W sobotę, w jednej ze szkół ogranizowany był Dzień Misia. Poszłyśmy, ale szału nie było. Ida niezbyt chętnie robiła to co jej proponowałam z tamtejszych zabaw, w sumie najlepiej się bawiła tnąc kartkę z szablonem misia na kawałeczki. Dobre i to.... potem cięła paprykę, bo wszytskie dzieci robiły "snacki" tzn. wrapsa (takie coś jak naleśnik), smarowały serkiem, posypywały szynką, ogórkiem, papryką, pomidorami, zwijały w rurkę i potem plan był taki, że się szło na zewnątrz na "piknik" i się to zjadało wraz z owocami, które roznosiły panie nauczycielki. Ida nic nie zjadła, więc my z Magdą sie objadłyśmy i tyle ;-) Na koniec było czytanie bajek i do domu.
(Nie mam żadnego zdjęcia ze szkoły ani z pikniku bo w ramach ochrony danych osobowych itd nie mozna fotografowac w trakcie zajęć...)
My po drodze poszłyśmy jeszcze na plac zabaw, na którym spotkałyśmy Nathaniela z Litwy. Też miał ze sobą misia i śmiesznie się z Idą chichrolili na huśtawce.
a po obiedzie poszliśmy z Wojtem na spacer i lody ;-) Właściwie tylko Ida jadła, a nam wisiały jęzory.
Czasem Ida bawi się w mamę misia i wtedy misiu ma ubieraną pieluchę, myty kuper, sika na nocnik i w krzaczki, je z nami, jeździ na wycieczki, chodzi na spacery itd. Wszytsko trwa wtedy dwa razy dłużej, a usypianie z misiem jest od razu skazane na porażkę, jak się da - chowam misia, aby się nie rzucał Idusi w oczy i żeby go nie chciała zabierać jak gdzieś idziemy, no ale.... na lodach z nami był. W dodatku jak trafnie przyodziany!
na kolację też miała Ida lody ;-) ( tosty )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz