Na pierwszy ogień poszło muzeum , na którego darmowym parkingu postanowiliśmy zostawić samochód. To było trochę dziwne miejsce, bo jadąc tam, do tej miejscowości mieliśmy plan „jedziemy nad samo morze i pospacerujemy”. Zobaczyliśmy z daleka wielki statek z masztami wystającymi ponad dachami budynków. Pomyśleliśmy, ze to kwestia perspektywy i odległości, ale okazało się, że ten statek naprawdę stał między budynkami! Był jednym z eksponatów muzeum (większym niż całe muzeum), ale za wstęp trzeba było zapłacić 8,5Ł więc się nie zdecydowaliśmy.
Muzeum było nawet ciekawe, były różnorodne eksponaty, ale chłopakom najbardziej się spodobał model bojlera z elektrowni wybudowanego ileś tam lat temu w tej miejscowości. Stali przed gablotą i piszczeli do siebie „ooo zobacz, dokładnie taki jak ten co robimy!”, „no i ma takie same bloki”, „i też takie rurki”,”i identyczne „cośtamcośtam”.
To by było tyle zwiedzania miasta. Wrócilismy do samochodu i pojechaliśmy wzdłuż wybrzeża. Jak się skończyły betonowe falochrony i zaczęła plaża to poszliśmy na spacer.
Koła ratunkowego
Polskich
napisów hihihi
No i tyle z naszej wycieczki, która miała być długa,
romantyczna i chcieliśmy zjeść sobie na obiad jakieś świeżo złowione owoce morza.
Taa…
Zjedliśmy pizze, Ida poszła spać a my z Pawłem oglądaliśmy filmy. Jeden, potem jeszcze drugi. A jak już Paweł spakował swoje rzeczy i wstał do wyjścia to Wojtek włączył kolejny i tak fajnie się zaczął, że Paweł stał i stał i stał, po 15 minutach przysiadł na oparciu kanapy aż w końcu został do końca. Film był fajowy, komedia „Zamiana ciał” czy coś takiego. Czadowa!
Było już późno, a oni następnego dnia musieli iść do pracy, więc poszliśmy spać.
Wszystkiego najlepszego i dużo miłości z okazji rocznicy, kolejnych rocznic i dzieci :-)
OdpowiedzUsuń