czwartek, 5 marca 2015

Lwówek Śląski i Bolesławiec

W tłusty czwartek (uwielbiam ten dzień...) byliśmy w Lwówku. Pani w informacji turystycznej nie miała nam zbyt wiele do zaoferowania, więc Wojto jej oświadczył, że chce zwiedzić ratusz. Powiedziała zdziwiona troszkę, że musi napisać kartkę na drzwi, zamknąć informację, pójść do koleżanki do biblioteki po klucz.... a Wojto na to: "poczekamy". Byłam w szoku! ;-)

Z ratusza nie mam zdjęć, bo też tam za bardzo nie było nic ciekawego, poza muzeum agatów i kolejnym lochem głodowym. Robił wrażenie grubością ścian, były chyba 3 metrowe! Ida wysłuchawszy kolejnej opowieści o głowowym więzieniu ciagnęła mnie stamtąd za rękę mówiąc "nie chcę być gdzie głód. Idźmy z tego głoda" hihi. 

Browar w Lwówku nie był do zwiedzania. Sklepu przy browarze nie było. Zaopatrzył się wiec Wojto w lokalne piwo w sklepie i ruszyliśmy na poszukiwania ceramiki bolesławskiej... do Bolesławca.

Niestety, ceramiczną znaleźlismy tylko ławkę...

 i muzeum

ale kiedyś tam wrócimy na spokojnie, bo ja chcę takie coś ;-)

Bolesławiec sam w sobie bardzo mi się podobał. Myślę, że przyjemnie by się mieszkało w takim niedużym miasteczku.







na obiad trafiliśmy dopiero za trzecim podejściem, bo dwa pierwsze miejsca nas zniechęciły ;-) Siedliśmy, zamówiliśmy, a potem przeczytaliśmy, że w tej restauracji były "Kuchenne Rewolucje". Jedliśmy roladę z kluskami - dobre, ale mało ;-)))




jakie przytulne miejsce...

 hihi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz