Blog powstał kiedy nasza rodzina była w rozjazdach, żebyśmy na bieżąco wymieniali się zdjęciami i wydarzeniami z dnia. Rozjazdy się skończyły, ale przyjemność pisania pozostała. Tworzy się piękna pamiątka.
czwartek, 18 października 2012
Uśmiechnięty dzień
Dziś Ida cały dzień się do mnie zalotnie uśmiechała.
Serce rośnie jak widzę taki bezzębny śliczny uśmiech. Siedziała grzecznie w foteliku i patrzyła się na zalewany deszczem świat.
Kiedy trochę przestało padać to obie ciepło się ubrałyśmy i poszłyśmy na spacer. Tym razem w przeciwną stronę niż centrum, wzdłuż kanałów dzielących poszczególne części kampusu. Można tak chodzić i chodzić, mostki, zatoczki, zaułki. Niezbyt ładne, może w inną porę roku, ale teraz szaro i pusto.
Było zimno jak diabli, ale 1,5 godziny wytrzymałam. Kiedy straciłam czucie w palcach stóp postanowiłam wracać.
Ida na śpiocha zostawiona została w pokoju, otworzyłam okno i poszłam się ogrzewać kawą. Ojjj, jak było dobrze. Myślę sobie o zbliżającej się zimie i chce mi się wyć. Fuuuj! Zimne ręce, zaparowane okulary, cieknący nos, grube ubrania, grube ciuchy dla Idy, pot w autobusie, targanie wózka przez zaspy i kałuże, … nie znoszę zimy. Nie widzę ani jednej jej zalety, wrrr!
Dzis Wojto zaliczył mistrza w spędzaniu z nami czasu. Wyszedł o 6.40 do pracy, wrócił o 17.40, zjadł i wyruszył przywieźć pracowników o 18.40, wrócił 19.30 i wyszedł ponownie, tym razem jechał po kogoś na lotnisko o 20.30 i wrócił 23.30.
Czad na maxa…. Ale w nagrodę jeden z kolegów zdobył dla Niego makę ziemniaczaną, jupiii!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz