piątek, 4 października 2013

Jedzie pociąg z daleka, Ida na babcię cze-e-ka ;-)

Mama była niedawno w Poznaniu, a właściwie w Kościanie. Kiedy wracała pojechaliśmy po nią na dworzec. Pociag jak to pociąg, spóźniał się, a Ida jak to Ida w miejscu ustać nie mogła. Łaziła więc po całym peronie, upatrzyła sobie metalowe ławki i nagle dostała korby na punkcie grzebania pod tą ławką. Początkowo myśleliśmy, że chce podnosić leżące tam papierki i gumy do żucia, ale, ku naszemu zdziwieniu Ida schylała się po coś zupełnie innego. Pierwszy raz, ale za to z przytupem, bo znalazła nie jeden, a chyba cztery pieniążki! Nasza krew!! Znaleziaki poszły ostatecznie do naszego wspólnego słoika ze znalezionymi pieniążkami, a my pękamy z dumy, że Ida podtrzymuje tradycje wyszukiwania walających się pod nogami pieniążków ;-)

Pociąg w końcu nadjechał /zdjęcia z komórki, wiec fatalne/


Babcia z niego wysiadła tachając wielgachny kosz winogron, prosto z kościańskiego ogrodu /niewidoczny na foto/.

 Ida pociągu się nie wystraszyła, ale też jakoś szczególnie zafascynowana nim nie była. Mamy jeszcze czas na pierwsza przejażdżkę.

I tu, a propos przejażdżek pociągiem dla przyjemności, przypomniało mi się jak kiedyś siostra ma, niejaka Wierzbina (blog o tutaj ) zabrała mnie i naszego młodszego brata (blog o tutaj ) do odległego nam miasta Zabrza do McDonalds'a. Wycieczka to była nie byle jaka, bo byliśmy smarkaci, odległe miasto wydawało się naprawdę odległe, McDonald był jeden w całym regionie i posiadał opinie miejsca, w którym są najlepsze frytki na świecie, a siostra fundnęła nam całą wyprawę z własnej kieszeni ;-)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz