wtorek, 29 kwietnia 2014

Święta, Świeta ... i Stradford.

Sobotnie śniadanie. 


a na stole... Kielecki, Prymat, Rolnik, Smakowita, ...a nawet polski chleb. To ma być Anglia?!

Magda świetnie się przygotowała na nasz przyjazd i kupiła farbki do jajek. Rano, w czasie kiedy byliśmy sami w domu robiliśmy więc pisanki...








czasem Ida postanawia nagle się ubrać. Aż strach pomysleć, że za kilka lat może zechcieć nagle sobie gdzieś pójść ;-/

Magda zawiozla nas do kościoła, w którym było polskie święcenie święconek. Było sporo ludzi, głównie rodziny z dziećmi. W koszyku jak zwykle zapomniałam najważniejszych rzeczy.... ale ważne, że w ogóle był. Wojto na mnie burczał, że w kościele się nie robi zdjęć, ale ja dwa cyknełam ;-p


Wychodząc zapomniałam torebki. Skapnęłam się dopiero jak wsiadłam do auta - pobiegłam po drodze próbując sobie przypomnieć co w niej było i najbardziej szkoda zrobiło mi się aparatu ze zjęciami i kubka Idy ;-)
Wbieglam do kościoła i odetchnęłam z ulgą - torebka była tam, gdzie ją zostawiłam. Ksiądz który żegnał ostatnich ludzi powiedział "o, już myśleliśmy, że ktoś bombe zostawił" - pewnie to tłumaczy dlaczego nikt jej nie ruszył  hihihihi

Ogólnie rzecz biorąc, poza święceniem święconek nie mieliśmy innych świątecznych akcentów. No, jeszcze niedzielne śniadanie, była biała kiełbasa, milion jajek, obżarstwo... ale nie było na nim Szymona, bo został zawezwany na jakieś fotograficzne spotkanie.

Po święceniu pisanek pojechaliśmy do bawialni, w której Ida szalała jak dziki osiołek, a w niedziele odwiedziliśmy miasto Szekspira czyli Stradford.




dom, w którym mieszkał Szekspir - zachowany rewelacyjnie. Do środka nie wchodziliśmy, bo wnętrze znamy dobrze ze zdjęć mamy ;-) Wrócimy tam jak Ida będzie coś kumać ;-)



fajne, stare okna

a tu najstarsza w Wielkiej Brytani szkoła - ponoć ławki i inne sprzęty zostały zachowane i noszą ślady użytkowania przez wieki

zostawiliśmy Idę pod bramą, ale jej nie zabrali ;-)





tak wygląda Wojto z budki telefonicznej

a tak my wyglądamy z zewnątrz


rower z gigantycznym koszykiem

"Ida smoczek mój mój"

rozmowy przy beczce

Jemy obiad w pubie. Ja jadłam jakieś mięso w chrzanowym sosie, który nawet nie stał koło chrzanu, a Magda i Szymon wcinali po połowie kurczaka!

Wojto źle się czuł i nic nie jadł. Pomógł mi tylko dopić Guinnessa, którego miałam w zestawie z obiadem i który mi oczywiście nie smakował.

kogucik powrotny i słabnące baterie w aparacie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz