6.01.2023
Ubiegły weekend był bardzo fajny. Nie dość, że trwał 3 dni to jeszcze udało nam sie wyjść codziennie na spacer, a to w naszym rozlazłym i leniwym zyciu nie częsta statystyka.
W piątek byłyśmy w lesie w składzie: ja, Ola, Ida, Babcia (Wojto pracował dzielnie na budowie*). Spacer nie był daleki, ale za to bardzo długi, bo dziewczyny buszowały w krzakach i na powalonych drzewach bawiąc się w "podłoga to lawa", "dzikie konie"** i ganianego. Ciężko mówić o równych szansach w którejkolwiek z tych zabaw, bo Ida ma 1,50 m wzrostu i nogi do nieba, Olcia natomiast jest 40 cm niższa i nóżki ma długości Idy rzęs, ale bawiły się razem i to było najważniejsze. Już w drodze powrotnej spotkałyśmy znajomego R. z pieskiem Heniem, za którym dziewczyny się stęskniły i z tej radości wyściskały jego zabłocone ciałko ze wszystkich stron, po czym obie wyglądały jak błotne ludki. Na szczęście mnie takie rzeczy nie denerwują. Nie chciałabym nigdy wpadać w złość z powodu ubrudzonego w zabawie ubrania, albo dziury na kolanie, nawet w najlepszych spodniach jeśli powstała z ważnego powodu.
Po powrocie do domu wszystkie byłyśmy zmarznięte, zmęczone i głodne, więc dziewczyny pożarły krupnik, a potem wzięłyśmy się do robienia pizzy - wyszła pyszna! (Ida w kształcie serce, Ola w kształcie kury.
07.01.2023
Ja dzień zaczęłam już po 6.30, bo tuż po wschodzie słońca wybrałam się na bosy spacer do lasu***. Wróciłam pełna energii i ze świeżymi bułkami na śniadanie. Po pysznej wyżerce i potem kawie z ciachem **** postanowiłam wyciągnąć wszystkie babki na spacer, tym razem na Plac Sensoryczny. W lesie spodziewałam się błota, a rzeczy z dnia poprzedniego dopiero schły po praniu. Pogoda była tak wiosenna, że dziewczynki jechały na rowerach!. W styczniu!
Wojto na budowie.
08.01.2023
Ja dzień zaczęłam od morsowania w jeziorze. Endorfiny z rana to najlepszy start w nowy dzień, choć sama siebie podziwiam jak wytrwałam w tym morsowaniu już trzeci sezon - gdy myślę o tym nomen omen "na chłodno" to nie rozumiem jak do tego doszło, ale jestem bardzo zadowolona, że spróbowałam***** i że w tym trwam.
Potem się zebraliśmy do Palmiarni - dziewczyny już tam były i to nie raz, ale była to miła przypominajka i bardzo przyjemnie spędzone dwie godzinki.
Wychodząc z Parku zajrzeliśmy do koleżanki, która miała na sprzedaż deskę i do domu wracaliśmy z bardzo zadowoloną jedenastoletnią właścicielką swojego pierwszego snowboardu.
A wieczorem pojechałam z tą samą zadowoloną dziewczyną na basen ( Olcia zasmarkana, więc nie mogła), a na koniec - pizza na kolację.
Cudowny weekend!
* Trochę mnie tu nie było. W międzyczasie zostało zbudowane nasze nowe miejsce na ziemi. Na razie jest surowe, Wojto je próbuje uczynic zamieszkiwalnym.
** zabawa polega na galopowaniu i rżeniu
*** bosy spacer to dosłownie spacer na boso. Robi to regularnie Michał B, któremu dziękuje za inspirację!
**** była to wielka drożdżowa włoska baba Panettone, którą razem z kilkunastoma innymi pysznościami przysłała nam na święta Aga D.
***** mój morsowy debiut wydarzył się w ogródkowej beczce u Bali, w listopadzie 2020 - bardzo sie ciesze, że się dałam namówić!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz