piątek, 25 kwietnia 2014

Birmingham

Spało sie bosko! Słońce swieciło w wykusz, nigdzie się nie trzeba było spieszyć... a w perspektywie mieliśmy dzień w Birmingham!


śniadanie


droga na przystanek


Jechaliśmy doubledeckerem, choc niezupełnie czerwonym. Idzie bardzo sie podobało, zwłaszcza, ze jechaliśmy dosyć długo.

To budynek biblioteki. Podobno wypasiona i bardzo nowoczesna, choć z zewnątrz nie powalała.


Szymon przespacerował nas po centrum, ale ku mojemu zaskoczeniu Birmingham wcale mi sie nie spodobało. Mieszanina nowego z trochę starszym, architektoniczny chaos, nieład, a na ulicach tłumy ludzi.

Ida pewnie tam nieraz wróci, bo do każdej napotkanej fontanny wrzucała "bonzki"



nie zrobiłam zdjęcia ten fontanny, ale to nawet dobrze, bo Szymon zrobił ładniejsze:


A oto ... księgarnia. Piękna, cicha, elegancka... Idzie najbardziej podobały się schody a mi atmosfera. jakże inna niż na zewnątrz ;-)


Przy okazji Szymon mi pokazał album o gościu zwanym "Banksy", który uprawia coś, czego nie potrafię nazwac - pewnego rodzaju sztukę uliczną, maluje grafitti albo robi instalacje które mają dać do myślenia lub po prostu rozbawić. Niesamowite, ze wszystkiego można uczynic pasję. i sztukę.

(foty nie wiem czyje, a malunki Banksy)





leniwy spacer po centrum Birmingham

przy okazji - zdjęcie moje

zdjęcie Szymona - to samo miejsce... hihih


taka tam... mała różnica ;-)

Pierwszy raz w życiu piłam kawę z osławionego "Starbaksa". Szału nie było ;-) Wolę kawe u Wierzboli ;-D

 Potem bylismy w Vintage shopie i na wystawie zdjęć, ale to opiszę osobno.

 Iducha przejawiała oznaki zmeczenia, wiec siadłam z nia w kawiarni i miałam nadzieje, ze sie zdrzemnie, ale niestety nic z tego nie wyszło ;-) miała tego dnia fazę na "haczyki" czyli wieszaki każdym mijanym sklepie. Wojto był bliski kupienia garnituru (dwa wesela się zblizają, a Wojto nie ma nawet kawałka garniaka...) ale ostatecznie nie wyszło.

Kto chce kupic taką sliczna małą koszulinkę?


Na obiad zaszliśmy do PIT Stopu, w którym Szymon z Wojtem byli 1,5 roku temu w okolicach świąt. Zjedliśmy ("Ida lubi fytki") i wrócilismy do domu ;-)

idziemy do samochodu ;-)



4 komentarze:

  1. Zdjęcia każdego z Was są ok. Twoje przeplatane słowem są niezastąpione. Szymek na facebooku komentuje swoje zdjęcia po angielsku, więc dla mnie ta jakby były "gołe". Mnie się Birmingham podoba - możne obecność Szymka to sprawia?

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy post będzie teraz zaczynał się Wojta klatą? Z kawą u Wierzboli to bardzo nam milo :-) Ida obywatel świata wszędzie się dobrze czuje. Nauczcie Ją mówić "i like french fries". Widzę, że Szymonowi bardzo pasuje towarzystwo siostrzenicy ...:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, a co Ci się nie podoba w mojej klacie ;>

      Usuń
    2. Goła klata Wojta jest gites :-) A Ida w dzisiejszych czasach powinna mówić raczej "me likes chips very meny" - tak teraz mówi młodzież. A Szymon is loving Ida very meny.

      Usuń