poniedziałek, 8 października 2012

Whiteby


Byliśmy umówieni z Pawłem na wyjazd koło 12, ale ja spałam prawie do tej godziny, więc  zanim się ogarnęłam, śniadanie, szykowanie to zrobiła się 13. Wyruszyliśmy w trójkę (przepraszam, czwórkę). Dzisiaj widoki z okna były znacznie ładniejsze. Bardzo naturalne, mało zabudowań, jak już to wiejskie domki, a na około pola i łąki. Te tereny słyną z uprawiania czy po prostu z obecności lawendy i choć to chyba nie pora na kwiaty to część krajobrazu miała fajne bordowe i fioletowe odcienie. Wszędzie było pełno owiec, białe owce pomazane kolorowymi sprayami na kuprach hihihi Jechaliśmy przez park narodowy, więc nie ma się co dziwić, że mało tam było ludzkich akcentów.
Po  drodze Ida była bardzo spokojna, ale robiła coś dziwnego: otwierała i zamykała dzióbek jakby żuła niewidzialną gumę. Bardzo to było śmieszne, jak mi się uda to wkleję filmik. Paweł mówił, że jego córka też tak robiła tuż przed wyżnięciem się ząbka, więc to plus nieprzespana noc może faktycznie zwiastuje ząbkowanie?

 Kiedy dojechaliśmy na miejsce od razu wiedzieliśmy, że to był dobry strzał! Z daleka było widać jakieś ruiny kościoła czy zamku a krajobraz był śliczny. Miasto było turystyczne, zresztą były w nim tłumy. Ładne budynki, ładna plaża, ciekawe wejście do portu, a po drugiej stronie wielki klif, na którym był kościół, stary cmentarz i jakieś muzeum, ale właśnie je zamykali kiedy tam wchodziliśmy. Wojto poszedł z Pawłem wzdłuż krawędzi klifu a ja z Ida zaległam na łące  widokiem na panoramę okolicy i zaliczyłyśmy karmienie, przebieranie pieluchy i przytulanie. Fajnie było…. Bateria w aparacie zaniemogla w połowie wycieczki, ale i tak tam jeszcze wrócimy, więc może wtedy porobimy ładniejsze zdjęcia. Generalnie było fajnie ;-)




























Około 18 zbieraliśmy się do domu bo byliśmy głodni ( Wojto ma puste konto a ja chyba też bo nie chciał mi bankomat wypłacić pieniędzy ha ha ), ale droga przez pierwsze 30 minut była bardzo stresująca, bo kończyła się rezerwa paliwa a odległości między jedną stacją a drugą były bardzo duże. Dwie mijane stacje były zamknięte (czy w PL są jeszcze takie małe stacje zamykane po południu i na weekend?) więc odetchnęliśmy z ulgą kiedy w końcu udało się zataknkować. Wrócilismy do domku i rzuciliśmy się na jedzenie hihihihi.
Ida na wycieczce była przekochana. Albo spała w chuście albo się z niej wychylała i gapiła – generalnie zero problemu. Niestety w domu znów odstawiła cyrk ze spaniem. Nie wiem o co jej chodzi, ale z kłopotem zasnęła a potem się budziła co godzinę, nawet co pół i wyła. Muszę w końcu dostać się jakoś na internet i poczytać czy tak może być przy ząbkowaniu.

2 komentarze:

  1. Filmik z niewidzialną gumą rewelka :) Po prostu coś przesłodkiego :) A te minki...nic tylko schrupać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A czy moje komentarze znikają? Pisałam jakies złośliwości o nauczycielach na macierzyńskim, a ich nie ma. KAsujesz takie ? :-)

    OdpowiedzUsuń