wtorek, 2 października 2012

Do zobaczenia w grudniu. Popołudniu... :-)

Ranek zaczęłyśmy bardzo pracowicie. Mniej więcej od 7.00 całowałyśmy się, śliniłyśmy w wyrku, przewracałyśmy z boku na bok i tuliłyśmy :-) POtem był juz tylko relax czyli składanie ciuchów, zasysanie toreb, wieszanie prania, składanie prasowania. Od razu się zrobiło jaśniej w pokoju hihihi
Asia mi zaproponowała pomoc w dowolnej postaci, ale nie miałam pomysłu, więc uparła się rozmrozić lodówkę. Zażartowałam sobie, że mogłaby jeszcze umyć podłogę i okna, na co stwierdziła, że to w grudniu na nasz powrót ihihihi. Jeśli faktycznie taki prezent byśmy dostały to będę co roku wyjeżdzać przed swiętami bo to niezły układ ihihihih
Potem trzeba się było ogarnąć i:
- ubrać
- nakarmić
- spakować torbę
- spakować pająka
- spakować rzeczy z lodówki
- wyłowić rybki... to było nielada zadanie, niestety najpierw musiałam wyssać wodę, bo się nie chciały dać złapać
 Pojechałyśmy szybko do Justyny żeby woda rybkom nie wystygła. Zrobiłąm 3 rundy wokół okolicy żeby znaleźć miejsce do parkowania aż w końcu Justyna z Krzyśkiem otworzyli mi z balkonu ich "blokowy" parking :-) Muszę Ci powiedzieć, że byłąm zadziwiona, bo Ida miała dobry humorek i dała się Justynie nosić, oprowadzać po domu i zabawiać przez całą naszą wizytę czyli ok 30-40 minut! Najbadziej jej się podobało akwarium - u nas w domu też ciągle sie na nie gapiła.

Potem pojechałam do mam. Ale najpierw poszłysmy na spacer, bo Ida zasnęła, a wiedziałam, że jak pójdę do Twojej mamy to się obudzi. Poszłyśmy do lasu i na cmentarz, a jak się obudziła to do Twojej mamy. Była spokojna (noo... prawie cały czas), uśmiechała sie i ciągnęła Justynę za włosy. Ale najbardziej interesował ją Mirek, cały czas sie na niego gapiła ;-)




potem byłam u mojej mamy. Zjadłam pierogi....

Ida zjadła ponad pół banana!
pobawiła się babci gazetką...

a potem pojechałysmy we trójkę do Forum.

tam Idusia dała popisk....
A ja między jedną mamą a drugą zatrzasnęłam w zamku bagażnika tą zawieszkę. Zawieszka pękła, zamek się nie zamknął, ale zauwazyłam dopiero jak jechałysmy do sklepu... hmmm...gapaaa.
W Daichmanie kupiłam buty zastępcze za te moje beżowe co się rozwaliły :-) i wiesz co? jak mierzyłam je to z półki obok, z samej góry upadła z hukiem śliczna torebka. Trochę się wystraszyłam, ale uznałam, że ta torebka spadła mi z nieba hihihihi
Odwiozłysmy mamę na biesiadę do Patryka (tego pubu) i wróciłysmy do domu ;-)

A tu się pakuję więc nie bardzo mam czas się rozpisywać. Chciałabym jak najszybciej spakować kompa i resztę rzeczy, bo na razie nie widzę tego..... hihihihi

Uwaga uwaga, Anglio...przybywam!
oczy z przerażenia ręką zakrywam
żeby tą stertę rzeczy upchać potrzeba pomocy
a ja się szykuję na ciężkie mrozy północy:-)

nie do rymu nie do taktu
przez 6 godzin nie wyciągnęłam podgrzewacza z kontaktu
i zapomniałam wyjąć butelki
jakiż strach o chatę mą był wielki
jednak miałeś rację i się nie zjarała
jedynie mooocno się podgrzała ;-)

do zobaczenia!!!!!! :-))))))))))))

3 komentarze:

  1. Kochanie nie wiem jak Cie zmusić żebyś zaczęła w końcu pisać coś. Tak łatwo Ci to przychodzi, że teraz tylko czekam na pierwszą powieść. Nabierzesz wprawy przy blogu i dalej już pójdzie.
    Dopiero dziś rano wrócił internet i miałem dużo do czytania. Powiem Ci, że niesforna ta nasza córka. Zdjęcia śliczne dziękuje. Pozdrawiam i całuje

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, tak, ja też czekam na powieść!! na pierwszą, drugą, piątą, dziesiątą i pięćdziesiątą! Obiecuje przeczytać wszystkie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak sie nie dasz Wojtowi namowic, to... Brat nabije Ci guza :D [ joke ]

    Fajnie bedzie was zobaczyc :):):)

    OdpowiedzUsuń