środa, 12 września 2018

Jak być sprawną na starość?

W niedzielę dokonał się w mojej głowie mały przełom. 

Stało się to w kościele, ale nie ma wymiaru duchowego. 

Siedziałam w bocznej ławce i w czasie Komunii przede mną przemaszerowały setki osób. Większość z nich to były osoby starsze. Patrzyłam na nie obojętnie zastanawiając si, którą babcią bym chciała być za 40-50 lat. I po dłuższej chwili zorientowałam się, że nie potrafię wybrać. Każda z tych pań (ale panowie również) wyraźnie kulała, chodziła o lasce, była otyła, zgarbiona, na wózku, powłócząca nogami, ... i tak dalej. Pomyślałam sobie, że ja bym chciała być babcią sprawną fizycznie. Energiczną i zdrową.

Być zdrowym... marzenie chyba każdego. Na wiele rzeczy, które się dzieją z naszym zdrowiem nie mamy wpływu: geny, wypadki, pech... Jest natomiast wachlarz chorób, których doczekujemy się na własne życzenie. Należą do nich choroby kręgosłupa, problemy z krążeniem i sercem, choroby oczu,  otyłość, ogólny brak sprawności. Całkiem sporo! Co zrobić by się przed nimi ustrzec?

Na kręgosłup - ważna jest postawa, pozycja i czas siedzenia przed kompem, ćwiczenia fizyczne, sposób noszenia/podnoszenia.
Na krążenie- nogi do góry, odpowiednie ubranie, ćwiczenia, dieta.
Choroby oczu - noszenie okularów słonecznych, różnorodne patrzenie (nie kilka godzin bez przerwy w kompa).
Otyłość - dieta, ruch.
Brak sprawności - aktywność i ruch.
Inne - smarowanie i chowanie się przed słońcem, unikanie zanieczyszczeń powietrza.

Kiedy miałam naście, a potem dwadzieścia parę lat wydawało mi się, że jeszcze nie jestem w wieku, który determinuje moją starość. Że jeszcze nie muszę dbać o pewne rzeczy, że jeszcze jestem za młoda. Być może tak było, być może nie, natomiast teraz mam dziesięć lat więcej i zdecydowanie nie jest za wcześnie, aby zadbać o siebie. Wiem, mogę zachorować na coś na co nie mam wpływu. Mogę ulec wypadkowi i i tak będę niesprawna. Warto jednak zaryzykować i się postarać - a nuż uda mi się być żwawą babcią Martą ;-)

...no dobra. Pofilozofowałam, a teraz czas przejść do czynów. Siedziałam tak sobie w niedzielę w nocy przy kompie, trochę segregowałam zdjęcia, trochę pisałam posta, w międzyczasie skubałam sobie czekoladę. A raczej czekoladzisko rozmiar XXXL. Zjadłam chyba 3/4 opakowania i nagle do mnie dotarło. Muszę rzucić słodycze.

O tym, że jem ich za dużo to wiem od zawsze.
O tym, że cukier zabija wiem od dawna.
O tym, że cukier uzależnia przekonałam się na własnej skórze.
O tym, że próbowałam wiele razy ograniczać słodycze i nigdy skutecznie - to też wiedzą wszyscy wokół mnie.

Kiedyś poczytałam artykuły na temat cukru i tak mną one wstrząsnęły, że nie byłam w stanie wziąć do ust niczego co zawierało cukier. Byłam zaskoczona w ilu rzeczach on się znajduje oraz jak bardzo mój wstręt jest silny. Udało mi się po raz pierwszy w życiu rzucić słodycze. Nagle poczułam, że mogę bez nich żyć. Nagle zaczęłam czuć, że potrawy mają inne, bardziej intensywne smaki. Wszystko smakowało inaczej, nawet w ziemniakach odkrywałam nuty smakowe, o których istnieniu wcześniej nie miałam pojęcia. Nie pamiętam co się stało, że się złamałam. raz...drugi... i poleciało. Zapomniałam o tym co przeczytałam w artykułach. Wyleciały mi z głowy szczegóły, te które mną na tyle wstrząsnęły by w ogóle zmienić dietę i został tylko komunikat "cukier jest niezdrowy". To było za mało, już nie czułam obrzydzenia, już się na nowo rozkręcałam w pożeraniu słodyczy.

Jak się do tego zabrać tym razem?

 Jak się umówić sama ze sobą by dotrzymać sobie słowa?

Czy ja naprawdę wytrzymam bez kawek z ciastem? Czy wytrzymam bez czekolady? W ostatnim czasie i tak rzadko kiedy kupuję słodycze i się obżeram, no ale jak już się zdarzy to nie mam hamulców.

Cukier podobno powoduje ograniczenie możliwości mózgu. Ogłupia. Spowalnia. Sprawia, że nasz organizm jest jak zardzewiała maszyna. Czy nie jedząc cukru odczuje różnicę? Czy poza tęsknotą za słodkim smakiem zyskam energię? Czy będę się mogła lepiej skupić i poprawi mi się pamięć?

...takie myśli pojawiły mi się w nocy z niedzieli na poniedziałek. Postanowiłam, że spróbuję, choć wiem, że będzie boleć. Postanowiłam też opisać na blogu moją bitwę z nałogiem, aby sama siebie motywować oraz może zachęcić kogoś do tego samego - jeśli będą pozytywne efekty.

Z niedowierzaniem obejrzałam najnowszy PowerPoniedziałek Kamili Rowińskiej. Tu link. Dotyczył dokładnie tego co sobie wymyśliłam - detoksu cukrowego. Czy to nie przedziwny zbieg okoliczności? Słowo daje, że wpadłam na mój plan z 8 godzin przed publikacją odcinka!

Okej...a zatem....zaczynam. Trzymajcie kciuki!! Będę zdawać relacje jak mi idzie...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz