zdjęcie zrobiła Mama tuż przed przyjazdem do Polski ... Taaak, Mamy nie było aż dwa tygodnie! Na zaproszenie Szymona pojechała, mieszkała, zwiedzała, zjeżdżała, schodziła i z tego co mówi bardzo fajnie się bawiła.
Czy tak właśnie bym wyglądała z zarostem? ;-))
Dwa tygodnie szybko minęły. Szybko, ale jednoczesnie powoli. Zwykle na powitanie nas przyjeżdzających z koloni, albo kogoś z dłuższego wyjazdu w domu czekał porządek, wypaśne jedzenie na zamówienie (nie, że zamawiane z knajpy tylko przyjeżdżający miał prawo wyboru menu, zupełnie jak straceniec hihihi!), jakieś ekstra zmiany albo niespodzianki. Niestety, myśmy się nie postarali. Porządek jako taki był, ale nie gruntowny...., jedzenie niby na mamę czekało, ale Ida tak sie rozpędziła z wcinaniem mięska na obiad, że jak zobaczyłam ile zostało dla mamy to aż mnie zatkało - prawie nic ;/ W dodatku mamie nie smakowało ;/// Kran, o który mama prosi i prosi nie naprawiony, a wręcz cieknie z niego bardziej... A najgorsze jest to, że samolot wylądował dużo wcześniej niż podawany na rozkładzie czas i w efekcie mama czekała na nas, a nie my na mamę ;-(( Głupio. Wiem jakie niefajne to uczucie gdy wychodzi się z hali do strefy powitań, a tam nikogo nie ma.... jeszcze jak człowiek wie, że nikogo tam nie będzie to inaczej niż jak się wypatruje znajomych twarzy, a tam nie ma i nie ma. Stoi się z walizami i właściwie nie wiadomo co robić ;-( Raz nam się już tak zdarzyło spóźnić i Szymon czekał, a mi było przykro, teraz znów ;-(((( No nic, nie da się cofnąć czasu.
W każdym razie mama na nas czekała, a Ida choć na początku była nieufna lotnisko opuściła o ile pamiętam na rękach swojej babuli ;-)
Wojto jeszcze parkuje a my z Idą i Kaczką witamy Podróżniczkę
Kiedy wieczorem mama zaczęła rozpakowywać swoja torbę (słownie sztuk: jedna) to oniemiałam. Oto co poprzywoziła oprócz swoich ubrań i kosmetyków, papci itd:
10 zamszowych wieszaków... bo ubrania się z nich nie zsuwają ;-]
mama pozazdrościła chyba mi i Asi zakupu dzwonka (ja kupiłam na Gwiazdkę dla Błażeja, a Asia sobie jako pamiątkę z Anglii, wzywa nim swych chłopaków na jedzenie)
....oto ten dzwonek
[noł koment]
takie tam dwie, pełnowymiarowe, ciężkie poduchy dla Asi
kwacząca kaczuszka i żółwik dla Idy
dla nas solniczka i pieprzniczka w stylu pałacowym ;-))))))
początkowo jako prezent, ale ostatecznie chyba dla siebie samej malusieńka, krzywa maselniczka. jest wielkości dwóch pudełek od zapałek
naparstki , wiadomo
osiem wieszanych, wielkich ramek dla nas i Wierzb
"wkład do koka" ;-D
MASĘ!! ciuchów z carboota dla mnie i Asi ale także dla siebie. Było tego naprawdę mnóstwo! I jakie czadowe!! od środy do dziś chyba codziennie łaziłam w czymś z tej serii. Wstyd się przyznać, ale nawet bez prania. Część z tych rzeczy pachnie w charakterystyczny sposób, który zawsze będzie mi się kojarzył z tymi naszymi ukochanymi sklepami "czariti"
wypaśna świeczka na urodziny Idy ... w kwietniu... ;-D
układanka dla Idy i gra dla Grzesia
zestaw herbaciany dla Wierzbolków
zestaw herbaciany dla siebie
3 wielkie pudła masła do ciała.....
jakieś ekstra słodycze dla chłopaków
ręcznie robione lizaki (ze świetnego muzeum- skansenu)
fidrygołki dla siebie
.... i wiele wiele innych rzeczy. Wojto widząc ile mama upchała do jednej torby powiedział tylko słowo: "szacun" ;-D
Gumisiową tradycją jest to, że my zawsze sobie nawzajem przywozimy kupę rzeczy "na pamiatkę". Wojto tego nie może zrozumieć i stara sie mnie ograniczać, ale dla mnie to jest oczywiste, że wracając z kądeś przwozi się różne drobiazgi dla bliskich, żeby im przywieźć kawałek tego miejsca, w którym się było. Mama też się zastanawiała jeszcze przed wyjazdem co komu kupić ;-) To bardzo przjemne ...
Moja garderoba dostała zastrzyk pieknych cacuszek, a fakt, że pochodzą z "czaritasów" i carbootów sprawia, że serce mi się do nich uśmiecha i średnio sto razy dziennie pojawia mi się w głowie myśl "a może wyjedziemy do Anglii"...
Ze zdjęć i opowieści wynika, że wyjazd był ciekawy, intensywny, udany i bezkonfliktowy ;-) Teraz my czekamy na zaproszenie hihihi
----------------------------------------------------------------------------------
Tego dnia również minęły trzy lata odkąd tęsknimy. Trzy lata... to zaskakująco długo i jednocześnie nie na tyle długo, żeby wiatr, deszcz i czas zmazały z muru kredę...czwartek 12 lipca
dziś nie pracowałam "u siebie" tylko w innym miejscu, w zastępstwie. Ależ ja mam świetne warunki i spokojną pracę w porównaniu z tą osoba, którą zastępowałam.... Jedyny plus to taki, że nie ma obok siebie takiej jednaj wrednej urzędniczki, która psuje mi krew....
Szaleństwa z ciocią Marzeną
po deszczu dzieci się... moczą ;-)
... i łażą jak dzikie po schodach
Świat stoi na głowie! poduszki przeleciały kilkanaście setek kilometrów ;-)
"szaber łupów"
wielkie przymiarki
i tarzanie na ekranie
ciocia Asia: "za 20 lat już tak nie zrobisz" hihihi
Siosty może różnić wiele cech. Między innymi fotogeniczność......
prawda?
piątek 12 lipca
"jestem nie z tej planety"
Sobota 13 lipiec
Dzisiaj z rańca wybrałam się sama na zakupy do Tesco. Ale było fajnie!! Tylko, że prawie nic nie kupiłam a wydałam mnóstwo kasiory i straciłam czas do obiadu!
test bańkowego miecza. Wszyscy mieli radochę.
pakowanie prezentów
a wieczorm pojechalismy do Wierzb
- przywitać chłopaków (wrócili z obozu rowerowego) i
- pożegnać wszystkich (następnego dnia wyjeżdzali na wakacje po Europie) i
- zobaczyć kampera, bo to jedyna okazja i
-zabrać na przechowanie żółwiki
Kamper to absolutne cudeńko. Uwielbiam takie sprytne małe przestrzenie, bardzo bym chciała mieć takie autko, albo urządzić przyczepę kempingową jako domek letniskowy na jakimś odludziu. A wakacje objazdowe takim furaczem to po prostu marzenie! Kilka lat temu marzyło mi sie auto typu van przerobione na mini sypialnię na pace. Widziałam takie coś na zdjęciach kolegi. Kanapa, szafeczka, półeczki pełne drobiazgów...No cóż, teraz, jak już mamy coraz większą Idę to takie maleństwo by nam nie wystarczyło. A zatem bedziemy zbierać na kampera ;-D
Dziewczyna Kuby Maja i kuzynka Ania, na dole Jacek, który za wszelką cenę chce się do nich wdrapać, ale małe wredotki wciagnęły do góry drabinkę
po kamperowym szale kawa, pogaduchy, prezenty
Ida zjadała mi pianke z mleka w kawie i specjalnie zanurzała nos w łyżeczce. Oto jaką reakcję wzbudziła odwracając się do Wierzb :-)
babcia i jej "maleństwa"
pierwsze w historii zdjęcie zrobione przez... Idusię!
Ida biegała po schodach jak dziki osiołek
ale jakimś cudem zauważyła, że zamierzam jeść ciastko i dosłownie przybiegła do mnie z piskiem żądania :-/
P.S. Dlaczego nikt mi nie przypomniał, że wpiełam se we włosy motylka i wyglądam z nim nie teges? ;-]
na czas swej nieobecności chłopcy przekazali nam swoje żółwiki: Fugę i Niema. Niem to żółw Kuby, sama go tak nazwałam, bo Kuba od maja na pytanie jak ma na imię jego żółw odpowiada "jeszcze nie ma" ;-D
rozstanie wcale nie było łatwe...
oj tam, trochę urośli ;-)
Chłopcy - nie martwcie się o żółwie! My naprawdę świetnie się nimi zajmujemy hihihihi
Niedziela 14 lipiec
Przed obiadem odbyła się długa vieokonferencja z Szymonem
a tu trochę wygłupów z etapu "porządek w ciuchach", który po prostu MUSIAŁAM przeprowadzić po powrocie z roczku małego Rafałka B.
poniedziałek 15 lipiec
"Dziki Zachód to jest to, co lubię!"
c.d. porządków, tym razem w ciuchach Idy
jak kichać, to tylko z dziobem pełnym jagód....
zmokłam wracając z pracy pomimo, że miałam parasol. Zgadnijcie dlaczego mnie nie uchronił? ;-D
truskawy rules!
Idusia rozebrana przed snem robi "śmig" z wyra i biega po mieszkaniu lub na około stołu rozradowana ;-)
Mój golas kochany ;-))))
Wtorek 16 lipca
Kłopoty w pracy. Pragnienie spokoju i brak jakis szczególnych ambicji też się światu najwyraźniej nie podobają. Walczę z wiatrakami i trochę już jestem sfustrowana. Nie potrafię ich metodami, a jak próbuję to i tak nieudolnie....
Łąka...skrzypienie drewna...zapach chleba i leniwe poranki. Ot, jak bym chciała funkcjonować. I Tomcia i Romcia, którzy pod okiem Idy hasaliby w błotku... Dlaczego w życiu trzeba konfrontować marzenia z ograniczeniami ? I zasadami, które wymysił ktoś inny? :-((((
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz