To juz rok odkąd mieszkamy w naszym mieszkaniu. Wiele się od tego czasu pozmieniało, zrobiło się w nim bardziej "domowo", ale niestety, nadal końca tych wszystkich "niedoróbek" i "niedoplanowań" nie widać. tymczasem znów u nas odbywała się Wigilia. jest to jedyne rozwiązanie które umożliwia nam cieszenie się swoimi bliskimi w komplecie bez potrzeby gonienia z mieszkania jednej mamy do drugiej. W tym roku było:
- spokojniej (choć i tak się nie wyrobiłyśmy z lepieniem i była obsuwa czasowa),
- były wszystkie potrzebne gary i naczynia ( w tamtym roku mieliśmy ich za mało, nie było w czym podgrzewać potraw, barszcz rozlewaliśmy z gara)
- działało oświetlenie (w tamtym roku Wierzbole musieli wykręcać swoje żarówki by wkręcić do naszej lampy)
- nie grałam na skrzypcach (choć wychodzi mi to dużo lepiej niż w tamtym roku).
Kolacja została pożarta, ciasto podane, prezenty rozdane (istne szaleństwo! W przyszłym roku umówimy się na jakiś limit kwotowo-ilościowy!)
Potem już było spokojnie....
Wojto w swoim kocyku elektrycznym wyciągniętym spod choinki, Ida ze swoim kucykiem wymarzonym Rainbowdashem
odwiedził nas Bartek
odwiedzili nas Bale ( w tym Rafał w zmienionym image- wygląda jak dorosły!)
(tak, tak, to Rafał ;-) )
byliśmy u Wierzb
Ida łupała orzechy
Królewna jest tylko jedna.. ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz