poniedziałek, 12 stycznia 2015

Parapetówka!

O rany! Ile ja czekałam na ten dzień! :-))

Zdecydowaliśmy się na kilka dni przed, bo do końca nie było wiadomo czy się wprowadzimy czy nie, a  jednocześnie bardzo chcieliśmy zdążyć przed wyjazdem Agi, Jona i Błażeja. Termin spontaniczny, ale zaskakująco chyba pasujący, bo niewiele osób nam odmówiło przyjścia ;-) 

W krótkim czasie nasze mieszkanie zapełniło się wesołymi ludźmi ;-)







Z racji braku innego lepszego pomysłu jedzenie było w kuchni, picie było w salonie - celem miał być wędrowniczy tryb zabawy i wymiana towarzyska. Po częsci się udało.


Ja mianowałam siebie głównym lejącym tequilę (nie byle jaką, bo przywiezioną z...Egiptu hahah) i zniknęła co do kropelki ;-)




Przez chwilę staliśmy wszyscy w kupie:
ja i Wojto
mama, Asia, Janusz
Ida, Artur, Robert i Igor
Asia i Rafał
Gosia i Rafał
Gosia i Michał
Bartek
Aga i Jon
Kinga i Błażej
Adam
Maciek i Karolina
Magda i Wei

wygłosiłam nieprzemyślaną wcześniej przemowę (do Oscarów się przygotuje, promise!)










Dzieciorów miało nie być, ale tak sie stało, że zostali na chwilę... potem jeszcze na chwilę.... a potem jeszcze.... aż poszli spać. Ja nie odczułam żeby przeszkadzali, a oni byli szczęśliwi, bo mięli stały i nieograniczony dostęp do chipsów , chrupek i ciasteczek ;-)



Ida toast wznosiła soczkiem - żeby nie było!






 Janusz podziwia kredens..."ha! już niedługo to cacko stanie pod naszym dachem".. hihi

gadki prawie-ojca z prawie-synem

lało się!







 Ponoć ciastka ze szpinakiem były pyszne - ja nie miałam okazji spróbować hihih


 Dzieciory robiły kipisz ...aż Idce spadały spodnie z kupra ;-)



 tam w tym pudle jest jeden Bal ;-)

 ... Igor chyba nie miał najlepszego zdania o imprezie... ;-)

 Samoobsługa - co za niewychowani gospodarze!!



W sumie  wcześniej nie wiedziałam, że Rafał ma zielone oczy ;-)

 Moja mała Idusia imprezusia (Ida wraz z innymi dzieciakami miała iść do mamy na wieczór i na noc. Mama się rozbawiła, dzieci sie rozszalały, czas leciał.... i w końcu i mama i dzieciaki zostały do końca)


rozpakowywanie prezentów ;-) sponsorom dziękujemy!!!! ;-)

od Bali dostaliśmy cały róg, a własciwie ośmiokąt obfitości łącznie z pieniężnym confetti wystrzelonym prosto w me czoło hihih
 


pieniądze się walały po stole to je pakowałam w dekold ;-)


 dostaliśmy też tablicę

 Hm... byłam tam, ale nie pamiętam sytuacji. Co Asia robiła?!?


 ...zaczynają sie tańce!!!









kiedy jedni szaleją... inni ....











fizyka dla Maćka i Karoliny nie miała znaczenia ;-)


 dla Rafała natomiast grawitacja MIAŁA znaczenie ;-)


... a tymczasem Asia... (cicha woda ha!)

  W tańcu zatraceni zostaliśmy zderzeni... Moja głowa tego nie poczuła, ale nos Maćka owszem.... ;-) Choć na zdjeciach tego nie widać to naprawdę było mi przykro ;-)



 goście powoli nas opuszczali.... koło 2 zostaliśmy w szóstkę z Balami i Maćkami i graliśmy w kalambury.

No... nie wszyscy ;-)



 Koło piątej trzeba się było rozlokować w wyrach. Wcześniej w czwórkę dzieciory spały w naszej sypialni, potem ich rozdzielono.

Artur i Robert w łóżku księżniczki

krajobraz po bitwie... (nikt nie wie dlaczego, ale Rafał siedział przez chwile w zimowej kurtce hahah)

Fajnie było ;-)))))))))))))))))

4 komentarze:

  1. Co na tych zdjęciach wszyscy tacy weseli i uśmiechnięci? Jakby co najmniej to była udana impreza... :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Można by ogłosić konkurs dotyczący zdjęcia na którym Idzie spadają gaciory, pt. "Znajdź Roberta" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja też bym chciał wiedzieć co moja Żona robiła w kuchni na kolanach? Właściwie to dlaczego ja leżałem na podłodze przyciśnięty nogą Grzegorza Halamy też bym się chętnie dowiedział... Hmmm

    OdpowiedzUsuń
  4. Siedzenia w kuchni w kurtce też nie pamiętam, ale powiem CI dlaczego tak było: BO MACIE ZIMNO !!! :D

    OdpowiedzUsuń