poniedziałek, 29 października 2018

Och, Caryńska! *

Zastanawiając się nad kierunkiem kolejnej wyprawy w góry kierowaliśmy się ciekawością i racjonalnością - wybraliśmy Połoninę Caryńską. Zastanawialiśmy się, z której strony wchodzić, a którą zchodzić i tu pomocny okazał się blog, o którym już ostatnio wspominałam i jeszcze raz polecę: Zieloni w podróży.
-------------------------------------------------------------
Our next trip was from Ustrzyki thru Połonina Caryńska to Brzegi. We repeated the scheme with hitchhiking and it went perfectly well.
------------------------------------------------------------
Wybraliśmy wejście z Ustrzyk Górnych i zejście do Brzegów Górnych.
Po dwóch godzinach jazdy z Rymanowa dotarliśmy do Ustrzyk. Tam nas Wojto zostawił na parkingu, cofnął się do Brzegów i zostawił tam samochód. Złapał stopa i chwilkę potem był już z nami (całość operacji zajęła mu 23 minuty).

Ruszyliśmy w górę.

 Poza satysfakcją i przyjemnym zmęczeniem pierwsze godziny wędrówki były dosyć nudne. Las, troche ptaków .... no nic porywającego. Ida tym razem trochę marudziła, staraliśmy się  (a głównie Wojto) zająć ją wyszukiwaniem grzybów, znaków, nasłuchiwaniem odgłosów, no ale nie miała zbyt wiele radości z tej drogi.

------------------------------------------------
Going up the mountain wasn't too exciting, especially for Ida, but on the top ....woow, the view was amazing.
-----------------------------------------------


Na szczęście po około dwóch godzinach bylismy juz na połoninie. Od razu gdy wyszliśmy z lasu widoki były powalające. Z wrażenia stanęliśmy i się rozglądaliśmy jak dzieci w sklepie z cukierkami. Coś pieknego!



Przejście Połoniną to tempem spacerowym przynajmniej godzinka, więc rozlądaliśmy się na około i ja zaczęłam żałować, ze wybraliśmy ten kierunek przejścia, bo widoki ciągle były za nami i trzeba było się obracać. Gdy dotarliśmy na szczyt Połoniny Ola już nie spała, więc zrobiliśmy dłuższą przerwę na jedzenie.

--------------------------------------------
lunch time !
--------------------------------------------




 Przy okazji pomogłam Idzie budować "dom dla kotka", bo dla niej w całej wycieczce najważniejsze było by na szczycie zbudować mu norkę.

---------------------------------------------------
I promised Ida help with building the cave/home for kitten. So we made it!
---------------------------------------------------

Hm... obiecałam to słowa dotrzymałam, po czym ruszyliśmy w drogę.

A! Zapomniałabym. Łażąc w tym punkcie szczytowym i nosząc kamienie na "domek dla kotka" zerknęłam na jeden ze szlaków, któtym zmierzał jakiś pojedyńczy człowiek. Chwila zastanowienia - i okazało się, że to gadatliwy pan dziadek, którego poznaliśmy dwa dni wczesniej! Trochę śmieszne, zupełnie jakbysmy zęby zjadali na górskich szlakach i byli hej do przodu - a tu jedyna poznana osoba i ciach! spotykamy ją na drugiej wycieczce ;-)
Pan dziadek był podchmielony (pił nalewkę z jakimis napotkanymi na szlaku ludźmi), zakrwawiony (wyrżnął na korzeniu i rozwalił nos i czoło), a do tego znów półnagi. Tym razem nasze  drogi jedynie się skrzyżowały, bo on wracał do Ustrzyk, a my szliśmy do Brzegów.





Sprawdzając mapy wiedzieliśmy, że zejście z Połoniny do parkingu powinno nam zająć 2h. Tym czasem okazało sie, że znaki na górze pokazują 2h 45 minut. Załamało mnie to, bo przy dwóch godzinach mieliśmy szansę na zejście przed zachodem słońca, przy trzech - już nie.
Droga w dół okazała się równeiz dość nudnawa, ale... widoki zanim weszliśmy w las znów powalały. Było przepięknie i suma sumarum - obojętnie z której strony na którą człowiek postanowi przemierzyć Połoninę to tak czy siak część pięknych krajobrazów będzie mał za plecami, ale potem kolejne już przed sobą.






W dół schodziliśmy naprawdę szybko, ale za każdym razem gdy mijaliśmy drogowskazy byłam trochę zawiedziona, bo okazywało się, że ciągle jest daleko...daleko i ciagle daleko do końca. Samo chodzenie było ok, ale droga przez ciemny las nie była tym o czym marzyłam... a tu ciagle 2 h, 1 h 50 min, 1 h 30 min... tak powoli się to zmniejszało!

 -------------------------------------------------------
I was worried that we will go in the dark because sunset was close. We tryed walk really fast but it wasn't even as fast as signs show.
On the end of the day we were in a car 15 minutes before darkness.
------------------------------------------------------

Końcówkę szliśmy w szarzyźnie i małym deszczyku, ale ciemno zrobiło się gdy już byliśmy na parkingu. Uffff.

Po kolejnych dwóch godzinach w samochodzie padliśmy jak dzieciaki ;-)
--------------------------------------------------------------
This night we had slept like babies
--------------------------------------------------------------

* Tytuł posta zapożyczony z tekstu zespołu Wiewiórki na drzewie pt "Ofiarom trenera Klausa". Piosenka dotyczy biegu "Rzeźnik" czyli 80 km górskimi szlakami. Jest tak kawałek tekstu " Toż to Połonina zła. Och, Caryjaska. Cos ty mi krwi napsuła!... Zabrałaś siły me. Mam już dość udręki tej..."
Link do piosenki: O T K Rzeźnik!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz