czwartek, 25 października 2012

Stary brachol długo śpi

Dzisiaj Szymon osiągnął mistrzostwo w spaniu – spał do 13!!!



My w tym czasie odbębniłyśmy swoje poranne rytuały czyli jedzenie, spanie, jedzenie, spanie, jedzenie hihihi. Jak już Szymon wylazł z pieczary to poszedł się kąpać a Ida przewracała się na swojej macie. Nowej nie-nowej macie. Myślałam czy by jej nie spakować maty do zabawy jak tu jechałyśmy, ale już nie miałam wolnej wagi w bagażu, a poza tym stwierdziłam, że kocyk + różne zabawki to będzie prowizoryczna mata edukacyjna. Tu, na miejscu okazało się, że potrzebujemy czegoś na czym Ida mogłaby sobie leżeć na podłodze, żeby można ją było zostawić bez zmartwienia, że spadnie. Szukałam jakiegoś byle jakiego kocyka w sklepach charytatywnych, ale nie znalazłam. Chodziło o coś taniego, co się nada i bez żalu zostawimy kiedy będziemy wyjeżdżać do Polski. Szymon wiedział o naszych planach i kupił Idzie kocyk, ale jest taki superowy, taki mięciutki, że w życiu bym go nie dała na zciaranie na wykładzinę. Na szczęście na carbootcie (targu) wyhaczyliśmy taką małą matę za funta czy dwa i Ida teraz ma po czym się tarzać.





Jak już w końcu się zebraliśmy na spacer to była… 16! O 17, góra 17.30 zamykają tu sklepy, więc pora na spacer nieszczególna, a mieliśmy w planach kupić „coś” na obiad. Poszliśmy do Lidla i kupiliśmy rzeczy na sałatkę z tuńczykiem i paelę z owocami morza, bo chcieliśmy żeby Szymon nas wprowadził w świat owoców morza jakoś bezboleśnie i łagodnie. Stwierdził, że to dobre danie na „pierwszy raz”, więc zaryzykowałam. Spacer nie był zbyt przyjemny, bo pogoda nie dopisała, kropiło i wiało, brrr. Wróciliśmy do domu i zaraz potem wrócił Wojto. Pożyczyliśmy patelnię od Pawła i na 3 gary Szymon warzył nam strawę hihihih i jeszcze robił sałatkę. Uśmiał się jak zobaczył jaką ilość tuńczyka schowałam do lodówki z komentarzem „trzeba zrobić coś z tuńczykiem żeby się nie zmarnował” i efekt był taki, że tuńczyka nie sposób było w sałatce spotkać hihihih.

Do tych owoców morza podchodziłam bardzo nieufnie. Wielkie krewety, małże, kalmary… fakt, że w małej ilości i zdecydowanie nie żywe, ale i tak każdy kęs był ostrożny. W sumie nie było to takie straszne. Poza psychiką, która utrudniała sprawę wszystko było ok ;-)

Wypadał dziś dzień kąpieli i to była kąpiel bogata w „pierwsze razy”. Po pierwsze Idula pierwszy raz miała w wannie zabawki i się nimi bawiła. Po drugie w końcu zaczęła chlapać! I to jak!! Chlapała jak szalona, ale zanim zawołaliśmy Szymona a on pozbierał sprzęcior to Idy humor się skończył, więc na filmiku są widoczne już tylko resztki jej zabawy.


Po trzecie po kąpieli została ubrana w swoją pierwszą piżamę! Dostała ją od Szymona i jest w zwierzątka (każde jest podpisane imieniem, żyrafka ma na imię Oskar hihi). Mimo, że piżamka jeszcze za duża to wygląda w niej słodziutko.











Mieliśmy zamiar grać w karty albo pokera (w końcu Wojto ma zestaw, a nawet półtora!), ale jakoś tak się zagadaliśmy, Wojto przysypiał, więc w miarę szybko rozeszliśmy się do łóżek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz