Minęło sporo czasu!
fiku miku
foty z niedzielnego spaceru.
W sobotę Wojto z Rafałem był po łózka i niestety nie zrealizowaliśmy żadnego wcześniejszego planu o spacerze, lodach ani zakupach. Musieliśmy iść w niedzielę. Wojto kupił buty służbowe, ja chciałam kurtkę przeciwdeszczowa, ale się nie udało. Kupilismy porcję nowych naklejek za sikanie i potem chcieliśmy iść na lody, ale niestety... w niedzielne popołudnie... wszytskie kawiarnie były zamknięte. jak cudownie... obiecane i "wysikane" przez Ide lody musiały sie odbyc w domu. Na szczęście w zamrażarce zawsze jest jakies pudło.
Po południu poszliśmy na spacer w inna niz dotychczas strone. przeszliśmy sie koło ładnego koscioła i...cmentarza, na którym był plac zabaw ;-) a potem wróciliśmy brzegiem rzeki do domu. A niedaleko domu znaleźlismy stertę książek "do wzięcia" i Ida wybrała dwie a ja jedną i obładowani wróciliśmy do domu.
parking dla łodzi - zaraz obok są domy, więc śmiesznie to wygląda.
znak przy spacerniaku wzdłuż plaży - uwaga! można oberwac piłka golfową :-)
"Ida husiu husiu. Misia"
Skoro nie było zajęć, a byłysmy w innej części miasta niż mieszkamy to poszłyśmy na spacer. I znalazłyśmy boiska i wieeeeeelka łakę z trawa do siedzenia. Ida jak zobaczyła boiska to się cieszyła, że jednak idziemy do szkoły / ;-( /, zażyczyła sobie "Ida bosio tawce" i biegała boso po trawce, podglądała z ciekawoscią grajacych w piłkę, a ja oglądałam z ciekawością przebiegających co jakiś czas koło nas młodych, spoconych chłopaków, którzy byli ubrani w jednakowe ciuchy i biegali conajmniej bita godzinę a ich wielkie uda wskazywały, że często tak trenują ;-) Kiedy jeden z nich przebiegł prawie po nas Ida się za nim obejrzała i powiedziała "pan siapie, ych ych ych" hihihih
Zwabiona moimi opowieściami przez telefon o spoconych i umięśnionych ciałach zjawiła się u nas Magda z Agatą :-)
Najpierw, rano, na 9.20 poszłyśmy na messy play gdzie pod koniec zajęć zgadałam sie z Benitą - opatuloną murzynką z Gambii. Była z 7-mio miesięcznym bobasem (Aishą) i dwuletnią Kailamajladajdą czy coś takiego hihi. Powiedziałam jej o mobilnej farmie i wybrałyśmy się razem. Droga była daleka, ale dodatkowo spowalniał ją fakt, że szłyśmy razem - w sumie półtorej godziny w jedną stronę! Ida i Kimilamidajda szły większość drogi trzymając się za ręce choć nie zamieniły ze sobą słowa hih Żałuję, że nie zrobiłam im foty ;-( Po drodze pożyczyłam małej Kimilimi skarpetki, bo obcierały ją buty i kupiłam jej picie, bo Benita wyszła z domu bez torebki, a było dziś baaardzo ciepło.
Na boisku szkolnym poustawianych było kilka boksów, a w nich zwierzęta. Cielaczki, kozy, świnie, owce, kaczki i kury. Idzie się podobało, ale nie tak jak myślałam - spodziewałam się, że będzie to bardzo przeżywać i mieć dziką radochę, a tymczasem po prostu oglądała i miała tylko kilka momentów większej uciechy. Może była zbyt zmęczona, w sumie była już cztery godziny na nogach, z czego trzy aktywnie.
Do domu wracałyśmy kolejne półtorej godziny, po drodze odprowadziłyśmy Benitę pod dom (okazało sie, że mieszka dwa kroki od nas) i w domu Ida zmiotła spagetti z niemalże wylizaniem talerza i poszła spać ;-)
Niestety, nie chciała potem nikomu opowiadać o zwierzątkach, a szkoda.
nasza salonowa ściana się ukolorawia
A jak postepy w szkole? Home works odrabiacie regularnie? ;-)
OdpowiedzUsuń