sobota, 17 maja 2014

Mobilna farma ;-)

Minęło sporo czasu!

fiku miku



foty z niedzielnego spaceru.

W sobotę Wojto z Rafałem był po łózka i niestety nie zrealizowaliśmy żadnego wcześniejszego planu o spacerze, lodach ani zakupach. Musieliśmy iść w niedzielę. Wojto kupił buty służbowe, ja chciałam kurtkę przeciwdeszczowa, ale się nie udało. Kupilismy porcję nowych naklejek za sikanie i potem chcieliśmy iść na lody, ale niestety... w niedzielne popołudnie... wszytskie kawiarnie były zamknięte. jak cudownie... obiecane i "wysikane" przez Ide lody musiały sie odbyc w domu. Na szczęście w zamrażarce zawsze jest jakies pudło.

Po południu poszliśmy na spacer w inna niz dotychczas strone. przeszliśmy sie koło ładnego koscioła i...cmentarza, na którym był plac zabaw ;-) a potem wróciliśmy brzegiem rzeki do domu. A niedaleko domu znaleźlismy stertę książek "do wzięcia" i Ida wybrała dwie a ja jedną i obładowani wróciliśmy do domu.


parking dla łodzi - zaraz obok są domy, więc śmiesznie to wygląda.



znak przy spacerniaku wzdłuż plaży - uwaga! można oberwac piłka golfową :-)

"Ida husiu husiu. Misia"


 W środę natomiast wybrałyśmy się na zajecia, które ida lubi najbardziej - cos jakby rytmika - ćwiczenia, tańce, skoki, śpiewanki. niestety.... okazało się, że dźwierza zawarte i ani me, ani be na ten temat, zadnej kartki czy informacji. Nie wiem dlaczego zajęc nie było, ale mam nadzieje, że za tydzień już będa, bo Ida ciagle o nich mów "Ida koły (szkoły), tańci, la la. Ida gowe. Wąż siii (plus pokazywanie jak idzie wąż), ciuf ciuf i dziamp dziamp (jump jump-czyli po ang.hop hop :-)" Nawet jak widzi budynek, który przypomina szkołę to się cieszy, że będzie tańczyc i sie gimnastykować "Ida jenzyk na bode, Ida jenzyk nosa. Taaak"

Skoro nie było zajęć, a byłysmy w innej części miasta niż mieszkamy to poszłyśmy na spacer. I znalazłyśmy boiska i wieeeeeelka łakę z trawa do siedzenia. Ida jak zobaczyła boiska to się cieszyła, że jednak idziemy do szkoły / ;-( /, zażyczyła sobie "Ida bosio tawce" i biegała boso po trawce, podglądała z ciekawoscią grajacych w piłkę, a ja oglądałam z ciekawością przebiegających co jakiś czas koło nas młodych, spoconych chłopaków, którzy byli ubrani w jednakowe ciuchy i biegali conajmniej bita godzinę a ich wielkie uda wskazywały, że często tak trenują ;-) Kiedy jeden z nich przebiegł prawie po nas Ida się za nim obejrzała i powiedziała "pan siapie, ych ych ych" hihihih





Zwabiona moimi opowieściami przez telefon o spoconych i umięśnionych ciałach zjawiła się u nas Magda z Agatą :-)

 Postanowiłam wprowadzić w zycie kilka zmian, bo xle mi z rozlezistością, która się zaczęła wkradać. Rozpisałam plan tygodnia, który zakłada wczesne pobudki, wczesne drzemki i określa o której jest pora na co i co ile czasu powinno nam zabrać. Na razie trwa dugi dzień i idzie dobrze. Pierwszego dnia nawet świetnie, wstałysmy wczesnie, poszłysmy do nowej szkoły, objadłyśmy się tamtejszym cateringiem (tzn Ida truskawki a ja różnosc, ale same zdrowe!), poszłysmy na plac zabaw, potem siku, drzemka, Ida długo spała, dałam radę nawet wyskoczyc podczas jej drzemki do Tesco i czaritasa (do Tesco po makaron do lasagne a w czaritasie kupiłam sobie książkę, którą mam zamiar przeczytać i worek Lego Duplo za 2 funy!) Zdołałam zrobić lasagne ( w tym porcję ekspresową dla Rafała, bo szedł na popołudnie do pracy) oraz pooglądać pół godziny programu o nieruchomościach (nauka angielskiego, wizualizacja marzeń plus picie kawy jednocześnie), a nawet przeczytałam DWIE strony książki hiihih. Lasagne wszystkim smakowała, ale wieczorem padłam razem z Idą i powstałam tylko na mycie zębów ;-)

 przed upieczeniem, mniam mniam


 W ramach zajęć dla dzieciaków organizowanych tu przez różne szkoły i przedszkola odwiedziłyśmy dziś z Idą... mobilną farmę ;-)

Najpierw, rano, na 9.20 poszłyśmy na messy play gdzie pod koniec zajęć zgadałam sie z Benitą - opatuloną murzynką z Gambii. Była z 7-mio miesięcznym bobasem (Aishą) i dwuletnią Kailamajladajdą czy coś takiego hihi. Powiedziałam jej o mobilnej farmie i wybrałyśmy się razem. Droga była daleka, ale dodatkowo spowalniał ją fakt, że szłyśmy razem - w sumie półtorej godziny w jedną stronę! Ida i Kimilamidajda szły większość drogi trzymając się za ręce choć nie zamieniły ze sobą słowa hih Żałuję, że nie zrobiłam im foty ;-( Po drodze pożyczyłam małej Kimilimi skarpetki, bo obcierały ją buty i kupiłam jej picie, bo Benita wyszła z domu bez torebki, a było dziś baaardzo ciepło. 

Na boisku szkolnym poustawianych było kilka boksów, a w nich zwierzęta. Cielaczki, kozy, świnie, owce, kaczki i kury. Idzie się podobało, ale nie tak jak myślałam - spodziewałam się, że będzie to bardzo przeżywać i mieć dziką radochę, a tymczasem po prostu oglądała i miała tylko kilka momentów większej uciechy. Może była zbyt zmęczona, w sumie była już cztery godziny na nogach, z czego trzy aktywnie.

Do domu wracałyśmy kolejne półtorej godziny, po drodze odprowadziłyśmy Benitę pod dom (okazało sie, że mieszka dwa kroki od nas) i w domu Ida zmiotła spagetti z niemalże wylizaniem talerza i poszła spać ;-)

Niestety, nie chciała potem nikomu opowiadać o zwierzątkach, a szkoda.















nasza salonowa ściana się ukolorawia



1 komentarz: