sobota, 5 kwietnia 2014

Emocjonalnie

Długo nie pisałam. Brakowało weny, ochoty i czasu. Tematów nie.... zmian i wydarzeń też nie...

Ale nie będę Ci opisywać ostatnich 10 czy 11 dni bo umarłbyś z głodu albo wycieńczenia.

nasz mały Aniołek

Twoje dwie Anielice


może nie widać, ale mam nowe dżinsy! Po 3 latach wiernej służby moje poprzednie spodnie przeszły w stan spoczynku i zostałam zmuszona do kupna nowych. Nie było to łatwe.... Ale raz na 3 lata można się zmusić ;-)


a tak wygląda mokra strona kuchni - na razie dość nieszczególnie


"jadalnia" też nie jest imponująca ;-)


ale wiesz co? jak jest kuchnia, nawet taki mały kawałeczek to od razu czuć "dom". Chciałabym, aby do naszego nowego miejsca wpadali znajomi, na kawę, herbatę, obiad, wieczorny film. Więcej przestrzeni i bliżej niż Zabrze - może tym razem tak będzie? Na razie zapowiada się dość dobrze. Nadal nie wszyscy wykazują zainteresowanie tym co u nas, jak postępy w remoncie lub w ogóle nawet nie wiedzą gdzie będziemy mieszakć - ale trudno. Częściej jednak spotykam się z zainteresowaniem, życzliwością, bezinteresowną pomocą, nawet prezentami "na nowe mieszkanie", zapewnieniami, że "jakby co to pomogę". Niektórzy zupełnie mnie zaskakują pamięcią i miłymi słowami. Wg nich będzie pięknie.... ;-)

Była konieczność, więc uruchomiłam piekarnik (niejeden obiad już z niego zjedzono hihihi), odpakowałam czajnik od Kuby, talerze od mamy.... rozstawiłam nasze zabrzańskie krzesła, przez chwilę z wielkich paczek ze sprzętem i nierozpakowanych frontów zrobiony był stół, po którym lał się szampan.... pożarte zostały dwa ciasta..... Kawa i herbata to już standard ;-) Kuba i Jacek stoczyli radosną wojnę na styropian i nie uważają już że jest strasznie i obleśnie ;-)

... oczywiście nie obywa się bez kłopotów.....
- źle zmierzona kuchnia i konieczność "przeorganizowania" szafek
- uszkodzone panele (na szczęście Pan Strażak to "naprawił")
- IKEA zawodzi na całej linii więc może w czerwcu uda się skończyć kuchnię.....
- fronty do szafy w pokoju dali inne niż w zamówiniu a gościu nie zauwazył i je zamontował..... szczerze mówiąc z daleka w ogóle nie widać różnicy, więc w zamian za rabat na następną robotę zgodziłam się ich nie wymieniać...
- mój prezent walentynkowy, który sama sobie kupiłam, czyli zlew - ma orurowanie które do niego nie pasuje - na szczęście Karol powiedział, że to opanuje , a ja mu wierzę
- pralka nie sięgnie do wody ani odpływu...  - na szczęście Karol powiedział, że to opanuje , a ja mu wierzę
- krzywizna ścian powala, głównie w zderzeniu z prostą płytą np szafy  - na szczęście Karol powiedział, że to opanuje , a ja mu wierzę.....

Muszę Ci powiedziec, że jestem zawiedziona stolarzem. Uszkodził panele, miewa niezbyt mądre pomysły, przywozi pomocników spod ciemnej gwiazdy, ciągle mi każe "jechać do Zimexu i wybrać blat/uchwyty/cokoły/wieszaki" a wg mnie nic tam nie ma, żal i spadź jak mówi młodzież ;-) poza tym krzyczy na pomocników i pracuje w takim chaosie i bałaganie, że nie mogę na to patrzeć - np tnie płyty kładąc je na naszych krzesłach, zostawia włączone żelazko na podłodze (drewnianej, przykrytej folią, po której walają się śmieci, przedłużacze i kartony z mebami...), zostawia po sobie bałagan i chaos (gwoździe, ostrzaz noża do tapet walające się po nowej podłodze....), wyrzuca kartony, stropiany i folię "na kupę" w przedpokoju chociaż musiałby być ślepy żeby nie zauważyć, że ja te odpady segreguję na kilka kupek: styropian, fiolia, drewno, duże kartony, średnie kartony, drobiazgi papierowe. Spędziłam już w sumie trzy popołudnia segregując stertę śmieci, którą za każdym razem za soba zostawiają, w dodatku rzucaja ten mix na posegregowane rzeczy... Nie wspominając o tym, że kilka razy znalazłam w tych kartonach jakieś elementy do szafek, których nie zauwazyli i wywalili z pudełkiem.... Nogi szafek w kuchni są na tyle blisko frontów, że będziemy kopać w cokoły (ale to wymogę na nim że musi zmeinić....), montując szafę porysowali ścianę i sufit..... Generalnie kicha. Albo może tak jest zawsze z "fachowcami" i ekipami? i Karol nas po prostu rozpieścił i przez to nie jesteśmy przytosowani (no dobra, ja nie jestem!) do takeigo niechlujstwa? Miałam dziś "odprawę przedwyjazdową" z Karolem i się trochę odstresowałam, bo zapewnił mnie, że opanuje wszystko o co go prosiłam a na szczęście w to wierzę ;-) Zreszta Janusz mu nie odpusci zadnej fuszerki hihihi. W poniedziałek powinna dotrzeć kabina i potem będa mogli już kończyć resztę duperelek ;-)

A tymczasem.... nasza mała szafa ;-)




Takie tam...... 11,8 m3 :-)))))))))))))))

2 komentarze:

  1. Pocieszę Cię z fachowcami tak już jest. To, że Karol jest taki jaki jest to tylko nasze szczęście, bo jak byśmy mieli kogoś innego to było by zupełnie inaczej z tym remontem. Uszkodził trudno, albo trzeba go pociagnąć do odpowiedzialności. Bo Karolowi przecierz trzeba będzie tak czy inaczej za to zapłacić. Nie wiem w sumie co gorsze mieć takiego gościa jak strażak czy takiego jak od mamy gość, ktory nie przychodzi.

    Te nasze małe kochanie jak to mowisz to nieźle urosło. Już w cale nie jest takie małe. Jak zobaczysz Agatę od Rafała to się dowiesz co to jest małe dziecko :-).

    Fajny post. Ja na swojego nie mam czasu normalnie. Dziekuje bardzo i całuski za 4 dni.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szafeczka w sypialani dość pojemna ;-) a w jadalni to normalnie tylko brakuje kwiatów na stole. Zaczyna się udomawiać

    OdpowiedzUsuń