(niestety nie ma możliwości wgrania filmiku w tej głupiej sieci)
Potem Iducha zażywała kąpieli, goniła konika morskiego po całej wannie, kilka razy opiła się wody, przepłynęła z dziesięć długości i wykończona poszła lulu. Wojtek jej załączył kompa z kołysankami do spania i w błogiej atmosferze odpłynęła w objęcia Morfeusza. Te piosenki to się Wojtowi udały, są takie ładne! Takie spokojne, z fajnymi słowami, naprawdę fajne! Zostawiłam ją śpiącą w pieleszach, po cichutku pani śpiewała o poczochranych kogucikach i kózkach które powinny iść spać. Wojto zebrał się błyskawicznie i poszedł do kolegów na pokera, a ja zasiadłam na kanapie z pudłem lodów (kochany Wojto…) oglądając X factora. Było mi tak fajnie…
Gdzieś pomiędzy odgłosami z TV usłyszałam jakąś dziwną muzyczkę, pomyślałam, że to od sąsiadów, nie przejęłam się bo była cicha. Hm.. po kilkudziesięciu minutach nie dawało mi to jednak spokoju, poszłam posłuchać z której to strony… i okazało się, że z pokoju Idy! Pani dawno skończyła śpiewać o kózkach i krówkach i włączył się Limp Bizkit hihihih. Ida sobie spała jak aniołek i nie przejmowała się rockowym klimatem.
Czasem potrzebny jest taki reset, wszystko inne może poczekać, robota nie zając...niestety nie ucieka :-))). Ja czasem dekuje się w kąciku, udaję, że nie ma wcale piętrzących się jakiś stert (naczyń, prania itp.) i wypijam w spokoju kawkę z książeczką w ręce. Tak ucieczka na chwilę...Tak więc, nie miej wyrzutów sumienia, tylko korzystaj, ciesz się chwilą :-).
OdpowiedzUsuń