Ida wczoraj takowy miała. Wyła i wyła. Kiedy w końcu po śniadaniu poszła spać odetchnęłam z ulgą ;-)
Ale...potem Wojto postanowił zadzwonić do mnie na domowy telefon, który dzwoni jak dziki i nie wiem czy można mu głos wyłączyć (mamy go dwa dni i nikt jeszcze nie zna naszego numeru hihi). I tyle spania....
Za karę zaprzęgłam ją do roboty, a co!
a na drugie śniadanie nie miałam żadnej zupy... ani słoiczka... tylko małe kiwi. Stwierdziłam, że to za mało i zrobiłam jej kaszkę dla dzieci, taką jakąś z Nestle, dostała ją kiedyś w liście reklamowym. Genealnie ja tych gotowych kaszek nie lubię - sa słodkie i w ogóle maja pełno niepotrzebnych składników. No ale trudno... zrobiłam. Bałam się, ze tak jak w padzierniku, podczas pierwszej próby będzie wielki bełt...ale nie! ;-)
Słodka buzia oklejona kaszką. Mniam!
Są kaszki bez cukru. Kupowałam je Franiowi. Bobovita na noc, ale trzeba spojrzeć dokłądnie, bo jeden rodzaj cukier zawiera.
OdpowiedzUsuń