środa, 11 grudnia 2013

Osobliwości angielskości

Oto post, który został napisany rok temu, kiedy byliśmy wszyscy w Anlii. Nie jest tajemnicą, że uwielbiam Anglię i niemal wszystko co angielskie, mogłabym tam mieszkać na zawsze i nie jest wykluczone, że kiedyś będziemy... Serce mam rozdate ilekroć wspominam, oglądam zdjęcia, ilekroć słyszę fragmenty charakterystycznych zapowiedzi z TV, gdy słyszę angielski angielski, ech....

Kraj cudny, ale ...... kilka rzeczy jest tam osobliwych (tam, lub w tych miejscach, w których akurat my bywaliśmy)

- kran
konia z rzędem, albo nawet dwoma dla kogoś, kto wyjaśni mi DLACZEGO!? w angielskich domach nad umywalkami są dwa krany. Osobny z zimną i osobny z gorącą wodą. Krany są daleko od siebie i bardzo blisko krawędzi. Nic gorszego chyba nie dało się wymyśleć! Żeby umyć ręce trzeba odkręcić oba krany a potem nabrać w „łódkę” z dłoni zimną wodę, przejechać pod kran z gorącą, nabrać trochę żeby się wymieszała i potem szybko rozchlapać tą wodę na obu dłoniach. To samo przy spłukiwaniu. Najpierw się marznie w lodowatej wodzie, potem brzegi dłoni oblewa woda gorąca. I w dodatku krany są tak blisko krawędzi, że trzeba dłonie ułożyć równolegle. Nie kumam.

Nawet gdy się czasem zdarzy jeden kran z dwoma kurkami to kazdy żyje włanym zyciem i kręci się w tą sam stronę. Trzeba się przyzwyczaić i opanować sztukę regulowania temperatury, bo się kręci i kreci a tu albo za gorąca, albo za zimna, albo nagle przestaje lecieć. Trzeba sprawić żeby ręce pracowały niezależnie od siebie, każda kręci w swoją stronę

- samozamykające się drzwi To chyba część ochrony p.poż, ale trochę upierdliwe. Np. drzwi w kuchni, w Wojta słuzbowym mieszkaniu same się zamykają i są b. ciężkie, więc trzeba włożyć sporo sił by je w ogóle otworzyć. Wyjście z kuchni jest przez to utrudnione, zwłaszcza jak się coś trzyma w rękach, np. dwa kubki z kawą. Trzeba otworzyć drzwi, przytrzymać je nogą, wziąć kubki, prześlizgnąć się za drzwi, ale nie ruszyć nogą, a potem odsunąć nogę (niezbyt gwałtownie żeby nie wychlapać kawy) i poczekać z wypiętym tyłkiem żeby drzwi się najpierw oparły o niego, a dopiero potem w futrynę. Inaczej by trzasnęło.

przygotowanie....
 rozpoczęcie
 wypięcie
 sukces!


Hmm… można by zablokować drzwi specjalną wkładką, wtedy by się nie zamykały, ale te otwierały się do środka, a za nimi znajdowała się lodówka, więc nie miało to większego sensu. Takie same drzwi są w korytarzch. Aby wyjść z budynku musiałam otworzyć łącznie 5 par takich drzwi. To dosyć trudne z wózkiem, bo musiałam je otworzyć i przytrzymując przejechać – każdy kto próbował wejść albo wyjść z wózkiem przez drzwi, które się same zamykają wie o czym mówię ;-)

-dziura w drzwiach na listy
Bardzo romantyczna i fajnie mi się kojarzy. Bardzo chciałam kiedyś, w stercie poczty leżącej na podłodze znaleźć list do mnie. I nalazłam! Pisała do mnie Mama, pisała do mnie Asia B, pisał do nas szpital i Ida dostała paczkę od Agi D ;-)  Ale… ta klapka w drzwiach robi taki hałas, jakby ktoś wchodził razem z drzwiami do mieszkania. Za każdym razem gdy listonosz wrzucał pocztę to podskakiwałam ze strachu.



- dmuchany chleb
Wojtkowi smakuje, a ja czuje się jakbym jadła gąbkę z materaca. Co dwa gryzy muszę popijać, bo tak wysusza usta, ale generalnie jakby wyssać powietrze to cały bochenek zmieściłby się do kieszeni w dżinsach. Wiadomo, że takiego chleba, normalnego, jak u nas się jada nie znajdziemy, ale ja już wolę takie tostowe pełnoziarniste, wilgotne i mające jakiś smak. Wojtka niestety kłują w ząbki wszelkie produkty „zdrowe” więc ten chleb też odpada.


- ochrona p.poż
W każdym budynku, czy to mieszkanie, czy to sklep od razu rzucają się w oczy gaśnice, instrukcje ewakuacji, czujki dymu czy specjalne drzwi. To dobrze, mam poczucie bezpieczeństwa przebywając w budynku, w którym te zabezpieczenia widać gołym okiem. U nas czegoś takiego nie obserwuję. Np. nasz były blok to była istna pułapka w razie pożaru. Nie dosyć że jest jedno wyjście, nie ma schodów zewnętrznych, jest jedna winda, korytarze na innych piętrach pozabudowywane i pozamykane na zamki… to nie ma tam żadnej gaśnicy, węża, koca, czujki… nic. W sumie gdyby było to zaraz by ukradli, więc nie ma się co dziwić, ale już kilka razy przeżyłam strach związany z przyjazdem pod blok w środku nocy kilku wozów strażackich na sygnale (raz Wojto otworzył drzwi strażakowi ubranemu w maskę, kombinezon i butlę z tlenem, było siwo od dymu, strażak rozwalał toporem wyjście na dach, ale pożar już był ugaszony, drugim razem podszedł zaspany do okna, powiedział „cztery wozy strażackie stanęły pod naszym blokiem” … i poszedł spać hahaha!)
Podczas naszego ostatniego pobytu w Anglii, w ciągu 3 miesięcy dwukrotnie zdarzył się wielki alarm przeciwpożarowy. Każde mieszkanie wyposażone było w czujkę dymu, która i nam się kilka ray włączyła. Jednak taka ogólna, niemożliwa do "ręcznego" wyłączenia powodowała przyjad straży poarnej. Dwa razy pakowaliśmy się w pośpiechu i zbiegaliśmy na dwór. Straz pożarna przyjeżdżała bardzo szybko i w szaleńczym tempie manewrowała pod domem. Strażacy w pełnym rynsztynku wchodzili do budynku... by po kilku minutach dowiedzieć sie, że alarm włączyły np spalone kotlety ;-)

na zdjęciu jakaś machina od alarmu pożarowego - wyświetlała który czujnik kiedy  reagował, więc było wiadomo gdzie biec i gdzie szukać w razie czego ognia. Wydruk po jednej z ewakuacji.



- znaczki drogowe
Zdrobnienie zasługują rozmiarowi. Tablice są tak małe, że aż śmiesznie to wygląda, jak wylizane lizaki, w których patyczek robi się grubszy niż kuleczka do lizania.


- japonki na cztery pory roku
To prawda, nie wiem co dziwnego w genach Angoli krąży, ale obojętnie jaki jest miesiąc, obojętnie jaka pogoda i temperatura – na pewno znajdziecie kogoś, kto postanowił się ubrać w japonki (czasem do nich zakładają futro, czasem bermudy…). Równie często spotykamy się tutaj z mięśniakami, którzy mają koszulki bez rękawów a całe ręce wytatuowane – czyżby tatuaże ich ogrzewały? ;-) Włochate kozaki latem? Pewnie ;-)


- kontakty z wyłącznikami. Podobno u nas też już zaczynają się pojawiać, ale ja szczerze mówiąc u nikogo takich nie widziałam. Uważam to za (wyjątkowo!) dobry pomysł. Każdy kontakt ma tu wbudowany pstryczek on/off. To oznacza, że nie trzeba wyciągać wtyczki z kontaktu, wystarczy pstryknąć. To tak ułatwia życie! Ładowarki, komputer, sprzęt w kuchni… wiadomo, że niektórych rzeczy nie trzyma się bez przerwy w prądzie, bo szkoda prądu i nie służy to sprzętowi i też czasem bywa niebezpieczne (np. suszarka do włosów), wsadzanie i wyjmowanie z gnniazdek jest wkurzające, tak samo jak walające sie po blatach, szurające po ścianach kable i wtyczki. A tu wszystko można mieć powsadzane, ale dopiero jak trzeba użyć to się włącza kontakt. Genialne! (…ale trzeba się przyzwyczaić, bo wiele razy przeklinałam na jakiś sprzęt, że nie działa, a on po prostu nie był ”pstryknięty” w kontakcie hihi)


- kupowanie biletu autobusowego u kierowcy.
Wchodzi sie pierwszymi drzwiami i kupuje bilet lub pokazuje miesięcny/powrotny. Nie tak jak u nas w KZK GOPie, że kierowca nawet nie spojrzy, że ludzie włażą nawet drzwiami ze znakiem zakazu....

-mówienie "hello"
do osób mijanych na ulicy, w parku na spacerze, na szlaku, na plaży... Oczywiście nie na Londyńskiej, zatłoczonej ulicy, ale jeśli to mniejsza miejscowość to ludzie się do siebie uśmiechają i pozdrawiają

- wysyłanie kartek
a kazda okazję, z dużym wyprzedzeniem wysyła się kartki. "Wyzdrowiej" gdy ktoś się połamie lub leży w szpitalu, urodzinowe, zaręczynowe, rocznicowe, świąteczne, "podziękowalne". Stawia się te kartki, albo wiesza na widoku i cieszą oko.
Kiedy lata temu pracowałam u luksusowej Sary mistrzostwem było, że ona wysyłała zaproszenia na urodziny córki, dostawała podziękowania za zaproszenie, po imprezie dostawała podziękowania za przyjęcie, a ona wysyłała podziękowania za prezent... szał ciał.

3 komentarze:

  1. Bardzo miło poczytać te twoje wspomnienia, aż zatęskniłem ... Może tak jak wspomniałaś, kiedyś się zdecydujemy, czas pokaże. Buźka

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem za :P Jakby co rezerwujemy pierwszy wolny 2-tygodniowy turnus wakacyjny, ferie zimowe, weekend majowy, no i oczywiście na Sylwestra też wpadamy! Buźka :P

    OdpowiedzUsuń
  3. No i życzenie spełnione ;-))))

    OdpowiedzUsuń