poniedziałek, 7 października 2013

1. Moja słabość

Pierwsze skojarzenie z tematem... słodycze, na których widok wręcz kwiczę. Ciekawe ile zdjeć ciasteczek, pączków, czekolad pojawi się na dzisiejszym wyzwaniu ;-) Ja postanowiłam pójść nieco w inną stronę. Moją słabością jest ...dosłownie słabość. Moja kondycja równa jest kondycji osiemdziesięcioletniej babci (nie obrażając osiemdziesiecioletnich babć), brzuch jako taki dziwnie zaokrąglony (przesadzam? patrz: np. zdjęcie z poprzedniego posta, gdy stoję pod wielkim liściem palmy...), siły w mięśniach...yy... tzn siły w ogóle brak. No bo i tych mięśni jakoś nie widać.  Jeszcze niedawno sytuacja wygladała inaczej. Kiedyś, ze dwa lata temu Wojto wyjechał na kilkumiesięczną delegację. Z nudów i nadmiaru wolnego czasu, a także wkręcona w "zdrowy styl  życia" chodziłam przynajmniej raz w tygodniu na basen, dwa ray na fiku miku w postaci pilatesu, jadłam zdrowe rzeczy, jeździłam w góry, byłam na spływie, nawet starałam sie nie garbić. Hmm... mogę się usprawiedliwiać, że sytuacja się zmieniła. Miałam wtedy dużo czasu, bardzo dużo czasu, żeby nie siedzieć sama w domu i nie tęsknić wynajdowałam sobie zajęcia, a mając do dyspozycji samochód mogłam być praktycznie gdzie chciałam i kiedy chciałam. Efekty były! Miałam energię, siłę, mięśnie i satysfakcję. Dziś....nie.

Z cotygodniowego chodzenia na basen od kilku miesięcy nic nie wychodzi, o pilatesie wieczorem nawet nie myślę, kajaki? góry? Może wiosną.... ;-)

A zatem, oto moja słabość...


1 komentarz: