czwartek, 19 stycznia 2023

Najgorszy moment 2022

Wspominaie ubiegłego roku zacznę od najgorszego momentu czyli 24 lutego  - dnia, w ktorym wojna wyszła z książek  oraz filmów i zawitała w naszym radiu, w naszej codzienności, na naszych ulicach (na szczęście nie osobiście, a za sprawą uchodźców). Tłusty Czwartek już chyba nigdy więcej nie będzie mi się kojarzył z radosną beztroską...

To był okropny czas - i sama nie wiem dlaczego użyłam czasu przeszłego, przecież to trwa nadal! Od niemal roku... 

/Ida wymazała Rosję z globusa/

Jak bardzo można przewartościować swoje potrzeby i jak szybko zmienić priorytety..i jak szybko się człowiek do wszystkiego przyzwyczaja. I jak szybko serce przestaje zamierać przy słuchaniu wiadomości. I jak nasze nastawienie szybko się zmienia. Z jednej strony oddalibyśmy wszystko byle to się nie działo bliżej, nie u nas. Z drugiej żałujemy Ukraińcom darmowych biletów komunikacyjnych i narzekamy, że ich tylu...

Pięknie było widzieć dobro i solidarność, ale okropnie jest dziś czuć obojętność i przyzwyczajenie. Z wdzięcznością za to, że TO nie u nas i z rozdartym z rozpaczy sercem oddawałam ulubione kocyki, zabawki, plecaczki, łóżeczko, pościele...Pamiętam, że łzy lały mi się strumieniami na samą myśl jakie uczucia i spokój towarzyszyły mi gdy korzystałam z tych rzeczy, a w jakich okolicznościach skorzystają z nich ukraińskie rodziny.  

Nie wiem czy to opowieści dziadków, blizna na nodze Babci, czy to książki i filmy sprawiły, że od zawsze bałam się wojny. Nie ma w tym niczego wyjątkowego, chyba tylko wariaci się jej nie boją.
Poczucie bezpieczeństwa jest dla mnie najważniejszą wartością i bez niego jestem w rozsypce. Jeśli nie mam planu B, jeśli nie mam poczucia, że coś mogę poradzić, znaleźć jakieś wyjście to przestaje funkcjonować.

Przez wiele tygodni działałam w amoku. Próbowaliśmy żyć normalnie, niby to robiliśmy, ale jednak coś paraliżowało. Miałam taki jeden dzień, kiedy nie poszłam do pracy, bo od rana ryczalam jak bóbr i nie umiałam się uspokoić. Napisałam Szefowi smsa, że nie dam rady pracować, a on nawet o nic nie pytał.
Byliśmy na weekend w górach, wśród wspaniałych i przewesolych ludzi, ale zupełnie nie cieszyłam się tym. Niewiele z tego nawet pamiętam, nie do końca wiem co tam robiliśmy. Nie mam ani jednego zdjęcia.

Pakowaliśmy się i przygotowywaliśmy do wyprowadzki, nie był to zupełnie moment na przyjmowanie do siebie gości, ...ale czy na pewno? Nie mogliśmy się kimś zaopiekować chociaż na kilka tygodni? 
Pomagaliśmy na swoje sposoby, ale pomaganie pomaga pomagającym bardziej niż potrzebującym.
/ta kanapa w tragicznych okolicznościach straciła swój dom i w równie tragicznych znalazła inny/

Przez długie tygodnie w radiu leciała muzyka poważna, nostalgiczna, spokojna... a teraz wiadomości o kolejnych etapach tej bezsensownej wojny przeplatają wesołe piosenki i reklamy telewizorów. 

Od planowania ucieczki, od kilometrowych kolejek w biurach paszportowych - dotarliśmy do momentu, w ktorym pojawiają się pretensje i złość na tych, którzy musieli pójść krok dalej i skierowali go w naszą stronę.

Smutne to, ale niestety do szpiku zwyczajnie ludzkie. 

Ukraino, z całych sił trzymam za Ciebie kciuki.
💛💙

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz