Kilka fotek:
Ida i "Ancink", czyli Jacek
Ida jako najmłodszy członek rodziny rozdawała prezenty. Roboty miała mnóstwo!
Ja dostałam mnóstwo rzeczy! Od przepięknych drobiazgów do naszego przyszłego mieszkania, dzbanka, talerzy, filiżanek... po potrzebne i praktyczne standardy świątecznych pozycji ;-) Były również bilety na koncert Jamesa Arthura!!! Nie mogę się doczekać!
wujek Jurek korzystając zamieszania wcinał ciastka marcepanowe, które piekłam gdzieś między trzecią a czwartą w nocy....
Późnym wieczorem Ida odkryła jaką fajną kryjówka jest szafa!
nie wiadomo po co, ale w kółko właziła pod choinkę i oplątywała się światełkami. Potem zaczęła brać je do buzi i musieliśmy ją spod tej choinki za nogę wyciągnąć ;-/
.... Wigilia minęła mi jak w amoku, bo po pierwsze byłam niewyspana, po drugie obolała, ale na świąteczne śniadanie obudziłam się już w pełni sił.
Świeciło słońce, reniferzyna leżała gotowa na talerzu....
czekając aż mama wróci ze spaceru z psem szykowaliśmy jedzenie, Ida z Wojtem grała w grę...
oglądała baję
odcinała tacie głowę...
... a potem jedliśmy. I jedliśmy.... i jedliśmy. A potem jedliśmy......
wszystkim czytającym życzymy zdrowych i spokojnych świąt :-)
A na talerzu renifer czy łośsoś? Hihi
OdpowiedzUsuń