środa, 6 kwietnia 2016

Kajakiem w grudniu...

Na kajaku pływam od czasu do czasu, ale w sumie już prawie 20 lat.... Najintensywniej działo się to w późnym liceum i na studiach. Wtedy zawsze gdy zbliżała się zima, a wraz z nią Barbórkowy Spływ Kajakowy na Zalewie Rybnickim myślałam sobie "kiedyś też popłynę".  To pragnienie zrealizowałam w tamtym roku. 5 grudnia rano stawiliśmy się z Wojtem w Rybniku nad jeziorem, z cudownym widokiem na elektrownię (do której Wojto służbowo czasem jeździ)

Nie było jakoś bardzo zimno, ani grama śniegu, ale za to okropny wiatr.
Gdy wsiadłam do kajaka pomyślałam "o cholera". Był strasznie zwrotny, a przez to wywrotny. Dawno nie czułam się tak niepewnie jak wtedy. Widok jednego kajakarza, który się wywalił jeszcze przed startem i musieli go wyławiać z wody łódką też nie pomógł. Najzwyczajniej w świecie się bałam. Cały czas zastanawiałam się jak to będzie wpaść do góry nogami do zimnej wody w tysiącu warstw ubrań jakie miałam na sobie. czy dam rade odpiąć fartuch (taką płachtę naciąganą na otwór kajaka)? Czy WOPR mnie w ogóle dostrzeże?

Wiało okropnie. Byłam przeszczęśliwa gdy dopłynęłam do brzegu. i obiecałam sobie, że NIGDY WIĘCEJ. Pływania zimą, w zimowych ciuchach. ....Brrr....


Zajęłam zaszczytne 6. miejsce w kategorii K-1 (ha ha - na sześć zawodniczek) ale dołożyłam kilka punktów klubowi i WIKING zajął III miejsce drużynowo.

Wojto nie płynął, wspierał mnie z brzegu i czytał sobie na ławce książkę w czasie gdy ja walczyłam o życie z falami ;-) Zrobił mi zdjęcia po wyjściu z wody, w pełnym rynsztunku...ale gdzieś te zdjęcia wcieło ;-(

...znalazł!
oto ja przed, w trakcie i szczęśliwie po ;-)



Byłam ostatnią jedynką.... ale kilka osad z powodu złych warunków zawróciło chwilę po mecie, więc mogę być dumna ze swojej głupoty. Y..yyy.. to znaczy odwagi :-P

 Marzenie spełnione.

NEXT!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz