niedziela, 3 lutego 2013

Bez chłopa ani rusz...



Chłopie mój!

Mam cały czas przed oczami widok jak stoisz przed schodami, tam gdzie Cię zostawiłyśmy i patrzysz na nas. I się uśmiechasz, ale tak smutno. I machasz (mach, mach) i posyłasz buziaka. Taki z Ciebie przystojniak! Ech... faktycznie takie pożegnanie jest mniej przygnebiające choc przyznam, że tak czy siak łezkę uroniłam ( i to jeszcze przed rondem hihih).





Droga powrotna minęła spokojnie. Odważyłam się zjechać na Sosnowiec i bez problemu zajechałam pod IKEę (albo może IKEAę?). Dopier tam, na parkingu Ida otworzyła oczy. Cudowne dziecko! (po mamusi) Poszłyśmy zwrócić magnesy i pojechałyśmy z powrotem do domu.






Potem ona łaziła po pokoju a ja porządkowałam jej ciuchy.

mierzyłam jej niektóre ciuszki


Plan był taki: poprzeglądać rzeczy i za małe schować do zassania lub porozdzielać na kupki do oddania, posegregować i poukładać rozmiarami ciuchy za duże i te, które dostaliśmy w ostatnim czasie. Efekt jest zadowalający, aczkolwiek tych za małych rzeczy było mało. W każdym razie porządek zapanował w szafie i bardzo mi się to podoba. Idę najwyraźniej zmęczyły te nudne prace, bo zrobiła się senna i połozyłam ją spać. Sama poszłam zjeść zupkę ogórkową i ...poczytać książkę. Siedziałm, cztałam, jadłam...i kurcze rozpędziłam się i dla Idy zostawiłam niewiele hihihi Jak się obudziła to aż miałam wyrzuty sumienia. Spała długo, przez co była maruuudna i rozmemłana. W międzyczasie pojawiły się kłopoty z aparatem, net przestał działać (i jeden i drugi) a wieczorem jeszcze zauważyłam, że cieknie kran w kuchni - szafka pod zlewem pływała, ciekawe czy znów zalaliśmy sąsiadów? dlaczego to wszystko się dzieje, jak znów zostałyśmy same??

Ida dosyć szybko wylądowała w moim wyrze i spałyśmy sobie smacznie.

tak oto, pierwszy raz zjadła ciastko (to swoje, ble)


 tak, to na brwi to glut z ciastka


Dziś (niedziela) padał śnieg i było zimno, więc nawet nie wyszłyśmy, fuj. Na obiad dziś miałam makaron ze szpinakiem, fetą i kurczakaiem. Odłożyłam dla Idy kurczaka i makaron ze szpinakiem, żeby nie jadła mojej doprawionej (np czosnkiem!) części a ona zjadła i swoją porcję i sporo z mojej. I uwaga! dałam jej makaron i kawałki kurczaka do talerzyka i kilka kawałków sama sobie wsadziła do dzióbka!!! Coprawda większość rozsmarowała po krzesełku ...i podłodze... i ścianie... i sobie... ale jak na debiut to i tak super.

 "da da daaaaa makaron!!!!"



 "no i gdzie ten obiadek?"



Skończyły się także zapasy soczków, więc pierwszy raz piła herbatę malinową. Nie wypiła całej, ale nie wiem czy to kwestia smaku (maliny lubi, ale zwykle bywały w dużo słodszej wersji), czy dnia, czy kubka (próbowałam niebieski, ale kapał, a potem ten 360, ale nie umie jeszcze z niego pić, więc skończyło się na butelce).

"Tato, tam na dworze są niezłe jaja"

Żałuję, że nie zrobiłam Wam zdjęcia jka się bawiliście w orkiestrę. To jest wspomnienie nr 1 z Twoich odwiedzin ;-)

całuję i ściskam wraz ze śpiącym Paszteciątkiem... yyy...przejęzyczyłam się. Chciałam napisać "Pysiątkiem" :-)))


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz