W tym roku pożegnaliśmy nasze mieszkanie, którego remont stanowił jeden z głównych tematów bloga dziewięć lat temu. Uwielbiałam to mieszkanie i na szczęście mieliśmy aż rok żeby się z nim pożegnać, więc świadomie cieszyłam się poszczególnymi miejscami, momentami, widokami, cieniami, odgłosami, teksturami, aby je zapamiętać.
Nadal pamiętam jak się czułam gdy pierwszy raz byłam w tym mieszkaniu, kiedy jeszcze było zaniedbane i zniszczone i zupełnie nie nasze. Na zdjęciu poniżej moja ostatnia chwila, kiedy po zniesieniu dziesiątek pudeł i pokonaniu setek schodów żegnam się na zawsze.... (Oczywiście, że płakałam!)
Chwilowo, a może właściwiej byłoby powiedzieć "okresowo" jesteśmy bezdomni i przygarnięci przez mamę. Mieszkamy w dużym pokoju, trochę jak na wakacjach i wcale nie jest nam źle :-)
Powodem, dla którego nastąpiły u nas takie rewolucje mieszkaniowe jest fakt, że dzięki DELIKATNIE MÓWIĄC "uprzejmości" Wierzboli został nam wybudowany i sprzedany DOM*. Prawdziwy!!
* Uważaj o czym marzysz! :-D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz