Postaram się zamieścic posta, ale nie obiecuję, że sie to uda.
Święta.... aby mogły się odbyć trza było nalepić pierogów i uszek, dlatego w niedziele, z samego rana, czyli o 12 pojawiłysmy sie u mamy zwarte i gotowe. Jako, że nie było jeszcze cioci ani Asi to rozpoczełam pracę niczym samotny rycerz od obrania całego, wielgachnego gara ziemniaków. jako prawdziwa Księżniczka, hrabianka i te sprawy zdarłam ja se skórke na paluszku i pobolewa mnie ona po dziś dzień. W końcu przyjechały pozostałe pomagierki i ostro zabrałyśmy sie do roboty... czyli kawa, herbata, ciasto i te sprawy. No ale ruszyła machina... produkcja szła pełna parą, ja sie udzielałam srednio na jeża, bo jednak ida wymagała troche uwagi. Ale nie tak, że nic nie robiłam, o co to nie! Pomagałam na tyle na ile sie dało. Wykonane zostały dziesiatki a w sumie setki pierogów i uszek i o godzinie 22 byłam z Ida w domu ;-)
nastepnego dnia zebrałyśmy sie leniwie z wyra, nie pamietam która była, ale niezbyt wczesnie, zjadłysmy sniadanko (Ida jajeczniczkę z prawie całego jaja i trochę serka wiejskiego ode mnie hihih) i ze spokojem się szykowałysmy. Potem Pasztecik zasnął snem kamiennym i czekałam az otworzy oczy zeby jechać do Gliwic. Pojechałysmy bez wiekszych problemów, bo dużo rzeczy nawiozłam do mamy wczesniej, torbe z ciuchami, prezenty, więc miałam mało maneli.
Wigilia minęła spokojnie i dosyć szybko. Zamiast „przemowy”
na rozpoczęcie Kuba przeczytał fragment o Bożym narodzeniu z Biblii. Jedliśmy
barszcz, uszka i pierogi. Ida zjadała kawałki ciasta z uszek, zamoczone w
barszczu, a potem farsz z 4 albo nawet 5 pierogów!. Piła też kompot z szuszek i
dostała kawałek sernika hihihih. Podczas rozpakowywania prezentów najbardziej
jej się podobało szeleszczenie papierkami, ale potem się rozryczała, bo każdy z
nas szeleścił i rwał opakowania, więc
miała dość. Ona dostała milion pięćset rzeczy, a ja milion pięćset jeden J
Dostaliśmy też wspólny prezent - drewniane literki M W i I - czyli nasze
wspaniałe inicjały. [ wymienie Ci, a co! Ida dostała ciuszki, zabawki do
kąpieli, butelki, kubki, łyżeczki, szczoteczki do zębów, chrupki, zestaw
instrumentów, soczki, słoiczki… ]
Podczas odpakowywania pisałam smsa do wujka, bo chciał Twój
numer angielski i potem, po całej Wigilii nie mogłam znaleźć telefonu. Wywnioskowałam, że skoro
nigdzie w domu go nie ma to na pewno wyrzuciłam go razem z papierami i foliami
do śmietnika… Ubrałam się w mamy ciuchy piwniczne, wzięłam taborecik, szperacz
;] i poszłam na śmietnik - na pierwsze w życiu grzebanko hihihihi. Grzebałam w
śmieciach, ale akurat zaczynała się pasterka i ludzie łazili, więc było mi
wstyd. Nawet ktoś z Twojej klatki wyrzucał śmieci obok mnie, ale nie śmiałam
popatrzeć w jego stronę hi hi. W każdym razie pogrzebałam, było fajnie, ale nie
znalazłam telefonu. Znalazłam go potem w domu, w krzesełku Idy miedzy
poduszkami. Ale co se pogrzebałam to moje ;]
Noc minęła spokojnie i fajnie ;] A następnego dnia jechałyśmy
w trójkę na śniadanie do Wierzboli. Miłysmy być na 10, mama zadzwonila, że mamy
poślizg i będziemy na 11, a byłyśmy prawie o 12 hahahah. Było pysznie i fajnie,
tylko mnie zmogło w trakcie i musiałam się ratować apapami. Reszta dnia też
minęła przyjemnie, domowo. A w środę poszłyśmy do kościoła i na spacer, a potem
na obiad do Twojej mamy. Na mamę reagowała Ida już ok, za to Justyna tak się z
nią bawiła, że Ida aż kwiczała z radości. Zjadła dwa talerze rosołu i była
bardzo zadowolonym bobasem.
Hej! czy nie uważasz, że to dzieciątko na dole jest podobne do Iduchy? To moja mama w jej wieku ;-)
Fajny reportażyk :-) A te retro zdjęcia...bomba. Widzę podobieństwo Idy do Babci i ...cioci Asi
OdpowiedzUsuńSzczególnie podobna na zdjęciu z psem :-) krzyk identyczny :-). dziękuje za trochę zdjęć i sprawozdanie hihi z niecierpliwością czekam na kolejne, buziaki
OdpowiedzUsuń