W bardzo skrótowym skrócie:
Wojto robi demolkę.Ostatnio wyburzył ściankę między spiżarką a łazienką.
W niedzielę znów pojechaliśmy nad jezioro. Fajnie było tylko mnóstwo ludzi (choć i tak pojechalismy wieczorem i to była pora powrotów większości smażących się)
Na pierwszyogień, a raczej wodę tym razem poszedł Wojto
poszukiwania kamola dla Babci
...a oto jak córeczka się miała do Tatusia rok temu.....
idziemy opłukać stópki (bezsensowna robota)
Ida i Grześ coś knują
niewinne niewiniątko
...dziki szał....
Wierzbole wrócili z ekscytujących wojaży. Przywieźli nam fajowe rzeczy, m.in. piach z Cannes (czy jakieś ziarenko dotknęło kiedyś stopy Keanu Reevesa?), plakat z Avion(u?) i solniczkę/pieprzniczkę z LEGOlandu ihihihihi
walizka to główny punkt atrakcji dla małych i większych koni ;]
a to Pinokio dla Idy ;-) z Wenecji!
poranek bez walizki to pornek stracony
takie tam...
a rok temu...
hihihihih
...przynajmniej jedna osoba w tym domu myśli o wakacjach... ;-)
p.s. w tle mój nabytek z targu staroci - szafeczka! ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz