Weekend zaczął się bardzo przyjemnie, słońce świeciło, liście spadały, Iducha pięknie zasnęła po porannym spacerze, więc ja mogłam się na chwilę zaszyć w kuchni i oglądając telewizor trochę sobie popichcić. Robiłam pachnące świętami ciasto z jabłkami i nadrobiłam zaległości serialowe z dwóch tygodni. Wojto był na placu budowy, wraz ze swoim Dzielnym Pomocnikiem, KTÓREGO POŚLADKI NA PEWNO TEŻ POZYTYWNIE ODCZUŁY WYNIESIENIE DWÓCH ŚCIAN WIADERKO PO WIADERKU Z TRZECIEGO PIĘTRA. :-)
Tym razem na szczęście nie musieli niczego wynosić, ani niszczyć tylko tworzyli okablowanie. Nie było ich do wieczora, z małą przerwą na obiad a ja tak się umawiałam z Asią na spacer, że w końcu każda z nas poszła o innej porze i spotkałyśmy się dopiero wieczorem, już w domu. Było późno, więc od razu zaczęłam robić kolacje, ale trwało to tyle, że Artur padł jak kawka i leżał na kanapie podczas gdy my wszyscy wcinaliśmy pizze hihih
Położenie chłopaków to był pikuś (jeden już spał, a drugi zasnął w nanosekundę), niestety Ida postanowiła nie poddawać się tak łatwo i walczyła, walczyła i walczyła. raz ją już nawet położyłam i miałam wyjść z pokoju jak jednak się podniosła. Zaczęłam ścielić łóżko żeby ją tam przenieść i się obok położyć, a ona w tym czasie wyszła z łóżeczka, podreptała do przedpokoju, wyciągnęła parę butów i wesoło pobieżyła do pokoju, w którym siedzieli już Państwo B, mama i Wojto. Ech... trochę trwało zanim zasnęła, ale w końcu się udało.
Tymczasem w "salonie" widać było skutki zmęczenia materiału, Wojto spał na siedząco, Rafał nie miał wiec komu dokuczać i się nudził. Mama i Asia w ciszy oglądały jakiś super horror i nikt nie wiedział o co w nim biega.
Śmiesznie za to było kiedy zobaczyliśmy jak spali chłopcy - obaj nie dosyć, że pozakrywani po czubek głowy, wygięci identycznie, to jeszcze leżeli zupełnie poza materacami ;-)
a tak! na naszej "naradzie wakacyjnej" ;-d
A tu już przygotowania do śniadania. NIektórzy pomagają, inni tylko udają.
Asia podjęła się niemożliwego, czyli uczesania Idy.
niepełnosprawność dorosłych zmusiła do pracy dzieci ;-)
nadzór śniadaniowy
"chce być jak Tata, stoję tak samo i noszę korale"
a gdzie brakujące ogniwo?;-)
Po śniadaniu wyruszyliśmy do Palmiarni. Najpierw jednak napatoczyliśmy sie na kasztanowce i oczywiście nikt nie oparł się manii zbierania.
nie dał się Dziad wywrócić
czasem nam się skład rodzin myli i miesza ;-))
W Palmiarni najpierw widzieliśmy świnkę morską
potem węża, jaszczury i mnóstwo roślin. Idusia dotykała to co było można i z ciekawością słuchała tego, co jej Wojto szeptał do uszka
tu rośnie czekolada!!!!!
"tam mnie nieś"
Wzdłuż alejki biegnie szklana rurka, która tylko udaje poręcz - tak naprawdę to tunel, przez który mrówki przenosza sobie liście , 10 razy wieksze kawały od nich ;-)
uważam, że na obecnym etapie remontu spokojnie możemy sobie zaplanować coś takiego ;-)
i najładniejsze: akwaria
znajdź szczegół różniący te zdjęcia
podwójny foch? ;-)
niedaleko pada kasztan od kasztanka hihihi
to się nazywa chłonąć jesień
hmm... dlaczego Asia nie podniosła nóg? ihihihi
a to dowód, że jestem magiczna ;-) nad moimi rękami liście się unoszą ;-)
tak mógł wyglądać Wielki Wybuch ;-D
Fajnie było, dziękujemy za odwiedziny, zapraszamy ponownie ;-))))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz