sobota, 8 grudnia 2012

Przyszedł! Jednak byliśmy grzeczni!!

Ufff… trochę się bałam, że pisanie listów i kładzenie ich na parapecie na nic się zda i że Mikołaj nas w tym roku nie odwiedzi. Na szczęście stało się inaczej. Wojto po przebudzeniu znalazł prezent na podłodze obok łóżka i zbudził mnie podekscytowany „ejj, ejj, brodaty u nas był”. Ja się rozejrzałam i też znalazłam pakunek. Jak nigdy wyskoczyłam ochoczo spod kołdry i we dwójkę pogalopkowaliśmy do pokoju na kanapę otwierać nasze niespodzianki. Ja dostałam terminarz, taki elegancki i zgrabny żeby mi wszedł do torebki, a Wojto swój pierwszy w życiu zdalnie sterowany samochodzik mini-cooper. Zajrzeliśmy do Idy i się okazało, że ona tez coś dostała! I w dodatku jej paczka była największa! Postanowiliśmy jej nie budzić na rozpakowywanie i Wojto poszedł do pracy, a ja wróciłam z moim kalendarzem do wyra. Aaa! Poza nim dostałam też dwa wielkie marcepany ;-) Ale fajnie być grzeczną dziewczynką!

Kiedy Ida się obudziła nie zajęło jej zbyt wiele czasu zauważenie wielkiej paczki leżącej na łóżku.



Zaciekawiona zaczęła szeleścić , szarpać i po odwiązaniu wstążeczki (, którą się potem bawiła dobre 10 minut, już myślałam, że to będzie najciekawsza część prezentu) w końcu dobrała się do środka. A tam… grzechotko-gryzak, komplet miseczek i łyżeczka do „samodzielnego jedzenia”, książeczka o świętach i chrupki. Wszystko jej się bardzo podobało i długo się tym bawiła na zmianę, aż nadszedł czas na poranne rytuały.

Ale fajnie nam się zaczął dzień… Ha ha! A Angole nie znają Świętego Mikołaja, nie piszą listów i nic nie dostają ne ne nee ne neeee!












Zasnęła ładnie przy kołysankach puszczonych z kompa, a jak już chrapała to ja wzięłam drugiego kompa i zeszłam do holu na parterze, siadłam na wielkim parapecie i podłączyłam się do netu. Tam jest zasięg z mieszkania Pawła, u nas niestety nie chwyta… Rzuciłam się w wir szukania potrzebnych i niepotrzebnych informacji, czytania maili, sprawdzania fb i podziwiania zdjęć. Po kilkunastu minutach, jak próbowałam wkleić filmiki do poprzednich postów odezwał się mój telefon i popędziłam do mieszkania. Ida się obudziła z płaczem i nie chciała się uspokoić, zanosiła się i chlipała. Nie wiem co jej się stało, może podrapała się w nos, bo akurat wtedy miała świeżą rankę. Generalnie często się w nocy odzywa – nawet nie jest rozbudzona tylko jojczy, idę do niej i czasem chodzi o smoka, czasem chwyci przez sen moją rękę i się uspokaja, a czasem przewraca się z boku na bok i co chwile „zawyja” i się uspokaja. Nie wiem dlaczego. W każdym razie tyle z mojego serfowania po necie… ;-) 

Idę spać, bo znów późno, a Wojto na mnie fuka jak siedzę do nocy. Ale ja lubię tak sobie posiedzieć jak cały dom śpi, jest cicho i spokojnie, wtedy najlepiej się skupiam i mogę „odsapnąć”. Do tego momentu ciągle Ida, obiad, Ida, deserek, zabawa, kąpanie, karmienie, usypianie, kawa, Ida, śniadanie dla Wojta ….

Baju baju Wy tam w kraju!



Skrót dla Rafała: był u nas Mikołaj! I śnieg.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz