wtorek, 11 lutego 2014

Słomiana niedziela

Cześć Wojto!

Jak dobrze, że jest blog, gdzie mogę Ci wszystko opisać i pokazać zamiast wydawać majątek na telefon ;-)

W niedzielę rano, kiedy już Cię nie było Ida obudziła się dosyć wcześnie, bo przed 8. Mój telefon wydał z siebie ostatnie tchnienie i się wyłączył i w ten oto sposób zostałam odcięta od świata, a zwłaszcza od Ciebie. Ida moszcząc się w wyrze pytała ze dwa razy "Tata?" :-(

Po w miarę szybkim śniadaniu ubrałyśmy się i pojechałyśmy do Wierzboli. (Jak już ubierałyśmy kurtki Ida postanowiła się załatwić i musiałyśmy się rozebrać i pójść przebrać.... mały wredziolek ;-) ) To już była godzina 11 i trochę się niepokoiłam, że się nie odzywasz. Wiedziałam, że możesz spać, prowadzić auto, mieć telefon w bagażniku... ale mimo wszystko się martwiłam. W dodatku, nasz mały Pasztecik nieźle mnie wystraszył, bo podczas jazdy zaczęła mówić "o! o! ooo!" i pokazywać paluszkiem do góry. Nie wiedziałam o co jej chodzi , a ona się uśmiechała jakby widziała tam coś fajnego. Odwróciłam się do niej kilka razy i przypatrywałam się obiciu na dachu, ale nic tam nie było. Zapytałam jej w końcu "Idusia, co tam jest?" a ona mi na to "Tata". Wtedy to o mały włos mi kierownica z rak nie wypadła i zaczęłam się na poważnie niepokoić. Dałam Januszowi mój telefon i baterię do telefonu do naładowania i pojechałyśmy pod szkołę, gdzie Kuba brał udział w ogólnopolskim turnieju siatkówki. hałas, piski, krzyki, tłum ludzi a Ida ze stoickim spokojem siedziała u Asi na kolanach i wcinała krakersy w kształcie zwierzątek (jak jej się trafiał "ziółwik" to dawała Asi ). Posiedziałam chwilę, ale akurat Kuba miał przerwę między meczami, więc nie zobaczyłam go w akcji. Pojechałam do domu się przebrać, ale zbliżał się koniec mszy w kościele i poczekałam aż mama wyjdzie z kościoła, bo chciałam do Ciebie wysłać smsa, którego zresztą odebrałeś i po którym przypomniało Ci się, że mam rozładowany telefon ;-)

Wysłałam, mama poszła do Św. Patryka a ja do mieszkania opalać drzwi. Opalałam i opalałam i żałowałam, że jest niedziela, bo chciałam spróbować szlifierki, ale w niedzielę postanowiłam nie przesadzać ;-)
Wieczorem, tak koło 17.00 skończyłam, zebrałam się do domu , wykapałam z farbowego pyłu, zjadłam obiad, przeczytałam Twoje wiadomości i obie z mama pojechałyśmy do Tesco (mama chciała kupić sobie strój kąpielowy). Stroju nie było, ale za to kupiłyśmy inne ciuchy, w tym dwie sztuki dla mnie. Potem pojechałyśmy po Idę...a tam się okazało, że jest tylko Janusz, bo reszta towarzystwa minutę wcześniej...pojechała do Tesco do bawialni....

A zatem czekałyśmy z mamą godzinkę, popijając kawę, mierząc ciuchy (te "moje" na szczęście okazały się za małe, więc jeszcze tego samego wieczora je zwróciłyśmy hihih) a w tym czasie Iducha szalała z Wierzbami w bawialni. Trampoliny, basen z piłkami, zjeżdżalnia - żałuję, że tego nie widziałam, bo z opowieści i filmików wynika, że świetnie się bawiła. To był jej pierwszy raz w takim miejscu i ponoć na początku mówiła "boje, boje", ale potem się rozszalała ;-))))










Mam kłopot z załadowaniem filmów, ale zajrzyj tu jeszcze za kilka dni, to może już będą.

Kiedy w końcu przyjechali do domu to Ida krzyczała "hop, hop, Ida, bam, hop hop, zium, Ida siama, hop, hop"... i podskakiwała jak szalona. Widać było, że jej się bardzo podobało i że mentalnie jeszcze jest w tej bawialni ;-) Asia mówiła zresztą, że był ryk i wrzask kiedy musieli stamtąd wyjść, mało brakowało żeby się położyła na ziemi i tupała nóżkami ;-\

Po powrocie do domu kolacja, szybkie mycie i do łóżka. Położyłam się z Idą i planowałam zaraz wstać, siąść na kompa, napisać tę oto notkę, pochrupać chipsy, pooglądać Come Dine With Me, zrobić śniadanie do pracy.... Tymczasem zasnęłam na amen i o 00.30 mama dała mi telefon, jakimś cudem nastawiłam budzik i znów zasnęłam. Ocknęłam się dopiero o 5.rano, zdołałam tylko zdjąć dżinsy i skarpetki i...spałam dalej ;-D Fuuuuuuuj, jak menel!

Ida w ciągu dnia jeszcze dwa razy o Tobie mówiła. Raz jak mierzyłam jej temperaturę i potem "Ida siama" mierzyła konikowi, osłowi, papciom i wszystkiemu innemu to szukała także Ciebie ;-) i potem przy zasypianiu klepała poduszkę i mówiła "Tata". 

Tak oto minął pierwszy dzień bez Ciebie....
...czyli jesteśmy o dzień bliżej ;-)

Buziaki!!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz