niedziela, 29 stycznia 2023

IMA nadaje!

Ida lubi robić wiele rzeczy. Jedną z nich jest zabawa figurkami koników, realistycznymi modelami, do których można dokupować całe rodziny, sprzęt, jeźdźców, ogłowia i inne końskie bajery. 

Siedzi czasem w kącie kilka godzin i bawi się w wymyślone historie. Od dłuższego czasu lubi te historie także nagrywać , ale nie ma do tego szczęścia. A to bateria słaba, a to kadr się przesunął, a to w tle słychać hałasy domowe i wrzaski papug... Jednak nie efekt ją najbardziej kręci tylko proces, co w sumie jest fajne. 
Dziś ma jeden z takich dni. Rysowała scenografię, wycinała rekwizyty, planowała podział ról, urządziła studio-stajnię nagraniową i zamknęła się w pokoju by nagrywać.
Jestem ciekawa efektu ( o ile będzie, bo wiadomo...pamięć w telefonie się skończy, albo filmik utknie w czarnej dziurze pt "filmiki do obrobienia"...).

Jak będzie efekt z dzisiejszej sesji nagraniowej to wrzucę tu link. Tymczasem jej pierwszy opublikowany film jest o tutaj: link . Polecam subskrybować LOL.

sobota, 28 stycznia 2023

Gruba przesada

Dziś spędziłam kilka godzin na... przesadzaniu kwiatków. Przy przeprowadzce wywiozłam kwiaty do pracy czyniąc z biura dżunglę, ale mimo, iż jestem tam codziennie zapominam ich podlewać i dość późno zainteresowałam się robalami, które pojawiły się na kilku sztukach.
Po konsultacji ze sklepem ogrodniczym Ziarenko w Gliwicach usłyszałam diagnozę, że to tarcznik i że trzeba go potraktować chemią.

Uzbroiłam się w środek, nową ziemię i postanowienie, że trzeba zrobić porządek z robakami i z kwiatami w ogóle, bo mocno je zaniedbałam.

Spędziłam 7 godzin czyszcząc, pryskając, przesądzając, obcinając i była to całkiem przyjemna praca. Mam nadzieję, że ogródkowanie także będzie mi się podobać.

Naszła mnie taka refleksja podczas dzisiejszej pracy. Do tej pory było mi żal każdego kwiatka. Nawet gdy zielony zostawał tylko jeden liść broniłam się przed wyrzuceniem go twierdząc, że mi go szkoda, że jestem przywiązana i że może coś jeszcze z niego będzie. W efekcie, cześć kwiatków była obrazem nędzy i rozpaczy.
Tym razem, może dlatego, że miałam ograniczony czas i naprawdę sporo kwiatów do ogarnięcia byłam bezlitosna. Około dziesięciu kwiatów wylądowało w śmieciach, bo były ekstramalnie rachityczne bądź też do cna zarobaczone i oceniłam, że nie opłaca mi się w ich przypadku poświęcać czasu na odrobaczanie. 

Czy czuję się z tym źle? Nie!

Czasem trzeba odpuścić, zaprzestać sentymentów, przeciąć linkę zwaną przywiązaniem.

Wyrzuconych kwiatów:10
Przesadzonych kwiatów: 37
Czekających na ukorzenienie: 7

...co nie oznacza, że nie zostawiłam kilku "ogigli" w nadziei, że puszczą listki :D
Jak rozpoznać tarcznika?
Tarcznik może fruwać, albo tylko pełzać, jest maluteńki. Na liściach tworzy brązowawo-rdzawe łuski, klejącą warstwę, przeźroczystawe kropelki, pajęczynki. Pod kwiatkiem (na parapecie) można zauważyć brązowe drobinki, a szyba i inne powierzchnie blisko kwiatka mogą być pokryte klejącą mazią.
Rośliny z tarcznkiem wyglądają nieestetycznie i marnieją.

Co atakuje tarcznik?
Rośliny zarówno domowe jak i ogrodowe. U mnie najwięcej ich było na beniaminie i difenbahii.

Jak zwalczyć tarcznika - metody naturalne.
- oczyścić liście z łusek, pajęczynek i klejącej mazi
- spryskać olejem jadalnym rozcieńczonym w ciepłej wodzie
- po kilku dniach zmyć tłustą warstwę
Ta teoria zakłada, że tarczniki uduszą się na śmierć i ta daaam! Niestety nie miałam czasu i warunków na taką praktykę, więc to niesprawdzona teoria.

Jak zwalczyć tarcznika - metoda chemiczna.
- kupić preparat np. Substral
- oczyścić kwiaty z łusek, pajęczynek i klejącej mazi
- spryskać preparatem rozcieńczonym zgodnie z instrukcją
- podlać tym samym preparatem
- powtórzyć po dwóch tygodniach

Podobno nie wszystkie kwiatki to przeżywają - zobaczymy jak będzie u mnie .



czwartek, 26 stycznia 2023

Poczytasz?

To pytanie pada chyba codziennie. Obie dziewczyny lubią gdy im się czyta, a Ida wciągnięta w Harrego potrafi ślęczeć nad książką do północy.

Tu uchwycony moment kończenia części IV. Chwilę później, zamiast zawinąć się w kołderkę i spać, poszła po część V. i dalej czytała ❤️

środa, 25 stycznia 2023

Dziewczynka ze świadectwami

Nie bardzo wiem kiedy to się stało, ale Ida skończyła trzy klasy w podstawówce i w szkole muzycznej. Oceny nie mają dla nas za bardzo znaczenia, ale najważniejsze jest, że w obu szkołach ma radochę, jest aktywna ( coprawda w tej muzycznej mniej), lubi większość zajęć, chce chodzić na dodatkowe i dobrze się czuje wśród rówieśników. Yey! 

czasem jest poważnie, a czasem nie :)

/zdjęcie ze świadectwem, ze wszystkich to lubię najbardziej ❤️/

niedziela, 22 stycznia 2023

Just chill



Wojto ❤️
 Ida ❤️
Ola ❤️
my ❤️

Kulturalne momenty 2022

Kilka razy planując z grubsza rok postanawiałam:
"Raz w miesiącu zażyjemy kultury"
"Przynajmniej dwa razy popłyniemy na spływ"
"Każdego miesiąca poza zimowym sezonem pojedziemy w góry"
"Raz w miesiącu pójdziemy na randkę"
...itd.

Brakuje nam konsekwencji i pilnowania tych zasad, przez co nigdy jeszcze plan nie został zrealizowany w 100, ani nawet 80 procentach.

Ale.... lepsze 50%, 30%, 10% a nawet 2% niż zero!



piątek, 20 stycznia 2023

Zdrowie na budowie!

Pierwszą imprezą w naszym nowym domu były urodziny Wojta. Niezapowiedziane, kameralne, błyskawiczne, ale co zrobić....akurat schła mu zaprawa i nie miał dla nas czasu :)

Aranżacja przestrzeni kulała, ale ciast były pyyyyszne.
Miejmy nadzieję, że następne uroczystości już w większym gronie i nie w ciuchach roboczych.

czwartek, 19 stycznia 2023

Sportowe momenty 2022

Mimo,.że nie robiliśmy wielkich planów na ten rok kilka rzeczy się udało.

Np. byliśmy kilka razy na basenie.
Tu na zdjęciu Ida uczy Olę nurkowania, w misce z wodą. Niestety Ola automatycznie byla przekonana, że już jest wspaniałym nurkiem i na basenie od razu, bez ostrzeżenia rzuciła się do wody z otwartą w szerokim uśmiechu buzią. Oczywiście się podtopiła, zakrztusiła, prawie zwymiotowała, a ja o mały włos dostałam zawału.

Ida zaliczyła kolejną szkółkę snowbordową, a Olcia pierwszy raz zakosztowała nart. Obu się podobało, choć Olcia jeszcze niezbyt sobie dawała radę. Czteroletni maluch ledwo brodził w śniegu i częściej leżał niż stał - przynajmniej gdy my patrzyliśmy na rozdaniu medali. Tak czy siak cieszę się, że robią coś fajnego, coś co mają szansę pokochać na całe życie.
Ja próbowałam ćwiczyć i jogować, a Ola nawet nie próbowała mi nie przeszkadzać.
Olcia świetnie sobie radziła na biegowym rowerku i jesienią przesadziliśmy ją na zwykły rowerek, z pedałami i dwoma kółkami. Zanim doszliśmy do lasu już umiała jechać sama - duża w tym zasługa sprzętu, bo mieliśmy pożyczony świetny markowy rowerek, ale tak czy siak radocha i duma!
Zdarzało mi się pójść na basen i zmęczyć.
Nawet raz udało nam się wyjść na rower tylko we dwoje ♥️
Ida cały rok - kolejny - jeździła konno, regularnie i entuzjastycznie. W wakacje, na końskim obozie mogła spróbować zdawać pierwszy stopień odznaki, ale okazało się, że nie jest gotowa. W końcu to dopiero 5 rok regularnego jeżdżenia :D
Były wspólne wycieczki rowerowe, geoskrytki i warsztaty. Łapanie pokemonów też.
Jesienią dziewczyny wzięły udział w biegach dla dzieci.
Kilka razy byliśmy na ściance.
W tym roku szkolnym spełnia się jedno z Idy marzeń - pole dance. Jest zachwycona.
Kijki były w ruchu w każdej porze roku.
Na wakacjach były różne dziwne wyczyny :)Podsumowujac, zdarzało nam się robić sportowe rzeczy choć to zdecydowanie czasem, a nie przeważnie. Chciałabym w tym roku odwrócić proporcję.

Fajne momenty 2022 - wykańczanie domu

Nie wiem czy tytuł adekwatny do prawdy. To wykańczanie nie ma nic wspólnego z momentem - zajęło Wojtowi cały rok i zabierze cześć kolejnego. 
Głównym zajęciem Wojtka przez cały rok jest uczenie się z filmików, liczenie, rysowanie, szukanie gdzie kupić, kupowanie, odbieranie paczek, kucie, ciągnięcie kabli, planowanie, kopanie, dłubanie, czyszczenie, odmierzanie, przywiercanie, zabezpieczanie, kładzenie, wypełnianie, przebijanie, zbijanie. Na zmianę z pracą na pełen etat, wożeniem pacholęcia do szkoły, drugiej szkoly, na konia, na gimnastykę i od czasu do czasu delegacjami. 

Nie doceniam na codzien jego pracy na budowie, nie bardzo się nią interesuje i w ogóle się w nią nie angażuje, ale kiedy siedzę w ciepłym domu z dziećmi, a on bidny po ośmiu godzinach pracy, w której marznie - jeździ autobusem z walizką pełną naladowanych akumulatorów do wiertarki, przebiera się w brudne, zimne ubrania, w głuchej ciemności i sam jak palec wierci, liczy, wygina się i poci po to, aby kiedyś z tych zimnych gołych ścian zrobił się nasz DOM - to myślę sobie, że mamy najlepszego Wojta na świecie ♥️ 
Ja popracowalam na budowie raptem tydzień, podczas urlopu kiedy nie było dziewczyn (babcia zabrała je w góry). To nie był łatwy tydzień. Na początku trochę ekscytujące, bo nowe, bo inne, ale potem... frustracja, zmęczenie, znudzenie, przeliczenie zamiarów na siły i rozczarowanie własną niemocą.
Miło wspominam ten tydzień, wspólne picie herbaty w "ogródku", podbieranie sobie ostrzejszego noża, podglądanie technik cięcia styropianu, pędzenie na autobus powrotny, odciski, krew (piec zwany kozą prawie mi odciął kawałek pięty, oczywiście zupełnie sam!) - to był fajny czas, ale o wiele bardziej czekam na ten kiedy już będzie ładnie, ciepło, przytulnie i bezpiecznie.

Najgorszy moment 2022

Wspominaie ubiegłego roku zacznę od najgorszego momentu czyli 24 lutego  - dnia, w ktorym wojna wyszła z książek  oraz filmów i zawitała w naszym radiu, w naszej codzienności, na naszych ulicach (na szczęście nie osobiście, a za sprawą uchodźców). Tłusty Czwartek już chyba nigdy więcej nie będzie mi się kojarzył z radosną beztroską...

To był okropny czas - i sama nie wiem dlaczego użyłam czasu przeszłego, przecież to trwa nadal! Od niemal roku... 

/Ida wymazała Rosję z globusa/

Jak bardzo można przewartościować swoje potrzeby i jak szybko zmienić priorytety..i jak szybko się człowiek do wszystkiego przyzwyczaja. I jak szybko serce przestaje zamierać przy słuchaniu wiadomości. I jak nasze nastawienie szybko się zmienia. Z jednej strony oddalibyśmy wszystko byle to się nie działo bliżej, nie u nas. Z drugiej żałujemy Ukraińcom darmowych biletów komunikacyjnych i narzekamy, że ich tylu...

Pięknie było widzieć dobro i solidarność, ale okropnie jest dziś czuć obojętność i przyzwyczajenie. Z wdzięcznością za to, że TO nie u nas i z rozdartym z rozpaczy sercem oddawałam ulubione kocyki, zabawki, plecaczki, łóżeczko, pościele...Pamiętam, że łzy lały mi się strumieniami na samą myśl jakie uczucia i spokój towarzyszyły mi gdy korzystałam z tych rzeczy, a w jakich okolicznościach skorzystają z nich ukraińskie rodziny.  

Nie wiem czy to opowieści dziadków, blizna na nodze Babci, czy to książki i filmy sprawiły, że od zawsze bałam się wojny. Nie ma w tym niczego wyjątkowego, chyba tylko wariaci się jej nie boją.
Poczucie bezpieczeństwa jest dla mnie najważniejszą wartością i bez niego jestem w rozsypce. Jeśli nie mam planu B, jeśli nie mam poczucia, że coś mogę poradzić, znaleźć jakieś wyjście to przestaje funkcjonować.

Przez wiele tygodni działałam w amoku. Próbowaliśmy żyć normalnie, niby to robiliśmy, ale jednak coś paraliżowało. Miałam taki jeden dzień, kiedy nie poszłam do pracy, bo od rana ryczalam jak bóbr i nie umiałam się uspokoić. Napisałam Szefowi smsa, że nie dam rady pracować, a on nawet o nic nie pytał.
Byliśmy na weekend w górach, wśród wspaniałych i przewesolych ludzi, ale zupełnie nie cieszyłam się tym. Niewiele z tego nawet pamiętam, nie do końca wiem co tam robiliśmy. Nie mam ani jednego zdjęcia.

Pakowaliśmy się i przygotowywaliśmy do wyprowadzki, nie był to zupełnie moment na przyjmowanie do siebie gości, ...ale czy na pewno? Nie mogliśmy się kimś zaopiekować chociaż na kilka tygodni? 
Pomagaliśmy na swoje sposoby, ale pomaganie pomaga pomagającym bardziej niż potrzebującym.
/ta kanapa w tragicznych okolicznościach straciła swój dom i w równie tragicznych znalazła inny/

Przez długie tygodnie w radiu leciała muzyka poważna, nostalgiczna, spokojna... a teraz wiadomości o kolejnych etapach tej bezsensownej wojny przeplatają wesołe piosenki i reklamy telewizorów. 

Od planowania ucieczki, od kilometrowych kolejek w biurach paszportowych - dotarliśmy do momentu, w ktorym pojawiają się pretensje i złość na tych, którzy musieli pójść krok dalej i skierowali go w naszą stronę.

Smutne to, ale niestety do szpiku zwyczajnie ludzkie. 

Ukraino, z całych sił trzymam za Ciebie kciuki.
💛💙

wtorek, 10 stycznia 2023

Wakacje 2022

Działo się!

Koncert Podsiadło

Bilety kupiłam na kilka dni przed, spontanicznie, tylko dla mnie i Idy, bo ani mama nie miała ochoty, ani Wojto. Koncert był przecudowny, najlepszy na jakim w ŻYCIU byłam i do dzisiaj słuchając jego fragmentów mam ciarki na ciele. 
Stadion pękał w szwach, a wrażenia wizualne i sluchowe były czymś absolutnie niezapomnianym.

 
Koncert Iron Maiden

Wyczekany, przesuwany dwukrotnie ze względu na pandemię, ale w końcu się odbył. Dokupiłem bilet dla Idy i pojechaliśmy w trójkę.
Niestety pechowe miejsce sprawiło, że w ogóle nie widzieliśmy sceny, wrażenia słuchowe nie powalały, a publiczność na naszym sektorze SIEDZIAŁA :(
Wycieczka na Czantorię

Na te wycieczkę pojechaliśmy z Olcią oraz mamą. Mimo trudnej drogi i aż 13 kilometrów do przejścia obie dziewczyny dały sobie radę! Ida była wtedy na obozie.
Tradycyjnie Wojto, tym razem z Olcią, poszukiwał geoskrytek.
Olcia uwielbia jagody! 
Warsztaty

Nie traktowałabym tego jako istotną część wakacji, ale Olcia bardzo często o tym wspomina. Wybrane miejsca na mapie miast kojarzą jej się właśnie z tym, że co tydzień odbywały się tam świetne warsztaty plastyczne. Do dziś w pokoju wiszą zrobione wtedy prace, jak jest wolny dzień to Ola pyta czy będą warsztaty, czasem wspomina "straszny teatr", w którym byłyśmy posłuchać koncertu. Miłe to były wieczory.
Remont

 Wojto większość wakacji spędził remontując dom. W wakacje był etap tynkowania, wylewek, wykładania podłogi styropianem. W tej ostatniej czynności miałam okazję pomoc i była to pierwsza moja praca na budowie. Poświęciliśmy na to tydzień urlopu, a Wojto większość popołudni i weekendów.
Byla to swego rodzaju namiastka wakacji, bo jedliśmy obiady odgrzewane na naszej turystycznej kuchence, herbatę zaparzaliśmy w garnku, kawę piliśmy na prowizorycznej ławce z widokiem na zieleń.
Kraków

Pod nieobecność dziewczynek (były z Babcią w górach) wybraliśmy się z Wierzbolami do Krakowa. Głównym celem dla mnie było zobaczenie na żywo prac Jean-Michela Basquiat, dla innego z nas ważny był Banksy. Przez przypadek zajechaliśmy pod inne muzeum i z tego powodu, zupełnie nieoczekiwanie zwiedziliśmy wystawę malarstwa Malczewskiego. 
I całe szczęście! Nasza docelową wystawa była porażką - w dwóch niezaduzych salach znajdowało się około dwudziestu-trzydziestu prac, Basquat sztuk jeden (ulotka z namalowana jego ręka koroną...), Banksy sztuk jedna (nawet nie zapamiętałam co), poza tym kilka znanych nazwisk, po jednej-dwie sztuce, niektóre wielkości znaczków pocztowych. I nawet nie.mozna było robić zdjęć.... Totalny zawód.

Na deser poszliśmy do kultowo śmierdzącej stęchlizną i papierosami knajpy "Jama Michalika", gdzie wypiliśmy kawę a Asia herbatę z konfiturą (czyt. jednorazowa porcja dżemu Łowicz w plastikowym opakowaniu, lol).
Zaliczyliśmy spacer po Brackiej w strugach deszczu, a na koniec zjedliśmy ucztę w hiszpańskiej knajpce, gdzie jedliśmy prawie wszystko co było w karcie i wszystko było pyszne! Było wspaniale!!

Dzień nad jeziorem

Ida tradycyjnie spędzała część wakacji w kopytnym towarzystwie. 
Odbierając ją z obozu spędziliśmy razem, w trójkę kilka godzin nad pobliskim jeziorem. 
Było przyjemnie!

Karwia

Udało nam się wyjechać na tydzień nad morze. Postanowiliśmy to na kilka dni przed, błyskawicznie znalazłam na internecie nocleg,  najtaniej jak się dało i choć bez luksusow to było super. Pokój jeden, niezbyt ustawny, kuchnia wspólna, balkon zamieszkały przez gołębie i widok z okna na piekarnie, która rozsiewała cudne zapachy.
Morze nie zawiodło, było piękne! Dopisała pogoda, temperatura wody pozwoliła mi po 30 latach przerwy w końcu wejść i popływać, byliśmy na Helu, na rowerowej wycieczce do latarni i krzywego domku, spotkaliśmy się z naszymi warszawskimi znajomymi, niespodziewanie spotkaliśmy innych znajomych, (tym razem podwarszawskich!), było opalanie, nicnierobienie, gofry, przeczytałam książkę, prawie codziennie rano biegałam i jogowałam na plaży - było CUDOWNIE.
Dziewczyny miały radość o każdej porze dnia bawiąc się na plaży (byliśmy nawet nocą), widzieliśmy najpiękniejszy zachód słońca, dziewczynki znalazły pisklaka, napoiły go i potem Wojto sprawił, że odleciał do gniazda, prawie wstałam na wschód słońca.... Tyle fajnych spraw, w zaledwie tydzień!