środa, 30 kwietnia 2014

słownik Idy Aleksandry w wieku 2 lat i 2 dni

chapka - łapka
kadka - czekoladka
mylek - motylek
zimo - zimno, ciepło, gorąco
kepuć - keczup (najchętniej do wszystkiego i ze wszystkim)
muchaj - dmuchawiec
motol - motor ("Pan Michał, motol. Ida motol. Ida kask.)
jujek - wujek
bonziek - pieniążek
halo halo - telefon
Ida wgódku - w ogródku
abaza - plac zabaw
lume - brudne
pinćka - spinka

siok - sok
siok inny - "nie chcę wody tylko sooook!"
tenkju
heloł
bajbaj

"sto lat, sto lat, nie żyje, niech, naaaaam"
"baba, mak, nieeeee, taaaak"
"miś, ucho, maaaam, la la, dzieci taak, misie"
"jedzie daleka, kon nie cieka, ciuf ciuf"

Mucha peciała. Daleeeeko.

Ida siedzi, Ida kadkę, Ida kejke - Ida kocki! (za siedzenie na nocniku Ida dostaje czekoladke, za zrobienie siku naklejke a za uzbieranie całej kartki naklejek ma obiecane klocki)

Ida lubi kadkę.

Ida kocha mame. Ida kocha tate nie. Ciastko Ida lubi.

to moje ulubione ;-)

P.S. Wiesz Wojto, że tak naprawdę Ida Cię bardzo bardzo kocha ;-) Uwielbia z Toba chodzić do ogródka i jak widzi ślimaki to sie rozgląda za Toba. jak auto podjeżdza pod dom i trzaskaja drzwi to mów "tato Ida paci". No i ze mną puzzli nie układa... ;-/ cmok cmok ;-)

Byk byka bykiem pogania.

Postanowienia:

1. Będę sprawdzać błędy i poprawiać je przed opublikowaniem posta.

2. Będę wstawać o zaplanowanej godzinie i nie będę dawała złego przykładu córce zasypiając na JEJ zajęcia w szkole. Nie będę też głośno mówić, że "kogoś pogięło, że robi zajęcia o 9.20, bo to za wcześnie"

4. Jeśli przyjdzie mi do głowy kupic znaczek - choć niby nie mam nic do wysłania to go KUPIĘ, bo moja podświadomość zawsze wie lepiej.

5. Będę prasować przynajmniej raz na cztery tygodnie.

6. Nie będę prać białych rzeczy z czerwonymi.

wtorek, 29 kwietnia 2014

Ida went to school.

Moi drodzy! jako, że Ida skończyła dwa lata dziś była pierwszy raz w ... szkole ;-)

Odbywa się tu dużo zajęć dla dzieci i rodziców i w końcu się wybrałyśmy. Dzisiejsze zajęcia polegały na tym, że się chodziło od stolika do stolika i bawiło konkretnymi zabawkami w konkretny lub absolutnie dowolny sposób. Potem była przekąska przy wspólnych stoliczkach (banan i gruszka, banana oczywiście Ida wypluwała, ale gruchę wciągneła i nawet potrafi powtórzyć jak jest gruszka po angielsku ;-) tzn dziś potrafiła, zobaczymy czy do jutra zostanie to na jej "twardym dysku"). Po przekąsce było czytanie bajek i śpiewanie piosenek. Wszystko było dla Idy (i dla mnie też!) nowe, więc nie wiedziała co robić i kiedy, ale po kilku razach zatrybimy ;-) Nie bała się, chętnie się bawiła i mam nadzieję, że osłucha się z angielskim ciut bardziej, niestety w domu nie ma jak, bo tv rzadko jest włączany ( i rzadko słyszany, bo gadamy ;-) ).

...ale jak już się uda urzadzić sesję nocnika z oglądaniem bajek to Ida jest zaciekawiona i nieznajomość angielskiego zdaje się jej nie przeszkadzać ;-)
 ...zapatrzeni w bajkę razem ze Skipim, stworkiem od Szymona i Magdy

a tu dumne i blade po pierwszych zajeciach w szkole ;-)

wracając wstapiłyśmy na plac zabaw, gdzie kontunuowała zabawę z dziećmi z zajęć, bo kilka mam też poszło na ten sam plac. Ida śmiała się i biegała z jednym chłopcem chociaż on mówił po włosku (uczy sie dopiero angielskiego) a ona po polsku - widać dzieciom nieznane są bariery językowe.

Eksplorowalili razem z tym Luisem trawnik, po czym Ida do mnie podeszła i dała kwiatka uśmiechając się i mówiąc "posię mamo" - aż mi się łezka w oku zakręciła ;-) Czasem tak robiła, ale jak jej Wojto podpowiedział to do uszka, tym razem sama z siebie ;-))))))))))

kwiatuszek zostanie zasuszony na wieczną pamiątkę

dostałysmy w szkole "śpiewnik" dzieciowych piosenek. To coś dla mnie.... powinnam się tego uczyć żeby móc z Idą spiewać buahahahaha - kazdy kto słyszął jak śpiewam już się kuli ze współczucia

Magda, która z nami mieszka niedosyć, że ciągle się śmieje, to jeszcze jest anglistką i prowadzi w przedszkolach rytmikę i w dodatku śpiewała kiedyś w jazzowym zespole! Od czasu do czasu Ida wprasza się więc do ichniego pokoju i zalicza śpiewajacą lekcję angielskiego, którą uwielbia ;-)

Magda wraz z siostrą prowadzi szkołę angielskiego i namawiam ją na otwarcie grupy maluszków, żeby Ida mogła do nich chodzić. Jedyna taka szkoła o której słyszałam prowadzona jest przy Filo, tak samo zresztą jak przedszkole z dobrym angielskim... wrrr..... nie chciałabym posyłać Idy do tych FiloŻyraf... //swoją drogą moja kolejna koleżanka z tamtej pracy z powodu niezadowolenia uczniów nie ma możliwości powrotu do pracy z macieżyńskiego.... echh...//






tego popołudnia Ida nie zmrużyła oka. Godzinę przewracała się w wyrku śpiewając wesoło "mama tenkju (thank you = dziękuje po angielsku), noga tenkju, tenkju tenkju, la lala la, tenkju tenkju..."

Po obiedzie sesja rysowanie kredą z tatusiem!

  przy okazji, gadający chomik, który już nie gada (bo Ida się go panicznie bała, więc wyciagnięto mu baterię) zmienił kolor futerka na kredowo różowy hihi


a potem Ida pokazywała tacie jak się układa puzzle ;-)


Rochester

 W niedzielę, razem z naszą dwuletnią córką :-)) wybraliśmy się do pobliskiego miasta o nazwie Rochester. Plan był taki, że pojedziemy pociągniem, ale okazało się, że trwają roboty na torach i zamiast pociągów jeździł autobus. Ida była trochę niepocieszona, ale przytulenie się do mamy na piętereku autobusu i widoki zza okna poprawiły jej nastrój.

przeszliśmy się po Rochester.... i za chwilę zboczyliśmy na trawnik przed zamkiem żeby przebrać kupę ;-D

Ida puściła się w długą do zamku, w końcu to mógłby być JEJ zamek ;-p




na tej górce Ida zaniemogła i tato przyszedł z pomocą...



weszliśmy do baaardzo starej i ponoć pięknej katedry, ale właśnie miała się rozpocząć uroczysta msza z milionem zaproszonych gości i nas nie wpuszczono dalej...

zobaczcie jakie śmieszne okno (w środku pub)

ten dom był okrutnie krzywy , ale na zdjęciach w ogóle tego nie widać - nie kumam ;-)



Przeszliśmy się po centrum, rzuciliśmy okiem na zamek, katedrę, port...i spoczeliśmy na kawie w bardzo przyjemnej knajpce.




Na tym zdjęciu Ida ma usta swojej cioci ;-)

 ... a tu niezły dziubek

przebraliśmy drugą kupę... wypiliśmy kawę i wyszliśmy na cudny angielski deszcz...

artystyczne i profesjonalne zdjęcie  ;-P


nie wiemy z jakiej okazji, ale w mieście wisiały te "trójkąciki", szedł pochód harcerzy (milion piećset osób, szli na mszę), a tak ogólnie to spokojnie tam, nastrojowo i jeden czaritas na drugim... ech... musimy tam wrócic jak nie bedzie deszczu, albo jak wszyscy ubierzemy kurtki przeciwdeszczowe ;-)





 ...poszliśmy na dworzec, z którego odjeżdżały właśnie dwa nasze autobusy.... i okazało się, że na kolejny trzeba bedzie czekać pół godziny....

Minęło szybko, bo trzeba było przebrać trzecią kupę..... i znaleźć pieniążka (nie, nie w pieluszce tylko tradycyjnie na ziemi )

Ida Aleksandra ma dwa latka!!!

 Bardzo się cieszyłam na urodziny Idy, choć to niewiarygodne, że mój bobask ma dwa lata! Tak niedawno skakałam w łazience z radości z dwóch kresek na teście, a teraz szykowalismy się do zdmuchiwania dwóch świeczek. Obłęd....

W nocy "ktoś" wystroił nasz salono-jadalniany pokój ;-)


Rano obudziłam się przed Idą i jej upragnionego balona, o którym mówiła od conajmniej tygodnia dałam na łóżko, tak, żeby po otworzeniu oczu od razu go zobaczyła. Gdybyście widzieli jej reakcję! Najpierw otworzyła gały, przeciągneła się, a potem popatrzyła na balona, wyostrzyła wzrok i uśmiechneła się w taki sposób, że serce mi się powiększyło. Od razu do niego wstała i przez dobre pół godziny nie wypuszczała z rączek. Był to balonik na hel, z dwójeczką i kwiatuszkami i sprawił jej tyle radości, że obłęd. Dlaczego w Polsce nie ma sklepów, w których można wybrać wzór z dziesiątek różnych kolorów, napisów i kształtów i na miejscu go nadmuchać helem?

Niestety... Anglia aż taka wspaniała do końca nie jest, bo śmietana, która miała być do ubicia ostatecznie do niczego sensownego się nie nadawała, więc wyruszyłyśmy do polskiego sklepu po "śnieżkę". Po drodze jak zwykle było milion piećset ciekawych rzeczy - dziurki w płotach, "wystawy" w ogródkach, wszechobecne śmieci (hitem jest konik na biegunach leżący pod mostem na torach. Ida ciągle mówi, że "konik bam, pacze (płacze), tato line, Ida sięga, mój mój konik"), kanały, rury, płatki z drzew, kotki, ptaszki, motory ("Ida motol, siedzi, gowa kask, taaak")... i tak dalej. Tym razem poszedł z nami miś, więc wszystko trwało mision razy dłużej ;-)

"kotek, mój mój, choć, choć"



Rano, razem z balonem dostała małego jeżdżącego chomiczka od mamy. Na "Zajączka" nie daliśmy jej wszytskiego co przyszło, bo i tak miała "w główce cyrk". Potem, wieczorem Chmiele dali Iduni wielki prezent i wielką kartkę w dziewczynkę ze spineczką, która biega na boso po trawce ;-) Ida była wniebowzięta, zwłaszcza, że całość była fajnie zaaranżowana w wesołą zabawę pt "co się czai za poduszką kanapy". Magda pracuje w przedszkolu i się do tego bardzo nadaje ;-)





 W paczce był mega znikopis! :-)

Po ochłonięciu Ida zażyczyła sobie "makału" i wcinała "suche" spagetti w ilości hurtowej (wcześniej zjadła sporą porcję z sosem)






 Jak na razie nocnikowanie nie działa. Postanowiłam zwolnić tempo i od powrotu z Birmingham gdzie nosiła pieluchę, tylko czasem zakładam Idzie gatki. Zrobiliśmy wspólnie kartkę do zbierania naklejek za nasikanie do nocnika (ostatnie pole to obiecana nagroda - klocek) i poszłyśmy razem do sklepu kupić ptasie mleczko, więc za każdym razem jak Ida siada na nocniku dostaje swoją "kadkę". Tu poniżej pusta kartka, teraz Ida ma już trzy naklejki ;-) Ale czy to dobry sposób?!




A gdy Agatka poszła spać... (zawsze to jedna buzia mniej do podziału tortu hihihihi) zapaliły się dwie świeczki......
 ... i Ida dmuchała....

... a potem jeszcze raz....


 ...i wszyscy bili brawo ;-)

... i zaczęło sie rozpakowywanie pozostałych prezentów













 ... a tu sie chwalimy! Kreda i tablica, puzzelki, jakieś plastyczno-pluszowe zwierzaki no i tort - sama robiłam hahaha - gotowe bezowe spody, śnieżki, maliny, borówki i truskawki - pycha! ;-)


fajowe urodzinki w niezwykle serdecznym gronie - a co najfajniejsze - czeka nas powtórka świętowania w Polsce ;-) może nawet drugie prezenty ihihihi