My, rok temu, 7 września 2012 byliśmy w zupełnie innym świecie niż teraz. Tego dnia mięliśmy odebrać w szpitalu wypis Idy, pełni optymizmu, radości i ulgi, że nasz krótki, ale największy do tej pory strach się skończył - okazało się troszkę inaczej. Nie dano nam wypisu, nie powiedziano, że wszystko jest ok. Uspokajano, ale jednak nikt nie chciał dać gwarancji... To był okropny dzień, bo uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nigdy nic nie wiadomo. I, że inne dzieci i inni rodzice daliby wszystko żeby usłyszeć takie wiadomości jak my i móc wyjść ze szpitala. Czyli w gruncie rzeczy nie powinniśmy się martwić tym co może być, tylko cieszyć tym co jest. Tego dnia wieczorem pojechaliśmy nad morze i to były cudowne wakacje :-)
Bardzo bym chciała żeby ciężkie choroby nie istniały i nie zabierały z tego świata nikogo. Bardzo bym chciała, żeby wszyscy czerpali radość z każdego dnia i każdego spotkania. Żeby wystawiali twarze do słońca i czuli, że żyją. Chciałabym, aby ludzie byli dla siebie życzliwi i pomocni. Żeby doceniali to co mają. Żeby chciało im się pomagać innym, którzy mają w życiu i zdrowiu mniej szczęścia.
...żeby chciało się zamówić i poślinić patyczek ze strony Dawców Komórek Macierzystych...
...żeby nie mówili "nie, bo jeszcze mnie dopasują i będę musiał wziąć wolny dzień w pracy"...(autentyk)
...żeby się nie bali oddawać krwi...
...żeby się zainteresowali...
...żeby byli empatyczni..
...żeby byli hojni...
...żeby lubili pomagać...
...a tymczasem ja sama mogłam iść oddać krew już w czerwcu, ale to zaniedbałam :-(
...chciałabym, żeby ludzie nie zaniedbywali ważnych rzeczy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz