środa, 12 lutego 2014

Paczkomat sromat ;-)

Cześć Wojto!

W poniedziałek miałam w pracy  istny Sajgon. Po prostu jakaś masakra, ludzi było tyle, że nogi wchodziły mi do d.. ... a raczej chciały z niej wypaść ;-) Nie miałam czasu ani na pisanie bloga, ani na zjedzenie, ani na nic.... (co za bezsens, że w pracy trzeba pracować, prawda? ;-] ) W dodatku szwankował mi internet, myślałam, że to kwestia doładowania konta, więc wykorzystałam Rafała zeby mi pzrelał doładowanie, i ... nic to nie pomogło. Na szczęście potem "samo się" naprawiło i git.

Tego dnia Ida była u Twojej mamy, bo moja mama szła do kina a potem miała przyjść do mnie "szkolić się". Niestety, mamie się chyba pomyliły godziny, bo przyszła o 15.50 jak już zamykałam kram ;-)

Pojechałyśmy autobusem do domu, żeby było szybciej, ale i tak zastałam Karola już an schodach. Sprawa poschodkowanych kafelek będzie załatwiona, pod oknem będą jeszcze narzucać dużo gipsu, a koło drzwi Karol zaplanował aluminiową listwę.

Zostałam od razu w mieszkaniu i zabrałam się za ...szlifowanie. Powiem Ci, że łatwe i błyskawiczne to to nie jest, ale daje satysfakcje, bo efekt jest bardzo widoczny ;-) Miałam w planie futrynę kuchenna, ale nie sięgał mi tam kabel, a przedłużacz ten długi pomarańczowy (czy on jest nasz?) nie działał. Przekonałam się o tym po kilku minutach szarpania, wciskania i przeklinania :-))  Jako napisałam, kabel nie sięgał a ja się bałam kombinować bo przy ruchach lampka przestawała świecić a koło skrzynki elektrycznej coś szemrało, wiec szlifowałam drzwi "salonowe". Siedziałam przy tym na naszych kafelkach i muszę Ci powiedzieć, że mi się one bardzo podobają. Wiem, wiem, sama wybierałam hihihi.

Pytałam Karola o cenę kładzenia paneli wraz z listwami. Ma się zastanowić, ale mówił, że listwy trzeba sprawdzić jaki mają system mocowań, bo jeśli wiesza się je tylko na jakiejś przykręconej do ściany listewce to będą spadać pod wpływem pracy paneli. Hm... jeszcze tego nie sprawdzałam, ale myślę, że coś na to poradzimy (super glue? ;-D ). Z panelami nie mogę czekać na Ciebie, bo to by oznaczało, że z meblami kuchennymi też... i z szafą.... więc właściwie nie byłoby co robić dalej ;-)

Po szlifowaniu wróciłam do domu, po drodze zgarnęłam Idę z Wandy (biedne dziecko, cały dzień na obczyźnie...), chwilę pohasała w domku i poszła z mamą spać. Z moją mamą, bo ja musiałam iść do paczkomatu, więc zrobiłam Oskarowi przymusowy spacer. W paczkomacie okazało się, że etykieta straciła ważność... Chciałam zatem wysłać bez etykiety, ale nie przychodziły mi smsy z PINem, więc wróciłam do domu z niewysłaną paczką. Jak już byłam w domu to przyszły wszystkie PINy na raz.... Wrrr

Ostatecznie paczkę wysłałam wczoraj, też nie bez ceregieli. Twoja etykieta straciła ważność, wygenerowałam nową, ale nie mogłam zapłacić  za nią, bo miałeś puste konto. Chciałam zrobić przelew, ale w trakcie się skapnęłam, że z twojego konta nie zrobię, bo nie prześlesz mi numerka smsem.... A zatem chciałam napisać maila o zwrot kasy za niewykorzystaną etykietkę, ale nie potrafiłam się zalogować na Twojego gmaila.... ostatecznie weszłam na swój profil w paczkomatach, doładowałam konto, stworzyłam etykietkę, wydrukowałam, wycięłam, nakleiłam i po pracy poszłam  wysłać.Przy wpisywaniu numeru przesyłki szok - etykieta owszem, wydrukowała się, ale bez numerków ;-) ... ostatecznie wysłałam ją jaką bez etykiety płacąc kartą, a zatem oboje musimy napisać maila do BOK@PACZKOMATY.pl prośbę o zwrot kosztów za niewykorzystaną etykietę...ech....

Tak minął drugi dzień czyli wtorek.....

Na deserek proszę zdjęcia z wcześniejszych dni.




Nie ma mamy, nie ma mamy...


... a tu nie dosyć, że pięknie wyszłam to doskonale widać jak Idusia się "słodko" złości hhihihiih

cium cium cium!

1 komentarz: