środa, 4 marca 2015

Teatr kukiełek i inne dziwy

Znalazłam na jakimś blogu podróżniczym wzmiankę o miejscu, które nie było wymieniane w informacjach turystycznych ani regionalnych stronach. Był to hmm... zbiór miejsc tak niezwykłych, że nie bardzo wiem jak mam je opisać.

Po pierwsze (primo) zajechaliśmy do galerii artystycznych...prac. Była zamknięta, ale jak głosiła kartka na szybie wystarczył telefon i za minutkę zjawił się pan artysta malarz właściciel tego całego.... świata. Otworzył galerię i ...sobie pojechał. Prace były ciekawe, jedną może nawet bym chciała meić (chłopczyk z długim krzywym nosem), ale ceny powalały. Chyba pan malarz nie miał aktualnie wolnego czasu, bo odjechał, a ponoć - i na to wskazywało wyposażenie tej mini-galerii można z nim tam przy kawie i ciastku siedzieć i gadać ;-) Obejrzeliśmy drewniane rzeźby, obrazy, jakies inne ...kolaże, łódź podwodną...(to też "dzieło")




a potem przyszedł "pan oprowadzacz" i ruszyliśmy dalej. Pan oprowadzacz był bardzo specyficzny, ale znając jego historię nie zdziwiło nas to. Pan był bowiem bezdomny i artysta-właściciel wzamian za oprowadzanie zbłąkanych turystów, a potem też pilnowanie i zajmowanie się psami zaofiarował mu dach i chyba jakieś pieniądze. No w każdym razie oprowadzał nas.

To jedno z dzieł powstałe podczas letniego pleneru artystycznego.... ja i Ida znajdujemy się w oczodołach ;D

tu już drewniany fort... nic tam w sumie ciekawego nie było, zbieranina dziwactw ;-) a nie! był drewniany koń trojański, do którego można było wejść ;-|


potem poszliśmy do zamku ("sztucznego " zamku) oddalonego o kilkaset metrów. Znajdowała się tam wystawa kukieł teatralnych. Z głośników leciały b. głośno lokalne legendy (żadnej nie znaliśmy, ale były przerażające, brrr) a kukły - odpowiednie do każdej legendy - wykonywały różne ruchy w zależności, za który sznur się pociągnęło. Ida była uprzedzona, że to tylko lalki, ale i tak byliśmy w szoku, że się tego nie bała, zwłaszcza, że ruchy i "miny" kukieł były jak żywcem z horrorów,.







inwencja twórcza....





jakby tego wszystkiego było mało, kilkaset metrów dalej znajował się nastepny "wynalazek" artysty-malarza-właściciela, mianowicie...Arka.

Duży plac, na nim kilka krzyży przydrożnych i figurek, a w Arce... wystawa religijnych artefaktów, kopii, replik... plastikowych zwierząt.... no ... nietypowe miejsce.





Taaa...
Potem wróciliśmy przed "zamek".


 ...perełką nietypowych rzeczy w tym przedziwnym zbiorze była karuzela. Na napęd ręczny ;D


 

 Potem Pan Oprowadzacz się przebrał...za coś i Ida była nieco zdziwiona ;-D


 






 Dziwny jest ten świat ;-)

4 komentarze:

  1. No przecież tego się czytać nie da... :P
    żee
    zamknieta
    własciciel
    meić
    ponoc
    kawei
    siedziec
    jakies
    łódz
    specyficzny,a le
    wzamian
    kazdym
    sumei
    poszlismy
    przerażajace
    pociagnęło
    znajował
    nastepny
    przydroznych
    zwierzat

    OdpowiedzUsuń
  2. Chłopie... Tobie sie chce?
    p.s. poprawiłam

    OdpowiedzUsuń
  3. Rafał mógłby robić korekty książek-gdyby lubił czytać :) ja takich rzeczy w ogóle nie zauważam...

    OdpowiedzUsuń