środa, 31 października 2018

Lekarz niezwykły

W mojej drugiej ciąży, z początku błąkałam się od lekarza do lekarza, ale w końcu trafiłam na TEGO JEDYNEGO. A własciwie na tę jedyną.

Kobieta (młodsza ode mnie!) jest poprostu niesamowita. Serce na dłoni, burza ognistorudych loków na głowie, zdcydowana, opiekuńcza, bezpośrednia, a przy tym z taką haryzmą i otwartością, że przez kilka miesięcy czułam się jakbym miała nową, najlepszą na świecie przyjaciółkę. Miałam ochotę ją ściskać, przytulać, dzwonić do niej z byle pierdołą, pić z nią kawę, poznać jej rodzinę i takie tam. Być może to burza hormonalna , być może fakt, że przez całą ciążę byłam w domu sama z Idą i uczepiłam się kogoś kto się mną po prostu interesował (żeby to nie zabrzmiało jakby się mną nie interesowano, bo wręcz przeciwnie ;-) mama, siostra, sąsiedzi... nawet wakacje nad morzem miałam z troskliwą obstawą :-)
<3 -="" a="" am="" by="" czu="" g="" jak="" jakbym="" ju="" k="" kt="" lekarka="" mia="" na="" ni="" nie="" o="" odzie="" p="" po="" poczu="" porodzie="" powod="" powodu="" przeprowadza="" przyjaci="" ry="" si="" spotka="" spotyka="" straci="" ta="" te="" uwawia="" w="" wizyty="" z="">
Miesiąc po wyjściu ze szpitala pani doktor miała urodziny, więc wysłałam jej mmsa:


<3 -="" a="" am="" by="" czu="" g="" jak="" jakbym="" ju="" k="" kt="" lekarka="" mia="" na="" ni="" nie="" o="" odzie="" p="" po="" poczu="" porodzie="" powod="" powodu="" przeprowadza="" przyjaci="" ry="" si="" spotka="" spotyka="" straci="" ta="" te="" uwawia="" w="" wizyty="" z="">

Przez ten rok nie widziałam jej ani razu (nie pracuje już w mojej przychodni), ale nadal o niej ciepło myślę, dlatego gdy w tym roku wypadły jej urodziny powtórzyłam numer ;-)

<3 -="" a="" am="" by="" czu="" g="" jak="" jakbym="" ju="" k="" kt="" lekarka="" mia="" na="" ni="" nie="" o="" odzie="" p="" po="" poczu="" porodzie="" powod="" powodu="" przeprowadza="" przyjaci="" ry="" si="" spotka="" spotyka="" straci="" ta="" te="" uwawia="" w="" wizyty="" z="">
<3 -="" a="" am="" by="" czu="" g="" jak="" jakbym="" ju="" k="" kt="" lekarka="" mia="" na="" ni="" nie="" o="" odzie="" p="" po="" poczu="" porodzie="" powod="" powodu="" przeprowadza="" przyjaci="" ry="" si="" spotka="" spotyka="" straci="" ta="" te="" uwawia="" w="" wizyty="" z="">



Każdemu życzę napotkania na swojej zdrowotnej drodze takiej dobrej duszy.... <3 p="">

Nie ma fal, nie ma fal, nie ma fal....

W ostatni weekend byliśmy na długo wyczekiwanym koncercie (bilety dostałam na urodziny). Dawid Podsidło - pamiętam go jeszcze z programu w którym debiutował. Bardzo mu kbicowałam i uwielbiałam jego retorykę. Nic się w tym względzie nie zmieniło ;-)


Koncert był świetny! Od nagłośnienie, po światła, efekty, ilość piosenek, kontakt z publicznością, umiarkowany ścisk na płycie - wszystko super. Sam Dawid - równie świetny, choć ciuchy i wąsik bym zlikwidowała ;-) Cudowne dwie godziny zabawy, wzruszeń, śmiechu i tańca ;-)

...Jakże inaczej niż ostatni koncert Dumplingsów w Katowicach....

poniedziałek, 29 października 2018

Och, Caryńska! *

Zastanawiając się nad kierunkiem kolejnej wyprawy w góry kierowaliśmy się ciekawością i racjonalnością - wybraliśmy Połoninę Caryńską. Zastanawialiśmy się, z której strony wchodzić, a którą zchodzić i tu pomocny okazał się blog, o którym już ostatnio wspominałam i jeszcze raz polecę: Zieloni w podróży.
-------------------------------------------------------------
Our next trip was from Ustrzyki thru Połonina Caryńska to Brzegi. We repeated the scheme with hitchhiking and it went perfectly well.
------------------------------------------------------------
Wybraliśmy wejście z Ustrzyk Górnych i zejście do Brzegów Górnych.
Po dwóch godzinach jazdy z Rymanowa dotarliśmy do Ustrzyk. Tam nas Wojto zostawił na parkingu, cofnął się do Brzegów i zostawił tam samochód. Złapał stopa i chwilkę potem był już z nami (całość operacji zajęła mu 23 minuty).

Ruszyliśmy w górę.

 Poza satysfakcją i przyjemnym zmęczeniem pierwsze godziny wędrówki były dosyć nudne. Las, troche ptaków .... no nic porywającego. Ida tym razem trochę marudziła, staraliśmy się  (a głównie Wojto) zająć ją wyszukiwaniem grzybów, znaków, nasłuchiwaniem odgłosów, no ale nie miała zbyt wiele radości z tej drogi.

------------------------------------------------
Going up the mountain wasn't too exciting, especially for Ida, but on the top ....woow, the view was amazing.
-----------------------------------------------


Na szczęście po około dwóch godzinach bylismy juz na połoninie. Od razu gdy wyszliśmy z lasu widoki były powalające. Z wrażenia stanęliśmy i się rozglądaliśmy jak dzieci w sklepie z cukierkami. Coś pieknego!



Przejście Połoniną to tempem spacerowym przynajmniej godzinka, więc rozlądaliśmy się na około i ja zaczęłam żałować, ze wybraliśmy ten kierunek przejścia, bo widoki ciągle były za nami i trzeba było się obracać. Gdy dotarliśmy na szczyt Połoniny Ola już nie spała, więc zrobiliśmy dłuższą przerwę na jedzenie.

--------------------------------------------
lunch time !
--------------------------------------------




 Przy okazji pomogłam Idzie budować "dom dla kotka", bo dla niej w całej wycieczce najważniejsze było by na szczycie zbudować mu norkę.

---------------------------------------------------
I promised Ida help with building the cave/home for kitten. So we made it!
---------------------------------------------------

Hm... obiecałam to słowa dotrzymałam, po czym ruszyliśmy w drogę.

A! Zapomniałabym. Łażąc w tym punkcie szczytowym i nosząc kamienie na "domek dla kotka" zerknęłam na jeden ze szlaków, któtym zmierzał jakiś pojedyńczy człowiek. Chwila zastanowienia - i okazało się, że to gadatliwy pan dziadek, którego poznaliśmy dwa dni wczesniej! Trochę śmieszne, zupełnie jakbysmy zęby zjadali na górskich szlakach i byli hej do przodu - a tu jedyna poznana osoba i ciach! spotykamy ją na drugiej wycieczce ;-)
Pan dziadek był podchmielony (pił nalewkę z jakimis napotkanymi na szlaku ludźmi), zakrwawiony (wyrżnął na korzeniu i rozwalił nos i czoło), a do tego znów półnagi. Tym razem nasze  drogi jedynie się skrzyżowały, bo on wracał do Ustrzyk, a my szliśmy do Brzegów.





Sprawdzając mapy wiedzieliśmy, że zejście z Połoniny do parkingu powinno nam zająć 2h. Tym czasem okazało sie, że znaki na górze pokazują 2h 45 minut. Załamało mnie to, bo przy dwóch godzinach mieliśmy szansę na zejście przed zachodem słońca, przy trzech - już nie.
Droga w dół okazała się równeiz dość nudnawa, ale... widoki zanim weszliśmy w las znów powalały. Było przepięknie i suma sumarum - obojętnie z której strony na którą człowiek postanowi przemierzyć Połoninę to tak czy siak część pięknych krajobrazów będzie mał za plecami, ale potem kolejne już przed sobą.






W dół schodziliśmy naprawdę szybko, ale za każdym razem gdy mijaliśmy drogowskazy byłam trochę zawiedziona, bo okazywało się, że ciągle jest daleko...daleko i ciagle daleko do końca. Samo chodzenie było ok, ale droga przez ciemny las nie była tym o czym marzyłam... a tu ciagle 2 h, 1 h 50 min, 1 h 30 min... tak powoli się to zmniejszało!

 -------------------------------------------------------
I was worried that we will go in the dark because sunset was close. We tryed walk really fast but it wasn't even as fast as signs show.
On the end of the day we were in a car 15 minutes before darkness.
------------------------------------------------------

Końcówkę szliśmy w szarzyźnie i małym deszczyku, ale ciemno zrobiło się gdy już byliśmy na parkingu. Uffff.

Po kolejnych dwóch godzinach w samochodzie padliśmy jak dzieciaki ;-)
--------------------------------------------------------------
This night we had slept like babies
--------------------------------------------------------------

* Tytuł posta zapożyczony z tekstu zespołu Wiewiórki na drzewie pt "Ofiarom trenera Klausa". Piosenka dotyczy biegu "Rzeźnik" czyli 80 km górskimi szlakami. Jest tak kawałek tekstu " Toż to Połonina zła. Och, Caryjaska. Cos ty mi krwi napsuła!... Zabrałaś siły me. Mam już dość udręki tej..."
Link do piosenki: O T K Rzeźnik!



środa, 24 października 2018

Z dziećmi na Tarnicę

A jednak, Bieszczady!

--------------------------------------------
Finally, Bieszczady Mountain!
--------------------------------------------
Tak jak pisałam we wcześniejszym poście, do Bieszczad mieliśmy 2 godziny jazdy samochodem, więc naszą pierwszą górską wycieczkę rozpoczęliśmy od nudnej jazdy. Nie było po drodze zbyt okazałych widoków, wiec droga się dłużyła.

Mieliśmy w planie wejść z Wołosatego na Tarnicę (najwyższy szczyt Bieszczad) i zejść inną trasą, do Ustrzyk Górnych. Pojechaliśmy zatem do Ustrzyk Górnych, aby zostawić tam samochód i chcielismy busem podjechać do Wołosatego, na początek naszej trasy. Niestety, okazało się, że jest po sezonie i jedynym transpotrem na jaki mogliśmy liczyć był bus za 40 zł. (strzeliliśmy fochem). W takiej sytuacji Wojto nas zawiózł do Wołosatego, wrócił autem do Ustrzyk na parking, a potem złapał stopa i do nas dojechał.

Ja w między czasie zdążyłam nakarmić Olę i poznać półnagiego starszego pana, który opowiadał i opowiadał o swoich wędrówkach i przygodach nie przejmujac się wcale tym, że nie skupiam się na nim zupełnie.

--------------------------------------------------------------------
To Bieszczady we had 2 hours way by car, so our first Bieszczady trip started with boring delay - driving from Rymanów to Ustrzyki Górne. Overethere we tried to catch some bus but it was too expensive so we decided that Wojtek picked us up to Wołosate, back to the carpark and then back to us by hitchhiking. During our waiting I feed Ola and met half-naked old man, which was talking a lot.
-------------------------------------------------------------------

Koło 12 rozpoczęlismy wedrówkę. Szło się świetnie, a przewinięta, nakarmiona i przytulona w chuście Olcia spała jak aniołek do samego szczytu. Przez spory kawałek na szczyt prowadzą "schody", tak jakby zbocze było sterasowane co z jednej strony było niefajne, a z drugiej jak się wpadło w rytm to przestało przeszkadzać.


--------------------------------------------------------
We started climbing after 12 and it went really good. Ola was asleep all the way up, Ida had great fun with Wojtek. I left them behind me because they talk too loud to keep Ola sleeping.
-------------------------------------------------------

Ida dzielnie maszerowała i przez całą drogę gadała do Wojtka. Ja szłam sporo przed nimi żeby Olcia się z tego gadania nie obudziła.




widoki były obłędne - lepsze niż to sobie wyobrażałam
-------------------------------------------------------------
the view was much better than I had dreamt
-------------------------------------------------------------







Na szczycie Olcia była już obudzona i wesolutka. Zjadła obiadek,  a Ida budowała sobie w tym czasie norę dla swojej przytulnki. Na zdjęciu jest za nami.

-----------------------------------------------------------------
On the top of Tarnica Mountain (1 346 m) Ola was awake and happy. She was eating and Ida during this time built a cave for her toy-kitten. On the pics she is behind us, in the grass.
---------------------------------------------------------------


Ida na szczycie nie siadła by odpocząć tylko budowała "jaskinię dla kotka".... (za nami)




 Gdy ruszyliśmy w drogę powrotną Olcia wylądowała w chuście na plecach i bardzo jej się podobało.
-----------------------------------------------------------
On way down Ola was on my back and she loved it!
-----------------------------------------------------------

Nam też się podobało, bo widoki były cudowne.
----------------------------------------------------------
We both felt in love with this views but it was time to go home.
---------------------------------------------------------



Idka nadal gadała jak katarynka, z obudzoną Olą tymbardziej  ;-)

Po jakimś czasie spotkalismy starszego, półnagiego pana, który już do samego końca szedł z nami.

Ida miała na tyle siły by hasać jak baranek:

-----------------------------------------------------------
Ida still was happy and energetic which was really impressing. 

On our way down we met this half-naked old man. We stay together to the end of trip..
----------------------------------------------------------

Powrót był cudny ze względu na widoki, ale momentami trochę wymagąjący. Ponieważ w ogóle późno wyruszyliśmy to na powrót nie mieliśmy zbyt wiele czasu. No i .... ostatnie dwie godzinki szliśmy lasem, w którym szybko zrobiło się ciemno. Na szczęście Wojto zabrał latarki.  Nic nawet nie mówię na temat moich myśli krążących wokół naszej bezbronnej piatki (my+półnagi staruszek) kontra stada niedźwiedzi czyhające na nas w tym ciemnym lesie... lalalalallaaaa.

------------------------------------------------------------------
/The way back led through the forest what was great and scary at the same time. It got dark before we went downhill but fortunately Wojtek packed torches.
------------------------------------------------------------------

Gdy zeszlismy do Ustrzyk było już zimno, ciemno i pusto na ulicach. Pożegnaliśmy się ze staruszkiem golasem i ruszyliśmy do Rymanowa.... kolejne dwie godziny w aucie, dwie godziny marzenia o ściagnięciu buciorów, wykąpaniu się i położeniu w łóżeczku...

Podsumowując:
1. Wyprawa udała się świetnie.
2. Pogoda nas rozpieszczała.
3. Dziewczyny dzielnie i bez marudzenia wędrowały (zwłaszcza Ola hihih)
4. Trasa malownicza i zróżnicowana. Polany, las, schody, kamole, odcinki prawie płaskie i małe fragmenty gdzie trzeba sie nagimnastykować.
5. Liczby:
                   Wołosate - Tarnica 1 346 m n.p.m. - Ustrzyki Górne
                   odległość - ok 14 km
                   czas naszego przejścia - 6h

Po powrocie do domu rozpoczęliśmy poszukiwania nastepnej fajnej trasy i w ten sposób natrafiliśmy na bloga "Zieloni w Podróży". Jest doskonale prowadzony! Piękne zdjecia, szczegółowe, ale ciekawe opisy, poczucie humoru i zero nadęcia. Świetny graficznie, filmiki ogląda się z ogromną przyjemnością, jest tam mnóstwo praktycznych, przydatnych informacji... nic tylko polecać ;-)  Teraz, pisząc tego posta odszukałam wpis o Tarnicy tylko zdobywanej troszkę okrężną drogą. Myślę, że warto tam zerknąć: Zieloni w podróży .

---------------------------------------------------------
When we arrived to our car we were tired and sleepy but we still must go to the Rymanów Zdrój.
Numbers:
Wołosate - Tarnica 1 346 m n,p.m. - Ustrzyki Górne
The weather was awesome.
Girls were  great and really brave (especially Ola hihi)
Views are absolutely breathtaking.
Time for us : 6 h

We have found good travel blog "Zieloni w podróźy". We will used it next time ;-)
---------------------------------------------------------

wtorek, 23 października 2018

prawie Bieszczady

----------------------------------------------------------------------------------------
Almost Bieszczady Mountain
----------------------------------------------------------------------------------------
W tym roku byliśmy już na wakacjach nad morzem, 2 tygodnie w maju/czerwcu, ale wiedzieliśmy, że chcemy pojechać gdzieś jeszcze. Planowaliśmy Chorwację, ale kłopoty z autem, a potem mój wcześniejszy powrót do pracy utrudniły nam zdecydowanie się na taką jazdę.

Czekaliśmy, zastanawialiśmy się...aż zastał nas październik i taka sytuacja, w której niestety nie mogłam wziąć ciurkiem dwóch tygodni urlopu, bo ważne służbowe daty mi to uniemożliwiły.
A zatem stwierdzilismy, że ... Bieszczady. Chcieliśmy, marzyliśmy, byliśmy ciekawi.... więc po co czekać?

Noclegu szukaliśmy na dzień przed wyjadem, w dodatku w czasie gdy w Bieszczadach trwał słynny bieg - a zatem wybór noclegów był ograniczony. Zerknąwszy dwa razy na mapę wybrałam nocleg najtańszy i najwygodniejszy, w miejscowości zdrojowej Rymanów Zdrój.

...jakież było moje zdziwienie (mgr geografii!!) gdy okazało się, że do Bieszczad mamy stamtąd jeszcze 2 h jazdy samochodem....

No cóż.

Pierwszego dnia na miejscu zrobiliśmy rozeznanie.
--------------------------------------------------------------------------
We have been on holiday this year, May/June, by the Polish sea. But we knew that it was not enough. As my maternity leave was finished earlier and my current work prevented me to take long holiday whenever I want to... we had to abandon the dream of going to Croatia this year and we spontaneously chose Bieszczady Mountains.

W booked our lodging few hours before travel.
Unfortunately it wasn't the best choice. We were far away from mountains. But... we decided stay there and check what we can do in this small town, Rymanów Zdrój.
------------------------------------------------------------------------

Czy w Rymanowie Zdroju jest co robić?

Otóż okazuje się, że tak!

- byliśmy w hucie szkła Sabina, gdzie można obserwować pracę hutników - coś niesamowitego! Nie można było robić zdjęć, więc nie posiadamy.
- zaliczyliśmy spacer deptakiem zdrojowym, dla dzieci jest tam trochę atrakcji typu słomiane figurki, scena, fontanny, bajkowy teatr muzyczny, itd

 - piliśmy wodę ze źródełek mineralnych (jedna ohydna, druga bardziej ohydna, jedna znośna, a ponoć najpyszniejsza była tak oblegana przez ogonek staruszków z baniakami, że się nam nie udało dopchać i spróbować)
- szukaliśmy geoskrytek, jest ich tam sporo i Wojtek z Idą świetnie sobie radzili. Jedną znaleźli jako pierwsi! Pierwszy wpis w książeczce - to dopiero rarytas!

- obserwowaliśmy ptaki, drzewa i grzyby, szukaliśmy ich w atlasach
- byliśmy na "spacerze" który okazał się kilkugodzinną wedrówką góra-dół-góra-dół
(szlak chyba jest rzadko uczęszczany, bo choć dobrze oznaczony to widać, że zarośnięty i niezbyt intensywnie przecierany. W związku z tym były momenty, że miałam duszę na ramieniu - łaziliśmy po krzaczorach, chaszczach, polanach i w głowie miałam tylko pytanie: czy spotkamy niedźwiedzia?
Ktoś się może śmiać, ale.... po pierwsze takie rzeczy się zdarzają, a po drugie... taka rzecz zdarzyła się już kiedyś MI. W dolinie, w Beskidach.... na nisko położonej polanie. W związku z tym bałam się powtórki i drżałam.
Była taka sytuacja, że Wojtek poszedł kawałek wyżej sprawdzić szlak, bo brakowało oznaczeń a ja z dziewczynami zostałam na łące zarośnietej po pas i otoczonej kompletnie drzewami i krzakami. W ciszy usłyszałam charczenie. Bardzo blisko mnie.... ze strachu aż mnie zmroziło.... po chwili drugie charczenie.... Ufff... to było tylko chrapanie Olci w chuście ;-)

 herbatka malinowa towarzyszyła nam każdego dnia
/raspberry tea was with us every day/

gdyby nas tam coś pożarło - to po jakim czasie odnaleziono by nasze kości?
/if we ware eaten there by some animal - for how long our bones would be uncovered?/

 chyba się właśnie nad tym zastanawiam ;-)
/propably I think about that at this moment/


 ponad 10 km spaceru dało nam sie we znaki ;-)
/over 10 km walk, up and down, up and down, was big challenge for us/

Rymanów jest mały, słynie ze źródeł i czystego powietrza. Poza spacerami i drobnymi atrakcjami to nie ma tu zbyt wiele do roboty, więc reszty wrażeń szukaliśmy trochę dalej na południe...

-------------------------------------------------------------
Found out that Rymanów wasn't bad. We'd spend a lot of time:
- walking
- drinking healing springs (some of them was awful, some of them even worse, and one  was so busy that we didn't push ourselves there
- looking for geocaches (Ida and Wojtek are the best in this case)
- visiting glass factory (great to see how few men make some glass figures by hand)
- fearing to meet the bear (which I was already experienced few years ago)

It was good... but we still  wanted to go on south...