środa, 10 września 2014

Londyn !!!!

Londyn dzień 1

Ciężko było wstać... zwłaszcza Idzie. Wezwałam na pomoc Bali i najpierw rechotali sie z jej fryzury, a potem, gdy sie obudziła i ich zobaczyła to z uśmiechem na ustach podniosła głowę... 

a oni rechotali się jeszcze bardziej ;-)

Mała lwica (z chwilowo obita bródką)

w oczekiwaniu na pociąg

w pociągu ;-)


po wjechaniu do Londynu Ida padła. Pierwszą godzinę niosłam ją na rękach na leżąco. Potem zaniemogłam i musiałam usiąść. Ida spała, Bale poszły zobaczyc Big Bena ;-)

"jak to NIE KAŻDY może się spotkać z Królową?!"

chwilę później Ida się obudziła i ruszyłyśmy za Balami



Właśnie rozmawiam z Wojtem i mu mówię, że szkoda, że go z nami nie ma ;-) /abyśmy my mogły balować z Balami on biedny musi harować z ....żabojadami/




St. James's Park - jak tylko Ida wyciągneła łapkę do łabędzia to ją użarł (na zdjeciu ryczy). Świnia a nie łabędź!

Załapaliśmy się na resztkę zmiany warty. Muzykę słyszeliśmy długo, ale widzieliśmy tylko jedną grupkę żołnierzy wchodzącą gdzieś tam na podwórze. Potem, gdy Ida widziała pojedyńczych strażników to mówiła "o, pan się zgubił, gapa" ;-)

piknik pod Buckingham Palace.

Bale zadawali wiele pytań, na które do dziś nie poznali odpowiedzi... ;-)



ciastko przed Pałacem


Ida mówiła, że pan się zgubił, i że gapa, a Asia się z niego śmiała, że śmiesznie wygląda i śmiesznie chodzi. biedny....

 Piccadilly Circus

halo halo! /nie wiem, czy te budki są obecnie częściej używane jako budki czy kibelki - śmierdziało w nich że hej/


za radą Błażeja pojechaliśmy na rundkę autobusem nr 15. Na tej trasie jeżdżą jeszcze stare doubledeckery i nam sie akurat taki trafił!



 z tyłu stał konduktor i pilnował wchodzących i wychodzącyh, a między przystankami chodził sprawdzać bilety



wg prognozy był 1% szans na deszcz tego dnia w Londynie. Oczywiscie było to wystarczająco żeby lało i lało chyba z 40 minut. Część z tego czasu spędzilismy nudząc się pod daszkiem...

pierwszego dnia zobaczyliśmy większość "must see"

  Londyn dzień 2

 To był tzw Bank Holiday czyli wolny dzień (bez okazji, tak se) dla wszystkich w kraju. Wojto też miał wolne więc się wybraliśmy do Londynu wszyscy razem. Tego dnia było 100% na deszcz, więc byliśmy przygotowani ;-)






Londyn pękał w szwach. Było mnóóóóstwo ludzi. Pierwszą atrakcją tego dnia było oceanarium. Zmokliśmy, a potem staliśmy w kolejce chyba z godzinę......

Byliśmy w podobnym oceanarium dwa lata temu, więc na mnie ono nie zrobiło żadnego wrażenia, wręcz przeciwnie - tłok, ścisk, hałas, brak miejsc żeby usiąść, popatrzeć w spokoju.... koszmar.

Dotykałam rozgwiazdy. Ale w sumie Wojto w Chorwacji też kiedyś znalazł i se dotykaliśmy ;-)

trafilismy na karmienie pingwinów. Dzieciakom się podobało, bo mieli miejscówkę w pierwszym rzędzie. Ida  przy chłopakach zrobiła się strasznym harpaganem. Urządzała awantury, przepychała się, sarpała ich, krzyczała na nich i bywała naprawdę okropna. Tu się wpycha między nich i popycha Roberta - on był jej ulubionym kozłem ofiarnym

nie wiem czy w naturze pingwiny jedzą takie wielkie ryby, ale ta babka wpychała im do dzioba okazy większe od ich głowy1 Połykały je z trudnością w całości, bleeee

Kiedy z tamtąd wyszliśmy byliśmy przeszczęśliwi głównie z powodu możliwosci odetchnięcia swieżym powietrzem. Udaliśmy się do Muzeum Historii Naturalnej i wszyscy marzyliśmy o czymś do picia, łazience i chwili wytchnienia.

 ...nic z tego...tam też były dzikie tłumy!!!

Znaleźliśmy stolik, usiedliśmy, zamówiliśmy kawy, ... odetchnęliśmy, rozłożyliśmy mapkę muzeum aby zdecydować na który dział idziemy najpierw... i usłyszeliśmy z głosników, że oto muzeum jest zamykane i proszą wszystkich o wychodzenie.....
weszliśmy do muzeum o 17.30 a zamykali o 17.50. SZAŁ ;-DD

 droga powrotna
 ...jak nie jeden...
 ...to drugi...

- ja nic o tym nie wiem ;-D

podczas tej jazdy pociągiem Ida pierwszy raz w życiu jadła orzeszki. Wcześniej jej nie dawałam z obawy, że są za twarde i se nie poradzi (jeszcze nie do końca się przyzwyczaiłam, że ma zęby hihi)
 ..a potem napastowała Roberta





 Londyn dzień 3 

Wrócilismy do muzeum. Tym razem nie było tyle ludzi - no i byliśmy wcześnie ;-)

niemal od razu się rozdzielliśmy i każdy odłam spacerował swoim tempem i swoimi ścieżkami


o umówionej godzinie czekałam na Bali w kawiarni, ale okazało sie, że utknęli w kolejce do dinozaurów, wiec razem z Błażejem, który do nas dojechał udałam się do drugiego muzeum na kawę i ciastko ;-)

po pół godzinie Bale do nas dołączyli i poszliśmy zwiedzać Muzeum Nauki




"mamo mózg!"




plusem tamtejszych wystaw jest możliwość dotykania, ciągnięcia, czucia...


na poniższym zdjęciu znajdują się same nieziemskie objekty ;-))

fajna projekcja na zwykłej białej kuli


lody w drodze do metra

... a Ida je przespała! Parówa ;-)

tu jeszcze kilka zdjeć zaplątanych

na wszystkie trzy wyprawy do Londynu tony kanapek przygotowywał Rafał Bal - chwała mu za to!!!!! :-)


 Londyn kapie

 Mam nadzieje, że nasza IDA nie będzie taka brzydka ;-)

Londyn spod mojego parasola

kapu kap











 w metrze






w trzech osdłonach mniej lub bardziej zaliczyliśmy:

jazdę pociagiem
jazde doubledeckerem
jazde metrem
Buckingham Palace
Big Bena
Parlament
Westminister
Piccadilly Circus
Trafalgar Squere
Kosciół Św.Pawla
Tower
Tower Brigde
Muzeum Historii Naturalnej
Muzeum Nauki
Oceanarium
London Eye z dołu
spacer nad Tamizą
spacer po schopingowych ulicach
St.James's Park
Green Park
widzieliśmy też pomniki, teatry, budynki słynnych muzeów, budki i inne :-)

2 komentarze:

  1. Wow, ale super relacja... Szacun :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, ale hardcory, z 4 dzieciaków porwać się na zwiedzanie....Szacun:-)

    OdpowiedzUsuń