środa, 21 listopada 2012

Wyniki (chyba…) wporzo!


Rano pospałyśmy… chyba dopiero o 9.30 Ida dała o sobie znać a potem i tak leżałyśmy obie w łóżku i ona śliniła stopy, a ja zostałam wsyśnięta przez nowa książkę Musierowicz, którą mi Asia przywiozła. Ach, jak ja dawno niczego nie czytałam! A jak dawno nie czytałam nic nowego Musierowicz! Zapowiada się fajna książka, inna niż dwie, trzy ostatnie, które były jakieś takie bez klimatu. Aż przebierałam nogami  radości!





W ciągu dnia zadzwonił lekarz Idy – doktor Almahodabuabi jakiś tam. Niestety, w telefonie mi coś trzaskało, on mówi hindoangielskim, a ja jestem beznadziejna w gadaniu po angielsku przez telefon, więc generalnie mało co zrozumiałam z tej rozmowy. Ogólnie chodziło o to, że Iduni wyniki się poprawiły, więc poza USG w piątek, nie musimy przychodzić, dopiero za dwa miesiące kontrola. Oczywiście nas już tu i tak nie będzie, ale mu tego nie mówiłam. Poprosiłam o przesłanie wyników pocztą, bo dopiero jak je zobaczę to będę miała pewność, że naprawdę się poprawiły. Jupiii! 

Ida ma chyba zeza ;-(

Rozmawiałam z mamą i skończyły mi się funciaki na karcie – internet też już się skończył, więc jestem absolutnie totalnie odcięta od świata! I maile mam, ale ich przeczytać nie mogę….



Skrót dla Rafała: Ida zasikała przychodnię, ma lepsze wyniki krwi, byliśmy w Yorku i odwiedziła nas moja siostra z rodziną. A Wy kiedy wpadniecie? J

1 komentarz: