wtorek, 3 grudnia 2013

Odpuść...yyy...tzn odpust w kościele ;-)))

W poprzednią niedzielę był u nas odpust. Wybraliśmy się ma mszę, ale było bardzo dużo ludzi, nie mieliśmy miejsca do siedzenia a Ida się irytowała, że nie może dotykać nóżek, wrzucać kolejnych pieniążków do skarbonki, wchodzić na ołtarz... wiec się skończyło tak, że wyszłyśmy z kościoła przed końcem mszy. Ja tam jestem zdania, że wszyscy powinni się w kościele czuć dobrze, a nie jak na apelu, na baczność, cichutko, przyklejeni do miejsca. Oczywiście też bez przesady w druga stronę, bo to nie Przystanek Woodstock ;-) Niestety nie podoba mi się, że ludzie patrzą na nas bykiem kiedy Ida dotyka rzeźb, albo wącha kwiatki, babcie tratują nas gdy idą po Komunię, najeżdżają wózkami, szturchają kulami, przy każdym naszym ruchu odwracają się synchronicznie ich głowy, patrzą, cmokają... nie tak to chyba powinno być.
W każdym razie wyszłyśmy z kościoła i poszłyśmy na około w poszukiwaniu kapliczki przygotowanej specjalnie dla dzieci. mama mi mówiła, ze jest coś takiego, choć ja nigdy o tym nie słyszałam.  Obeszłyśmy cały kościół i niczego takiego nie znalazłyśmy... Pospacerowałyśmy więc trochę na dworze, ale msza przeciągała się i przeciągała i przemarzłyśmy na kość. Miałam nadzieję spotkać tam Szczycia z małym Wojtkiem, ale chyba byli w środku w zupełnie innej części niż my, bo niestety nie wypatrzyłam ich.

Zanim jednak udaliśmy się do domu to trzeba było się przejść przez odpust. Ida już od dawna żywiołowo reagowała na balony z helem, więc takiego postanowiliśmy jej na odpuście kupić. Zastanawialiśmy się tylko który wzór wybrać, ale ten problem rozwiązał się sam gdy Ida nagle zaczęła krzyczeć "hał hał hał, hał hał hał!" ...i dostała przywiązanego do rączki wielkiego brązowego Scooby-Doo, który był źródłem jej szczęścia przez kolejna godzinę ;-)

przykryła piesia swoim ulubionym "kocikiem" z żyrafką i chciała mu nawet dać swojego "moćka"

a potem padnięta poszła spać ;-)


...a my zasiedliśmy do kawy i pożerania odpustowych słodyczy



.... a tu dokumentacja "pomocy" jakiej Ida, z własnej woli udzieliła mi podczas układani jej ciuszków w szafce. Na podłodze były poukładane równiuteńkie kupeczki.....

które moja kochana pomocnica postanowiła pod nieobecność mamusi włożyć do szafki ;-D

...i nie tylko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz