Weekend, a własciwie jego większą część spędzilismy w Bielsku. Sporo się tam zmieniło pod naszą nieobecność, co oznacza, że dawno nas Bale nie zapraszały hihih
Tak blisko jest od miłości....
... do nienawiści ... ;-)
Wieczorowa pora, po raz pierwszy zrobiliśmy sobie kino, Rafał specjalnie na tę okazję przyniósł z pracy rzutnik, zdemontował ozdoby ścienne i tak oto, wylegując się na ich wygodnej i wielkeij kanapie oraz zajadając rózne smakołyki dziabnęlismy ze dwa filmy. jeden był fajny, drugi troszke mniej, ale wydarzenie należy upamiętnic równiez z innego powodu: Wojto nie zasnął! ;-)
...a kiedy rozchodziliśmy się do łóżek była trzecia w nocy....
Ida zapałała miłością do Czesława
tymczasem "robiło się" śniadanie ;-)
a taką uroczą pamiątkę znaleźliśmy w aparacie ;-)
"Cisto z dyni? to się je?"
"...wypróbuję na tatusiu"
"skoczyć, nie skoczyć, skoczyć...?"
Rafał nam powiedział, że mamy przyjechać z przebraniami i cukierkami na halloween. Dostosowaliśmy się, ale oni nie, wiec z balu u Balów ostatecznie nic nie wyszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz