niedziela, 30 czerwca 2013

Piknik rodzinny!


W sobotę rano, po śniadaniu, poszłam z Oskarem na kontrolę, okazało się, że niepotrzebnie, bo mama z nim była przed "odlotem", no trudno, zarobił dodatkowy zastrzyk, ale mam nadzieję, że mi to wybaczy ;-)

Pająk przewrócił się do góry nogami i udawał trupa. Po południu już był nówka winklówka, zrzucił wylinkę (chyba urwał sobie przy tym nogę, ale spoko, odrośnie).
tak, piętnaście i pół nogi to zdecydowanie za dużo ;-)

Potem chcięliśmy jechać pożegnać się z chłopakami przed ich wyjazdem na obóz, ale okazało się, że zostali wywiezieni na piknik rodzinny na lotnisko. Spakowaliśmy się więc i pojechaliśmy na lotnisko, nie tyle spotkać się tam z nimi, co zużyć czas.

 Straż Miejska tu była :-)
 



Niestety, było jeszcze za wsześnie, impreza dopiero się rozkręcałą, ale my zdąrzyliśmy zobaczyć kilka atrakcji:
- samoloty ciągnące szybowce
- szybujące szybowce
- spadochroniarzy pakujących swoje czachy yy... tzn czasze do plecaków, a potem pakujących się do samolotu
- start kilku samolotów
- skoki i lądowania tych szaleńców ze spadochronami (siedzieliśmy na tyle blisko, że słyszeliśmy świst materiału)
- oględziny i późniejszy start śmigłowca ratunkowego (tak nam wiało, że Ida się chowała w moją  szyję hihi)


  Poza tym siedzieliśmy na trawie, piliśmy soczek (Ida sama postanowiła nauczyć się picia z  kubka), wcinaliśmy dobre rzeczy (Ida wyciagnęła sobie sama ptasie mleczko i pochłoneła bez zająknięcia) a potem spakowaliśmy się i pojechaiśmy do Wierzb. A tam... sielanka! Chłopcy szaleli z sąsiadem, sąsiadka wpadła na kawę i ploty, żadnych widocznych gołym okiem oznak Reise Fieber ani u dzieci ani u dorosłych. A cz ja puszczę kiedyś Idę na taki wyjazd? Moja mała dziewczynka, nigdy nigdy! ;-) zawsze będzie z mamusią ;-D



 miziu miziu


 oj tam, mała powódź, sianko, okruchy... Ważne, że dziecko szczęśliwe :-)
 mały przestępca:





  Po powrocie Ida spała chwilę w aucie, Wojto chciał w tym czasie naprawić rower a ja posprzątać w domu. Niestety, Wojto nie naprawił, a ja nic nie zdąrzyłam zrobić, bo Ida zaraz się obudziła.


 śmieszne zdjęcie :-)





Domowo i leniwie

Zabawny wiok z okna. Wojto miał skojarzenia z grą  "Lemingi", ale to gra na archaicznego kompa, więc ja nie kojarzę ;-)

 love love
 odkad mama wyciągnęła wagę aby ważyć bagaże przed wylotem Ida absolutnie pokochała to urządzenie i wszędzie z nimłązi oraz waży wszystko w różnych konfiguracjach. Głównie siebie ;-)





 Ida panoszy się też coraz bardziej po terytorium Oskara:




 "o, bryloczek. Co ja bym mogła z nim zrobić? ...."
+
 =

 a ku ku!

 nowa zabawa w "tutanie" tu tu ru tuuuuuu




Jedną z ulubieńszych zabaw Idy jest też przekładanie, oglądanie, wąchanie, stukanie, sypanie i inne "anie" kamykami. Tu na zdjęciu ma je w puszce i grzechocze z zapałem. Niestety, nie wiem dlaczego, ale uwielbia je też wkładać do dzioba, więc nie można jej spuścić z oka podczas tej zabawy, a najlepiej chować kamole z jej oczu.

  zdjęcia ciemne, ale przynajmniej na takich się pojwiam

 poranek - jestem prawie ubrana i prawie w piżamie :-)
 Ida też od rana się stroi: skarpety na śpiochy i heja!
 a tu juz jak na wybiegu mediolańskim:



Urodzinowo-imieninowe łupy

Moje imieniny i mamy imieniny wypadają w jednym dniu, ale ja tak naprawdę obchodzę urodziny, które są kilka dni później. Poniżej ciąg dalszy naszych prezentów, a cooo!

To podkładka pod kubek, którą mama prosiła umieścić na blogu na pamiatkę ;-)


 Ida miała po imprezie rodzinnej mnóstwo wąchania
 Taki skromny "koszyczek" dostała mama od swoich znajomych:
 a to moja kartka od mamy:

 a ta przyszła z drugiej półkuli ;-)
 a to mój ukochany zegareczek ;-) mam już Baby I to nadszedł czas na baby G ;-)
 tak, tak, jest RÓŻOWY!!!

I czy to nie ironia, że Wojto zbiera monety i zegarki a to ja mam najlepsze okazy?! ;-D

a to zakreślacze od Wierzboli ;-)
 i ta "gorsza strona medalu" ;-D
Dosyć tego chwalenia. W dniu moich urodzin, tylko wieczorem mama zrobiła"papa" i pofrunęła do Birmingham do Szymona i Magdy. Trochę jej zazdroszczę (nie lotu rzecz jasna tylko pobytu, zwiedzania i przygody). Fajnie ma.... Tylko mam nadzieję, że Szymon JEST ZADOWOLONY I WSZYSTKO MU SIE PODOBA ;-D

I pomysleć, że my z Idą już pół roku temu wróciłyśmy z Anglii... ależ tam było fajnie! Ile my tam zwiedziliśmy i jak dobrze nam tam było.... ech...






To tyle wspomnień. Czas na następne! Jak nas Szymagdy zaproszą to do nich pojedziemy na wycieczkę ;-p