wtorek, 23 października 2012

Stockton nocą

W nocy Ida fajnie spała. Zaprosiliśmy ją do swojego wyrka, bo w jej pokoju śpi Szymon, a ta mała Wredotka rozłożyła się tak szeroko jak tylko się dało ;-)


W sobotę Wojtek niestety musiał iść do pracy, więc poranek niczym się nie różnił od pozostałych dni. Jedyne co to zamiast wjeżdżać wózkiem do łazienki i zabawiać Idę spod prysznica zostawiłam ją Szymonowi i swobodnie śmignęłam do łazienki. Jak wyszłam to się okazało, że Idunia zrobiła sobie z wujka swoje zwierzątko. Wyraźnie widać kto tu rządzi hiihihih




Szymon jechał do pobliskiego miasteczka po Magdę, więc znów zostałyśmy same, ale nie było jak się nudzić, bo Idunia jest bardzo absorbująca. Już świetnie obraca zabawkami, bardzo wyraźnie daje znać jaką zabawką chce się bawić i generalnie nie mam już większych problemów z odgadnięciem „o co jej chodzi”.


Szymona wcięło na dłużej, więc wypiliśmy z Wojtem kawę i się obijaliśmy. Po jakimś czasie w końcu przyjechali – Szymon i jego dziewczyna Magda. Uśmiechnięta, fajna, otwarta, od razu polubila (ze wzajemnością!) Idę i w dodatku przywieźli jej kolejne prezenty. Tym razem dostała zabawki do kąpieli, kocyk (tak miły w dotyku, że jej go zazdroszczę), grzechotkę oraz pacynkę misia.




Ida miała na sobie sukienkę w Kubusia Puchatka, która zresztą dostała od nich hihih

Na obiad mieliśmy łatwiznę leniuszyznę, czyli gotowe pizze do piekarnika. Wchodziły do piekarnika po dwie sztuki, więc piekliśmy na raty. Niestety… kapał ser i się od razu palił na dnie piekarnika co powodowało powstawanie smrodu, ale co gorsza dymu. Czy wspominałam już, że mamy ślepą kuchnię? I czujkę dymu w przedpokoju? Dwa plus dwa równa się wycie alarmu. Jak się włączył pierwszy raz to mało nie dostałam zawału. Trzeba było wcisnąć jakiś guziczek żeby przestało wyć i za chwilę od nowa. Zrobiliśmy przeciąg, ale to nie zdało się na wiele i przed kilkanaście minut Szymon stał pod czujką i jak się włączała to wciskał jej guzik. Ja zdrapywałam ser z dna żeby się już bardziej nie palił, starając się przy tym jak najmniej otwierać piekarnik. W kuchni było siwo od dymu, ale wietrzenie jej za pomocą otwarcia drzwi nie wchodziło w rachubę, bo zaraz obok nich jest czujka. Generalnie było zamieszanie. Jak już piekarnik ostygł na tyle, że mogłam go wyszorować, a wyciąg wsysnął dym to zabraliśmy się za podgrzewanie drugiej porcji pizzy. I powtórka z rozrywki. Nie wiem tylko dlaczego, bo już 2 razy mieliśmy pizze z piekarnika na obiad i się nic nie działo.

No nic, zjedliśmy, pogadaliśmy i poszliśmy na spacer- niby pokazać Magdzie Stockton, ale było już ciemno i wszystkie sklepy pozamykane, więc nie było za bardzo co oglądać. Ale ku mojemu zdziwieniu Stockton wieczorem, po ciemku wygląda sto razy lepiej niż zadnia. Kanał i mosty są. podświetlone i robi się klimatycznie.





Na spacerze Ida pospała, wiec po przyjściu do domu nie bardzo jej się chciało. Siedziała z nami chyba do 21.30, a my jedliśmy tony słodyczy, oglądaliśmy tutejszego Xfactora i gadaliśmy. Fajowo było!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz