Zdarzyła się taka niedziela, że ilość pasażerów i posiadane pojazdy pozwoliły nam się wybrać na wycieczkę jednym busem. Było gitesowo!
Pogoda dopisywała idealnie - jak jechaliśmy lało, a jak spacerowaliśmy to było ładnie. Raz siedzieliśmy 10 min w aucie żeby przeczekać, raz biegliśmy przed ulewą do auta, a jak poszliśmy zjeść to kelnerki właśnie obcierały stoliki i krzesełka z wody. Ale my nie zmokliśmy!
kurcze, już nam się zaczyna mylić ;-))
..a może Wojtowi było wstyd pozować z żoną ubraną w sweter z Hello Kitty?!
tu zaczynało padać...ale zdjęcie było ważniejsze ;-)
szpaler z drzew
Ida lubi fytki!
Ida lubi też mamusię ;-)
trochę przypadkiem chłopaki sie zmoczyły.
...a Łafłał prawie zgubił gatki ;-)
"morze, morze, nic nam nie zrobisz! tere fere...." ...a potem dyla!!!!
a na deser pojechaliśmy zobaczyć z góry klify w Dover i port, w którym dobili lądu Bale kilka dni wcześniej. Było czadowo!
Mokre ciuchy chłopaków suszyły się po drodze łopocząc na wietrze za autem ;-) Wszystkie Bale Dover i potem powrót do domu zaliczyli bez gaci ;-))))
gryzę
pluję?