Wczoraj po powrocie z muzyki postanowiłam, że Idę usypiać będzie Wojto (o mamo, jaki był płacz!!) a mi się należy wolny wieczór, pełen błogiego lenistwa, leżenia z nogami do góry ( wg zaleceń lekarza powinnam to robić conajmniej dwa razy dziennie) oraz czytaniem książki. Byłam zmęczona, obolała i marzyłam o takim właśnie wieczorze. Dałam tylko Idzie kolacje. A potem "tylko" chciałam przygotować obiad na jutro. Tylko 29 kotletów mielonych i tylko marchewka z groszkiem. No i tylko obrałam ziemniaki żeby jutro nie spowalniać obiadu. I tylko przygotowałam śniadanie na jutro do pracy. I tylko pastę rybną z resztek powoli chodzących po lodówce. I potem już tylko się wykapałam. I była 23.17.
Wojto w tym czasie już smacznie spał, bo mimo krzyku i wrzasków Ida w końcu zasnęła a on od niej wyszedł po 22giej, wykąpał się, chwilę poczytał i poszedł spać. I to ma być sprawiedliwe?!?
Prolog
A ja się uparłam, nogi do góry wywaliłam, włączyłam Automatic for People R.E.M.u i w spokoju popijajac soczek dokończyłam książkę niemal równoczesnie z płytą :-)
Rano w nagrodę fryzura sama mi się ułożyła, Ida sama się obudziła, nie spóźniłam się na spotkanie z mamą, nie spóźniłam się do pracy, a po drodze słuchałam audiobooka (love Wojto!). Coprawda po drodze również zmokłam, bo padał deszcz, ale ja bardzo lubię deszcz, więc to też element dobrej passy ;-)
29 kotletów? Może trzeba trochę mniej jeść!
OdpowiedzUsuńNo właśnie Rafcio, te kotlety były dla Ciebie bo usłyszeliśmy, że przyjeżdzasz.
OdpowiedzUsuńJa kolego jutro będę się stołował w 4-gwiazdkowym hotelu nieopodal Stolicy, a nie w jakimś niewykończonym mieszkanku w podrzędnej mieścinie. :P
OdpowiedzUsuń