka” na karku, a reszta głowy prawie łysa. I nie czarna… coraz jaśniejsza! Mam nadzieję, że nie będzie blondynką?! Robi śmieszne minki, żuje własne usta,


gmera jęzorem w buzi a swoimi kochanymi, ciepłymi łapkami coraz lepiej wszystko chwyta. Bierze smoka do ręki i go obraca. Huśta mojego pączka wiszącego przy telefonie, chwyta kosmyk włosów kiedy się nad nią pochylam i go trąca. Wbija wzrok w upatrzoną rzecz i całym ciałem się do niej wygina, a potem jękoli tak długo aż się jej to coś poda. Chyba reaguje już na swoje imię. Ładnie siedzi, czasem się pochyla do przodu i wygląda jak złożony scyzoryk. Oczywiście zdarza się, że się obali w którąś stronę, ale w foteliku już się pochyla do przodu – za moment nie będzie mowy o wożeniu jej bez zapiętych pasów (mówię o jeździe wózkiem, w aucie zawsze jest zapięta). Oboje zauważyliśmy, że wyciąga ręce kiedy chce się ją podnieść z fotelika i trzyma się prawie jak małpka gdy noszę ją na rękach. Moja mała Dziewczynka ;-))))

Dziewczynka się obudziła, zjadła (tym razem bolognese)


i poszłyśmy na zakupy. Było okropnie zimno, trochę popadywało, więc po zakupach siedziałam na mokrej ławce i korzystałam z neta, ale miałam tak zgrabiałe ręce, że nie mogłam ruszać palcami hihi. W trakcie wklejania, czytania i pisania różnych rzeczy na różnych stronach internet przestał działać, więc zamknęłam kompa i uciekłam do domu. Brrrr… ((myślałam, że przez to rozłączenie nic się nie zamieści, a tymczasem na fejsie post zamieścił się dwa razy!))


Wojto wrócił, zjadł i pojechał z Pawłem do jakiegoś sklepu sportowego, a potem po pracowników. Wócił gdy Ida była golasem i razem ją wykąpaliśmy.




Potem poszła spać, a Wojto zaległ padnięty na kanapie.

Ja chciałam się wznieść na wyżyny kulinarne i postanowiłam zrobić pierogi ze szpinakiem. Farsz zrobiłam, jako tako wyszedł, ale ciasto… porażka. Albo kupiłam jakąś dziwną mąkę, albo nie umiem robić ciasta na pierogi (czy jest coś prostszego niż to?!). Musiałam się poddać. Z farszu ulepiłam takie jakby sznycle i usmażę je jutro, bo co mi pozostało? Chciałam jeszcze zrobić kruche ciasto, ale nie miałam siły. Mam nadzieję, że śliwki, które kupiłam kilka dni temu do tego ciasta wytrzymają i nie wyjdą same z lodówki… ;-)


1 komentarz:

  1. Oglądamy filmiki i śmiejemy się w głos z Idy, pocieszny skarbek :-).

    OdpowiedzUsuń