czwartek, 11 grudnia 2014

To było łoże w ...białym kolorze.

Coraz bliżej święta...coraz bliżej święta... tra lalalala

Jeden krok do przodu  (listwy)

 - jeden do tyłu ... (wiertarka + rurka z ogrzewania = kłopot)

 - jeden do przodu. Wczoraj był do przodu. Zakończyłam malowanie Idy łóżka oraz ramy na lustro (Wojtek mi ją ciagle psuł). Potem przeszliśmy do deseru czyli skręcania łóżka. Tym razem instrukcja IKEA mnie przerosła i większość prac intelektualnych i fizycznych wykonał Wojto.


och, jakże się ten pokój nagle zmniejszył... ;-)


przy okazji narodziło się pytanie - na jaki kolor malnąć szafki? i czy ta wyższa ma tam zostać? Nie jest zła, ale nie podoba mi się w tym zestawieniu. Jakie przyjemne dylematy ;-))

A co do łóżka - miało być bez "weznoża" i z szufladami.... ale jednak wygrał Hemnes.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Wyciśnięta niedziela.

Po powrocie z Bielska i zjedzeniu obiadu ruszyliśmy do Remontowni. Ja szlifowałam i malowałam drugi raz łóżko Idy, jakies niedoróbki w futrynach i przyjkręcałam gałeczki do Idy szafeczki. Wojto natomiast bawił się w elektyka.

Jedną z pierwszych rzeczy jakie przy planowaniu remontu "nakazałam" Wojtkowi zrobić to było radio w łazience. Chciałam, aby załączało się je pstryczkiem koło światła i żeby było gdzieś zamontowane na dobre, tak żeby nie trzeba było się do niego specjalnie obracać czy iść, aby włączyc/wyłączyć i żeby uniknąć ciagnięcia się kabli na widoku. Okazało się, że widocznie nie tylko ja miałam taką potrzebę, bo są gotowe radyjka do zabudowy w kontaktach ;-) I od wczoraj mamy takie!!!!! ;-)

Z tego miejsca dziękuję Rafałowi Balowi za dzielną walkę o nasze radyjko (chwilowo ich zabrakło w calej Europie) ;-))))

Wojto uzbroił przedpokój w śliczne oczka i wczoraj testowaliśmy różne rodzaje żarówek, w które zaopatrzył nas Bal. Nie wiedziałam, że jest ich aż tyle...

pokój Idy na razie prezentuje się mało imponująco....

Przyszliśmy do domu tak późno, że Ida była już usypiana przez mamę, więc my mogliśmy spokojnie zasiąść do kolacji, a potem do... miseczki z ciasteczkami.


Metamorfoza szafki

W końcu coś jest skończone. Szafka dla Idy, która już dokładnie rok temu przyjechała z Bielska..

Przed

Po
/Szafka została wyszlifowana z wierzchniej warstwy forniru, który zupełnie mi się nie podobał. Efekt po szlifowaniu był zaskakująco dobry - nie kruszył się, nie odłaził warstwami. Potem pomalowałam szafke łacznie z wnętrzem jedną warstwą farby Luxens szary mat oraz dla dodatkowej ochrony i satynowego wykończenia lakierem bezbarwnym Dulux. Gałki pochodzą z Leroy Marlin, na zdjeciu nie widać, ale są śliczne ,/

Przy okazji muszę wyznać, że pokochałam farbę Luxens. Pięknie kryje, ma kolor identyczny z podanym na puszce, szybko schnie i pachnie, a narzędzia i ręce wystarczy umyć wodą. ;-) I nie jest droga. Dostępna w moim ulubionym sklepie Leroy Marlin.24,90 za 0,5 litra


Lakier bezbarwny Dulux używany wcześniej do drzwi, futryn i parapetów i przy tej pracy świetnie się spisał. Nie smierdzi, bardzo szybko schnie i jest obłędnie wydajny. ok 80 zł

gałki Oscar chrom błyszczący, Leroy Marlin 4,20 za sztukę


czwartek, 4 grudnia 2014

102 powody by się smucić.

W gąszczu "12 rzeczy do uśmiechu", "7 miłych zdarzeń z dnia" i innych afirmacji wszechświata - jestem oryginalna.

Kolejność przypadkowa.

1. Bo jest zimno i lecą smary z nosa.
2. Bo kalendarz adwentoway wisi nie pod tym adresem co powinien.
3. Bo nawet, gdy się staram to moje pomalowane paznokcie są paskudne
4. Bo mnie od czasu do czasu ktoś myli z facetem
5. Bo mi się podwija podkoszulka i nawrt gdy siedzę, to spod swetra i koszuli wystają kawałki podkoszulki i wielkich majt
6. Bo mam fajne buty, ale na moich stopach wyglądają jak kajaki
7. Bo usmarowałam szminką chustę, której używam jako szalika
8. Bo nie mam ładnego szalika
9. Bo nie mam zimowej kurtki, a to co mam to jest za duże, za zniszczone, za cienkie i nie w moich kolorach.
10. Bo nie mam juz mleczka do kawy
11. Bo w pracy brak ruchu.
12. Bo dostany kwiatek kwitnie. Nie pod tym adresem.
13. Bo mi się lista telefonów umoczyła w herbacie
14. Bo Zwycięstwa rozkopane i trzeba chodzić na około.
15. Bo przez 30 minut spaceru do pracy między reklamami i beblaniem usłyszałam w radiu tylko trzy piosenki
16. Bo jestem stara
17. Bo mam brudno w miejscu pracy, a nie chce mi się posprzatać
18. Bo mój mały aparat ciagle jest nienaprawiony
19. Bo własnie zauważyłam, że lakier na wszystkich paznokciach jest obdrapany.
20. Bo brak mi zapału
21. Bo na wielu rzeczach już mi nie zależy
22. Bo skrzypce mi rzępolą na strunie D
23. Bo muszę iść do dentystuy, a wiem, że tego nie zrobię
24. Bo od 3 lat wybieram sie na kolonoskopię, a wiem, że i tak jej nie zrobię
25. Bo nie zrealizowałam ani jednej z dziesięciu rzeczy do zrobienia w tym roku
26. Bo moje ulubione blogi robią się reklamodajnią
27. Bo moje nogi są bardziej fioletowe niż normalne
28. Bo mam do odebrania paczkę, a dziś wzięłam ze sobą małą torebkę
29. Bo za dwa tygodnie kończy się kurs angielskiego, a ja niczego się na nim nie nauczyłam
30. Bo porzucam pomysły, a potem żałuję.
31. Bo miewam pomysły, a ktoś inny je realizuje.
32. Bo do jednych zapominam się odezwać, a w stosunku do innych jestem namolna.
33. Bo nie jestem na etacie.
34. Bo się boję wpadki i wypadki z mojego punktu.
35. Bo nie przepisałam kontaktów ze starego telefonu do nowego
36. Bo nie jestem dobrą żoną
37. Bo nie jestem dobrą córką
38. Bo nie jestem dobrą mamą
39. Bo nie jestem dobrą siostrą
40. Bo nie jestem dobrą koleżanką
41. Bo nigdy nie byłam dobrym pracownikiem
42. Bo mam dupiate wykształcenie.
43. Bo mało zarabiam.
44. Bo nie jestem przedsiębiorcza.
45. Bo lubię mieć spokój.
46. Bo lubię być sama.
47. Bo jestem sztywniarą.
48. Bo wiosna dopiero za trzy miechy
49. Bo jestem chimeryczna
50. Bo niektórzy mają mnie w nosie
51. Bo dobro czasem nie powraca.
52. Bo mam fatalną pamięć do twarzy
53. Bo znikną czerwone budki z Anglii
54. Bo nie potrafię być damą.
55. Bo muszę umyć kilka okien
56. Bo się boję wojny.
57. Bo mi faks nie działa.
58. Bo się garbię
59. Bo mi ciuchy jeden do drugiego nie pasują.
60. Bo nie mam cierpliwości.
61. Bo nie mam umiaru.
62. Bo studenciaki łażą jak sieroty.
63. Bo większość ciuchów mam już gdzie indziej.
64. Bo nie wiem gdzie co jest.
65. Bo miało być inaczej.
66. Bo w internecie nie ma wszystkiego.
67. Bo allegro ma dupiatą wyszukiwarkę
68. Bo nam się płyta nie mieści pod blatem
69. Bo od roku płacimy za gaz, a go nie używamy.
70. Bo przepadła Idzie rytmika
71. Bo na Wigilii nie będzie cioci i wujka
72. Bo Kasia ma ciężko
73. Bo wiele osób ma ciężko
74. Bo inni potrafią się czuć szczęśliwi.
75. Bo śmierdzi dymem.
76. Bo coś mi pstryka w szczęce, a wiem, że do lekarza nie pójdę.
77. Bo gdy jem bułkę to mnie obkleja mąka
78. Bo tylko mówię, a nie robię.
79. Bo wysyłam za dużo smsów
80. Bo kruszę do klawiatury.
81. Bo niełatwo nawiazuję kontakty.
82. Bo mam bajzel w zdjęciach
83. Bo mam siwe włosy.
84. Bo mi już nikt nie mówi "uczesz się".
85. Bo zawsze chcę czego nie mam
85. Bo nie doceniam tego co mam
86. Bo nie znoszę swojej skóry
87. Bo nie lubię moich włosów
88. Bo mi nigdy nikt nie powiedział, że mam śliczne oczy.
89. Bo mam zeza.
90. Bo nawet dziecko widzi, że jestem ponurakiem.
91. Bo chciałabym być inna.
92. Bo moja siostra zawsze wygląda jak milion dolarów, a ja jak drobniaki.
93. Bo czasem nie chce mi się z nikim gadać.
94. Bo nie mam ambicji.
95. Bo się łatwo poddaję.
96. Bo nie jestem asertywna.
97. Bo potrzebuję kopa.
98. Bo chwilowo wszsytko jest do dupy.
99. Bo nie potrafię być wdzięczna.
100. Bo łatwo nie zapomiinam.
101. Bo 90% moich ciuchów kupuje mi mama
102. Bo 90 % moich posiłków robi mama
....
103. Bo 90 % czasu Idą opiekuje się mama
104. Bo mam w pracy czas na takie głupoty.
105. Bo mogłabym tak jeszcze długo.

wtorek, 2 grudnia 2014

Grudzień

I się zaczęło....

pisanie listu do Mikołaja. Właściwie w tym roku było rysowanie, a nie pisanie listów ;-)

Adresowanie koperty

 Tato musiał troszkę pomóc, bo "Ida nie umie kolować Kołaja"

zaklejanie koperty

wspólne dzieło

a tu oto, w niedzielę wieczorem Ida skacze z radości na widok swojego świecącego kalendarza adwentowego. Sama z siebie oznajmiła również "chcę powiedzieć dziękuję" - na co szczena mi opadła i czymprędzej zadzwoniłyśmy do sprawczyni - cioci Asi ;-)



a tu lepienie bałwanka z plasteliny, którą Ida znalazła w zeszłorocznym kalendarzu :-)


wtorek, 25 listopada 2014

Wakacje 2014

Och, jakie my mieliśmy plany! Dwa tygodnie w Portugalii, relaks na Cyprze, błogie lenistwo w Danii. Niewiadoma co do terminu powrotu Wojta z Gillingham część planów zniweczyła, drugą część zniweczyły ceny, które mimo końca sezonu są chyba zwariowane. Przeliczyliśmy się trochę i zszokowaliśmy jednocześnie.
Ostatecznie wybraliśmy spontaniczny wyjazd do Czech lub na granicę polsko-czeską, gdzie Wojtowi marzył się ośrodek z basenem i innymi luksusami. Na pierwsze kilka dni jednak wybraliśmy się do Bielska. Wyjazd opóźnił się o jeden dzień, bo Ida się rozsmarkała i nie chcieliśmy zarażać małych Balów. Okazało się, jednak, że małe Bale równo i dokładnie zaczęły smarkać same z siebie, więc ostatecznie pojechaliśmy dnia następnego.
Pogoda była przepiękna! Jak na środek listopada to wręcz nieprawdopodobna.

Dzieciaki bawiły się ze sobą dobrze, sukcesywnie wymieniając glutami i zarazkami.

Wybraliśmy się w góry ;-) na Szyndzielnię. Początki były trudne, bo Ida nie bardzo chciała współpracować i tuptać nogami we właściwym kierunku, więc trochę się wlekliśmy. I denerwowaliśmy (ja). I dźwigaliśmy kloca (Wojto).

za to małych Bali rozpierała energia ;-)

:-)))



nie ma drogi bez patoli


W trakcie marszu robiło się coraz cieplej i ściagaliśmy z siebie ciuchy (i wpychaliśmy Wojtowi do plecaka, hihi)


... a potem było już pięknie. Jechalismy kolejką. Ja tam podróżować zdala od powierzchni ziemii nie lubię, ale w wagoniku kolejki było nam przytulnie, wesoło, a widoki, niestety niewidoczne na zdjeciach piękne. Dzieci piały z  zachwytu, a ja się nawet bardzo nie bałam - czad!

tu się chyba chciałam przesunąć z kadru? Nie wyszło ;-)



bracia Bale

Ida też się doczekała kijaszka.

Dojechaliśmy kolejką, a potem jeszcze kawałek szliśmy na piechotę do schroniska. Tam niestety był dziki tłum, więc zapomnieliśmy o herbatce na szczycie, z widokiem na panoramę Bielska i zeszliśmy "piętro niżej", pod stację kolejki gdzie wszystkie dzieciory rzuciły się na kiełbachy z grilla.










Ida zjadła całą taką kiełbachę, bo była wygłodniała brakiem śniadania. Przez chwilę powiało grozą gdy pani oświadczyła, że keczup jej się skończył akurat gdy przyszła kolej na porcję Idy - na szczęście Łafłał ją uprosił by wyskrobała ścianki butelki i Ida keczup jednak dostała ;-)



Ku naszemu zdziwieniu z powrotem Ida szła bardzo ładnie, sama, w dobrym humorze.


Samodzielnie doszła do następnego punktu wycieczki, czyli Dębowca, na którym to już nie byla taka wesoła mimo, że za wczesniejszą dzielność dostała książeczkę PTTKz samodzielnie przybitymi pieczątkami i soczek z rurką a takze możliwość pohasania na placu zabaw. Wypiliśmy w pośpiechu kawę i ruszyliśmy na dół. Ida momentalnie zasnęła Wojtowi na rękach i biedny niósł ją aż do domu Bali...czyli daleko.

Na następny dzień zaliczyliśmy grilla na świeżym powietrzu. Było pysznie.

Chciałabym napisać, że wieczory spędzaliśmy na długich rozmowach, grach planszowych, drinkowaniu, śmiechach, seansach filmowych i innych harcach, ale niestety. Czwórka zasmarkanych, charczących dzieci w tym jedno dodatkowo ząbkujące równa się nieustanne bieganie góra-dół-góra-dół. My w sumie meiliśmy najlepiej, bo choć uspanie Idy to jak zwykle był wyczyn, to jak już zasnęła to spała. Bale natomiast kursowały non stop i właściwie głównie na tym polegały ich wieczory.

Wojto tak się napatrzył na dokonania Rafała (świeże malowanie, postawiony piękny kominek itd), że odechciało mu się jechać w góry i chciał wracać do domu remontować. Nie namawiałam go, zwłaszcza, że Ida kaszlała coraz gorzej i po tym jak Rafał był u lekarza najpierw z Arturem, a po dwóch dniach z Robertem stwierdziłam,, że kolej na Idę ;-)


Weekend skrócony, zasmarkany, niewyspany (my jak my, codziennie leniuchowaliśmy do 9 i później, ale małe Bale (Balki?) bez względu na ilość pobudek i wezwań nocnych budzą się na dobre  koło 6 ....), ale mimo tych wszystkich niesprzyjających okoliczności udany i natchniewający. Natchniwujący. Natchniewywający?.

Za pobyt oraz foto dziękujemy Balom bardzo  ;-) Za tonę pożartych bez opamiętania krówek kajamy się nisko.