wtorek, 5 marca 2013

Wroc Love...

"Musimy się w końcu spotkać"... no i po KILKU LATACH!!!! w końcu to zrobiliśmy. Zwykle spotykaliśmy się z Wronami raz, dwa razy do roku, ale ostatnia przerwa była dużo dłuższa. Decyzja zapadła spontanicznie, bo życie uczy, że planowanie to bardzo mało praktyczny zwyczaj ;-)

Ida w samochodzie niemal cały czas spała, jest przekochana. Dotarliśmy prawie bez problmów, nasza nawigacja poddała się 2 km przed celem, więc Artur musiał po nas przyjechać i pilotować.

Kasia i Artur niby nic się nie zmienili. Ten sam humor, ta sama energia, ten sam śmiech. Tylko Jasio jakiś taki większy... i Tomek się pojawił na świecie. I z Kasi zostało tylko "Ka..", schudła bardzo. I nie mieszkaja już w 28 metrowej kawalerce tylko w ślicznym domu ;-) Fajnie było!!!
 kuzynka Kasi całkowicie zajęła się Idą ;-)

w tle "mały Jaś" ;-)
 Idzie się bardzo podobała wizyta. Po pierwsze była zafascynowana chłopakami - patrzyła na ich szaleństwa jak oczarowana (a może oszołomiona?). Po drugie miała do dyspozycji mnóstwo zabawek, zarówno wielkoformatowych chodzików, pojazdów, bujaczków (ale tylko z dalka, boi się ich) jak i sprzęt perfekcyjnego pana domu (Tomcia). Przegoniła Wojta z mopem po całym parterze.
Tomek upomniał się w końcu po swój sprzęt.



Dyskusje na poziomie

po tuzinie buziaków Ida jadła Tomkowi z ręki. Kwestia dobrego chlebka z masłem czy Tomka?



ta gromada ma w sumie 105 lat ;-)

Z powrotem prowadziłam ja, więc zabłądziliśmy. Mimo nawigacji - a może właśnie przez nią, bo nie ma połowy dróg, którymi się poruszaliśmy. W każdym razie zamiast obwodnica jechaliśmy przz centrum miasta. I jak tak mijaliśmy po ciemku poszczególne dzielnice, przejeżdżaliśmy nad Odrą, widzielismy nowy most... zaczęliśmy wspominać jak fajnie było kiedy tam pomieszkiwaliśmy. Piękne miasto, dobra, ciekawa praca (Wojtka), fajni znajomi, wesoło było. I to był dobry rok w ogóle, jakos tak wiało w Polsce optymizmem, frank był tani.... Pomyslałam wtedy, że z chęcią bym tam zamieszkała jakby się tak nasze losy potoczyły. Teraz byłoby to dużo trudniejsze niż wtedy, ale... miasto przepiękne ;-) I do Gliwic tylko 2 h i 32 złote.
Mam andzieję, ze pojedziemy tam latem, na weekend. Wieczorem grill albo ognisko z Wronami (trzeba w końcu wypić tequilę, którą trzymamy od naszego wspólnego pijaństwa w Egipcie) a w ciagu dnia spacer po ichnich polach i wycieczka do centrum Wrocławia. Tak. To jest plan, ale ciiiii ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz