Po kolejnym dniu straconym na poszukiwania kempingu idealnego - udało się! Znaleźliśmy świetne miejsce i choć pierwszą noc spędziliśmy na parkingu... to kolejne już na dużo lepszym miejscu. Mieliśmy widok na morze, cień, odrobinę prywatności i sporo przestrzeni.
Adriatyk nie rozczarował - piękny, ciepły, krystaliczny, pełen żyjątek.
Wojtowi nie dane było zobaczyć zachód słońca nad morzem, ponieważ przed nami była wyspa ;-)
nasze terytorium, poniżej już plaża
wariatuńcie
pełen luz
Czasem Ida była kotkiem
jeden jedyny raz wybraliśmy się do miasta na zwiedzanie. Upały były nieziemskie
Po kilku dniach dojechała do nas siostra Rafała z synami, więc było nas jeszcze więej
w Zadarze powstały pierwsze w Europie morskie organy. Falująca woda wygrywała wewnątrz mola przeróżne melodie - Ida słucha
duecik
pisanie po sobie to świetna zabawa
ten chudzielec w czerwonych gaciach to Wojto! ;-)
"ostatnia wieczerza"
Spełniło się Idy marzenie - tato kupił "wędkę" i łowiła ryby.
Fajnie było........
....lecz dla nas z przygodą się skończyło, bo jak wracaliśmy do domu to 70 km przed celem wysiadło nam auto. Zegar tykał, czasu na dojechanie i wyszykowanie Idy na kolejny wyjazd było coraz mniej... na szczęście Wierzby przybyły nam z pomocą ;-)
Ida machała białą flagą w oczekiwaniu na ratunek (flaga zrobiona z gumy do żucia, chusteczki i pręta z rolety)
ratunek nadjechał....
... i odjechał z naszym autem i połową bagazy prosto do mechanika....
Dobrze, że nie stało się nam to np. w Chorwacji ;-D